Czas. Niby wszyscy mamy go tyle samo, ale… Jakoś inaczej płynął w epoce „przeddzieciowej”, prawda? Czasem są to tzw. obowiązki domowe np. obiad, sprzątanie itd. Czasem rzeczy nieprzewidziane, kiedy wszystko jest pod górkę. Przygotowałam 7 pomysłów na rodzinne oszczędzanie czasu.
Dziecko marudzi, mleko wykipiało, budzik nie zadzwonił (jasne, że przy większości maluchów budzik jest kompletnie bezużyteczny). Sama przez to przeszłam, dlatego interesują mnie sposoby na rodzinne oszczędzanie czasu.
Wiem, jak irytująca jest świadomość, że po prostu tracę czas. Albo może raczej, że mam go za mało. Doba jest za krótka. Najgorzej bywało kiedy Karolina była młodsza, bo dochodziło niewyspanie. Często musiałam coś robić od nowa (lub wcale), bo: zabrakło mi mąki do naleśników, bo mogłam sobie to wyprasować wczoraj (wtedy bym zauważyła, że plama po zupie marchewkowej się nie sprała) itd.
Po kilku takich chaotycznych miesiącach, kiedy czułam, że z jakiegoś powodu naprawdę nie mam na nic czasu, postanowiłam wcielić w życie plan ogarnięcia rzeczywistości. Tak na próbę. Uznałam, że co mi szkodzi.
Tego nie uczą w szkole! A powinni!
Żeby ogarnąć ten plan, musiałam się trochę podszkolić. Nocami, a jakże albo podczas spaceru z bobasem (wtedy właśnie dotarło do mnie, że dla wielu mam podcasty są wygodną formą edukacji lub rozrywki). Wiem, że są ludzie, którzy lubią i potrafią żyć w kompletnym chaosie. Ja za tym nie przepadam. Wolę mieć zaplanowane. I jeszcze lubię mieć plan B – na wszelki wypadek. Przy dziecku (lub dzieciach) to bardzo ułatwia życie.
W sumie ta nauka planowania zabrała mi cały pierwszy rok życia Karoliny. Trenowałam, wdrażałam różne warianty i testowałam rozwiązania.
Okazało się jednak, że oszczędzanie czasu i sposoby dążenia do tego, zmieniają się wraz z dorastaniem dziecka. To jasne, że z części obowiązków np. pielęgnacyjnych, można zrezygnować kiedy pociecha większa i samodzielna. Jednak w zamian dochodzą nowe – choćby szkolne i przedszkolne. Więc zawsze coś.
Kilka minut dziennie
Zebrałam kilka praktycznych wskazówek na to, jak każdego dnia/tygodnia oszczędzić kilka minut. Po co? Żeby złapać odrobinę oddechu o poranku. Wtedy najczęściej jest nerwowo. Żeby ze spokojnym sumieniem poleżeć sobie w kąpieli z pianą i dobrą książką. To nie są wyczyny spektakularne. Nie dostaje się za nie nagrody. To tylko (aż) zadbanie o sobie.
Zapytałam niedawno mamy, co robią gdy nagle dostają od losu 2-3 godziny wolnego czasu np. babcia zabiera dzieci do kina? Większość odpowiedziała, że bierze się za pranie, sprzątanie, gotowanie. Mniejszość mówiła o relaksie. A to jest bardzo ważny element bycia mamą.
Wydaje ci się, że tego nie potrzebujesz? Spróbuj, sprawdź jaka jest różnica między jakością życia w chaosie, wiecznym pędzie (nie znaczy to wcale, że brak w nim miejsca na spontaniczność) i w porządku, gdzie masz możliwość wygospodarować trochę czasu tylko dla siebie. Jestem ciekawa, jak to widzisz w swojej codzienności?
Lista spraw do załatwienia
To jedno z ważniejszych narzędzi w mojej pracy, ale też w domu. Nie przepadam za robieniem codziennie kilkudziesięciu list, ale kiedy np. idę na zakupy, to zawsze staram się taką mieć. Mieć to jedno, a trzymać się jej, to już zupełnie co innego. Wiem, że kupowanie rzeczy wyłącznie z listy jest sporym wyzwaniem. Ale spróbuj, bo to nie tylko oszczędność twojego czasu, ale też oszczędność pieniędzy.
