Reklama

Już nie wiem co mam robić. On ciągle się buntuje. Ja czarne, ona białe. Ja kąpiel, ona błoto. Brzmi znajomo? Codziennie się z tym spotykam np. na placu zabaw, na spacerze, u znajomych. Znam oczywiście też z autopsji. 

Co zrobić, kiedy dziecko zamiast współpracować i reagować na prośby „po mojej myśli”, po prostu się buntuje? Wtedy odpowiadam: Cieszyć się, to dobrze, że się buntuje. Szuka, poznaje, sprawdza. Normalnie się rozwija.

Historia o histerii

Bunt (nie przepadam za tym słowem, ale roboczo będę go używać, bo obrazuje pewne zachowania i emocje) jest pewnego rodzaju ćwiczeniem, sprawdzeniem, badaniem na żywym organizmie. Niestety w większości przypadków tym organizmem są rodzice.

Histeria natomiast jest wybuchem emocji, które przerastają dziecko. Histeria zazwyczaj (po pierwszych kilku razach) ma na celu „wymuszenie” czegoś na dorosłym. Nie jest to manipulacja, bo małe dziecko tak do końca nie wie, co to  w y m u s z a n i e. To po prostu forma komunikacji. Małemu człowiekowi brakuje argumentów, to ucieka się do tych, które są łatwo dostępne, zawsze pod ręką. Ale przede wszystkim do tych, które choć raz zadziałały na mamę lub tatę.

Jeśli masz ochotę posłuchać, co mówię o „wymuszaniu”, zapraszam do odcinka podcastu: Jak reagować na wymuszanie płaczem?

Dziecko (zwłaszcza kilkulatek) żyje chwilą, tu i teraz. Nie liczy się kiedyś w przyszłości, czy dawniej. Jeśli robi coś fajnego, miłego, to chce to robić bez przerwy. Kiedy mu ktoś przerywa, to się denerwuje. Emocje narastają, jest ich coraz więcej, aż za wiele, to już krok do wybuchu. Nie zawsze dziecko potrafi je nazwać, a już na pewno zrozumieć. Czasem tak bywa, pisałam o tym sporo w artykule:

Ja mówię „nie”, a on patrzy mi w oczy i rzuca we mnie zabawką. Znasz to?

Kiedy rodzic zamiast pomagać nad nimi zapanować, jedynie je podsyca (zazwyczaj nieświadomie), wtedy pojawia się histeria.

Od czego to właściwie zależy jej długość i przebieg? W dużym stopniu od ciebie. Reakcja dorosłego uświadomi dziecku jedną z dwóch możliwości:

  • albo to, że histeria się opłaca, bo dzięki niej da się coś wywalczyć, postawić na swoim, inaczej mówiąc – Mój komunikat dotrze do rodzica,
  • albo to, że histeria się nie opłaca, bo emocje owszem opadły, ale ten rodzaj negocjacji kosztuje zbyt wiele energii, przy czym cała para idzie w gwizdek, bo Rodzic jakby nie zrozumiał co mam do powiedzenia.

Histeria nasza powszechna

Zdecydowanie gorzej, kiedy wiadomo, że z jakiegoś powodu, twoje dziecko wybrało pierwszą opcję. Gorzej dla malucha, ale też dla ciebie, bo jest to trudne do opanowania zachowanie. Takie, na które wiele obcych osób zwraca uwagę, które im przeszkadza (choćby z powodu hałasu). I tak się tylko mówi, że nic nikomu do tego, jak wychowuję dziecko.

Niby nic, ale dość trudno wcielić tę teorię w życie w trakcie napadu histerii. Wie o tym każda mama, która bezradnie patrzyła (lub przemawiała) do dwulatka wijącego się na sklepowej podłodze niczym karp wyjęty z wody. Czasem emocje przerastają dziecko i to zupełnie normalne. Nie świadczy o tym czy ktoś jest dobrym lub złym rodzicem. Świadczy wyłącznie o tym, że dziecko dojrzewa. Choć oczywiście reakcja rodzica jest bardzo ważna.

Zamiast więc ubolewać nad tym, że malec wpada w histerię, warto pokazać mu (koniecznie pokazać, nie jedynie tłumaczyć), że ma różne możliwości. A przede wszystkim prawo do buntu i dawania upustu emocjom. Zarówno bunt, jak i histerię można kontrolować. Jest kilka technik uspokojenia zdenerwowanego malucha. Warto wypróbować, która sprawdzi się w twoim domu, a właściwie która zadziała na konkretną pociechę.

„Ignorowanie”

Tylko z nazwy jest to ignorowanie, bo tak naprawdę bardzo świadomie uczestniczysz w tej scenie. Nie do każdego ten sposób przemawia i w zasadzie nie musi. Każdy wybiera takie postępowanie z dzieckiem, jaki uznaje za dobre dla pociechy.

Chciałabym jednak żeby jasno wybrzmiało – nie chodzi o ignorowanie dziecka jako istoty ludzkiej, ale o nie zwracanie uwagi na to konkretne zachowanie. Zwłaszcza kiedy zdarza się ono już kolejny raz i o nim rozmawialiście.

Żeby to wcielić w życie musisz mieć pewność, że się nie rozkleisz. Bo tak naprawdę radzenie sobie z histerią to nic innego, jak panowanie nad emocjami dorosłego i uwzględnienie twoich cech charakteru. Jeśli wiesz, że nie dasz rady, nie wytrzymasz tego wrzasku, nie zajmiesz się czymś innym i pękniesz, wypróbuj inną technikę.

Jeśli jednak wiesz, że dasz radę, to przeczekaj histerię. Rób swoje, bądź w pobliżu i obserwuj, ale nie reaguj. Nic nie zniechęca bardziej niż zignorowanie. To jest właśnie bezstronne uczestniczenie w konflikcie. Jesteś blisko dziecka i akceptujesz jego zachowanie. Dajesz czas na wyrzucenie z siebie złości i przyjmujesz z otwartymi ramionami, kiedy już (zapewne uspokojone) będzie chciało do ciebie przyjść. Bez wyrzutów, bez lamentowania, bez karania za to zachowanie.

Kiedy maluch się uspokoi, warto pomóc mu ogarnąć to co się stało. Dla niego to też trudny moment. Pomóż nazwać emocje zamiast tak od razu przechodzić nad wszystkim do porządku dziennego: Widzę, że się zdenerwowałeś, bo nie chciałam kupić tego samochodu. Rozumiem. 

dziecieca-histeria-3

Coś za coś

Niektóre dzieci z premedytacją wykorzystują histerię. Nie jest to typowo pojęta manipulacja, ale raczej bystrość umysłu twojej pociechy. Jeśli zauważyła, że to zachowanie działa i przynosi zaplanowane działania to jasne, że się do niego ucieka. Nie ze złośliwości, po prostu nie potrafi inaczej opowiedzieć, co czuje.

Jeśli się tego w pewnym momencie nauczyła, to znaczy, że parę razy zadziałało na dorosłego. Dobrym sposobem na zażegnanie jest zaoferowanie (podczas prostych rozmów i negocjacji) czegoś w zamian. Nie chodzi mi oczywiście o lizaka w zamian za uspokojenie się. Chodzi mi o zaspokojenie potrzeb dziecka.

Jeśli maluch nie chce np. kończyć zabawy na placyku lub wychodzić z urodzin koleżanki, to nie odstępując oczywiście od kończenia zabawy czy wychodzenia, warto dać mu informację o kolejnej wizycie na placyku zabaw lub spotkaniu z koleżanką. Czasem przy okazji urodzin wystarczy przypomnienie, że „Zosia/Jacek/brat/siostra już w czerwcu obchodzą urodziny i znowu będzie zabawa”. Takie coś za coś, to czasem zwykła nadzieja (obietnica) kolejnej wizyty, zabawy czy innej aktywności, która sprawi dziecku radość.

Gdy dziecko ma zakończyć zabawę, to trzeba je o tym wcześniej uprzedzić lub poinformować, z jakiego powodu ma to zrobić. Jeśli powodem jest kolacja, a wiesz że prawdopodobnie dziecko nie będzie chciało zakończyć zabawy, to zrób na kolację coś, co bardzo lubi. Coś wartego zakończenia zabawy.

Jeśli spieszysz się na autobus i to jest powód zakończenia zabawy, to zaproponuj jakąś inną zabawę w autobusie np. klikanie na twoim telefonie czy liczenie czerwonych samochodów. Sama wiesz, co dziecku sprawia przyjemność.

Stanowczość

Spotkałam się jeszcze z innymi propozycjami zażegnywania histerii. Pierwsza z nich to metoda stanowczości, czyli bezwzględne wykonanie polecenia/zadania. Jeśli mówisz do dziecka, że idziemy, a ono nie chce, to po prostu robisz swoje. Pomimo histerii. Bierzesz za rękę i wychodzisz. Bierzesz na ręce i wychodzisz.

Wydaje mi się ona dość bezduszna. Ciągle mam z tyłu głowy fakt, że dziecko jest bardzo bezbronne w stosunku do dorosłego. Zwłaszcza młodsze dziecko, które nie umie uargumentować powodów płaczu czy wpadania w histerię. Jeśli ktoś starszy, większy i silniejszy wziąłby mnie za rękę i wyprowadził z imprezy/placyku/pokoju, to czułabym wstyd, bezradność, uległość. Na dłuższą metę ta metoda przynosi więcej krzywdy niż pożytku.

Fala czułości

Druga opcja jest skrajnie odmienna. To metoda czułości, która polega na przeczekiwaniu histerii tuląc dziecko. Teoretycznie nie ma w tym niczego złego. Mało jest chyba na świecie rodziców zadowolonych z łez swojej pociechy. Każdy ma taki odruch, że chciałby przytulić. Jednak z histerią jest tak, że podczas tego wybuchu nie każde dziecko chce być przytulone i pocieszane. Wiele maluchów odtrąca wtedy (dosłownie, fizycznie) rodzica i dalej histeryzuje. Co innego tuż po, ale w trakcie różnie to bywa.

Sytuacja jest podwójnie trudna, bo dla dziecka odtrącanie rodzica jest afektem i jednocześnie czymś nienaturalnym. Zatem nie dość że łzy i rozżalenie, to jeszcze to dziwne zachowanie, którego pociecha sama nie jest w stanie zrozumieć. Dla rodzica takie odpychanie też nie jest w żaden sposób przyjemne. Może rodzić zdziwienie, ale też żal w stosunku do dziecka. Jak to? Ja wyciągam do ciebie rękę, a ty nie chcesz? Nie to nie. Oczywiście to nie jest dojrzała postawa, ale zdarza się dorosłym wcale nie rzadko.

Te emocje

Nieważne, jak metodę wybierzesz. Niewiele da się tu zaplanować. Ważne jednak, żeby dziecko czuło twoje wsparcie. Maluch ma prawo do wybuchu emocji, to rodzic jest dorosły i on powinien panować nad sytuacją. Choćby po to, by dziecko czuło się bezpiecznie w tej (i tak niekomfortowej) sytuacji.

Jeśli raz, drugi i trzeci (no dobrze, wiele razy) pomożesz mu nazwać, zrozumieć emocje, to potem będzie już coraz łatwiej robić to samodzielnie. Samo nazywanie emocji to też ważny element zażegnania histerii. Maluchy nie zawsze potrafią powiedzieć: Jestem zdenerwowana. To mnie denerwuje. Tu wkraczasz ty – rodzic i pomagasz: Czy to stanie w kolejce cię denerwuje? Wyglądasz na zdenerwowanego tym, że nie zgodziłam się na kupienie zabawki. 

Więcej o nazywaniu emocji znajdziesz we wpisie Jak zachęcić trzylatka i czterolatka do współpracy.

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.