Generalnie staram się też nie chodzić z dzieckiem na zakupy. Czasem jednak nie ma wyjścia. Wtedy nici z oszczędzania czasu (przecież wszystko takie ciekawe, trzeba dotknąć, zrzucić z półki, obejrzeć). Za to lista jest argumentem, który pozwala mi nie kupować wszystkiego, co wpadnie dziecku w oko.
Kiedy mnie pyta o zakup jakiejś pierdoły, to ja ją proszę żeby sprawdziła, czy to jest na naszej liście. Razem czytamy i jeśli nie ma, to jakoś tak łatwiej jej zrozumieć, że Nie tym razem.
To wspólne sprawdzanie listy uczy dziecko kupowania tego, co jest na niej zapisane. Planowane kupowanie. Nawyk, którego brakuje naszemu pokoleniu (z różnych powodów) na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Sklep online to wygoda
Co tylko możesz, załatwiaj przez internet. To jest oszczędność czasu. Jeśli możesz kupować sprawunki spożywcze, to oczywiście także to rób. Z listą w ręku. Same plusy: nie dźwigasz ciężkich toreb, nie lecisz do marketu, w którym najczęściej ludzie kichają, prychają (zarażają – to moja lekka fobia) lub przychodzą często połazić. Z pewnością nie zależy im na twoim czasie.
Możesz kupić na zapas. Więcej. Nie brzmi jak oszczędność pieniędzy, ale sama wiesz, że kupowanie w większych opakowaniach często jest bardziej opłacalne niż bieganie po każdy jeden produkt do pobliskiego spożywczaka.
To samo dotyczy załatwiania spraw urzędowych. Korzystanie z internetowych usług bankowych to już codzienność. Ale przecież możesz też online kupować prezenty dla najbliższych. Bez wychodzenia z domu, stania w długich (przedświątecznych kolejkach). Możesz sobie spokojnie poczytać opinie użytkowników o danej rzeczy. Tego w sklepie nie masz.
Za to w zwykłym sklepie możesz daną rzecz pooglądać. Kupowanie online tego ci nie daje. Wszystko jak widać ma swoje plusy i minusy. Jednak w ramach oszczędzania czasu (i nerwów), ja zdecydowanie wolę kupować niektóre prezenty przez internet. Zerknij na listę prezentów, które mogą ucieszyć tatę.
Na zapas
Jeśli masz gdzie trzymać zapasy, korzystaj z promocji na duże opakowania. Ostatnio mam mniej miejsca i mniej czasu. Skorzystałam więc pierwszy raz z porad dotyczących robienia posiłków na zapas. Kupuję produkty na tydzień i poświęcam 3 godziny na przygotowanie obiadów, które potem zamrażam w najróżniejszych porcjach i konfiguracjach.
Sprawdza się. Wiadomo, że każdy ma swój tryb dnia i u każdego działa to inaczej. Ja pracuję w domu i teoretycznie mogłabym ugotować obiad. Jednak jeśli zabieram się codziennie za gotowanie, to nie starcza mi czasu na sprawy zawodowe. Dlatego ułatwiłam sobie życie.
Poświęciłam jedno popołudnie i jestem zadowolona z efektów. Przede wszystkim dlatego, że nie muszę się zastanawiać, co na obiad? Mam zamrożony świetny, świeży, zdrowy posiłek. Wiem, co podaję mojej rodzinie na talerzu. Rano wyjmuję z zamrażarki i po południu jest gotowy do odgrzania.
Świetnie bawiłam się przy gotowaniu z dzieckiem. Przecież jest mnóstwo spraw, w które możesz zaangażować kilkulatka podczas tego wielkiego gotowania. Mycie warzyw, mieszanie, dolewanie, przyprawianie, krojenie itd. Przy okazji dziecko ma poczucie, że wspólnie decydujecie o tym, jak te posiłki mają wyglądać. Jeśli ma ochotę na krokiety ze szpinakiem, to planuję szpinak, jeśli z mielonym indykiem, to też nie ma sprawy. Samodzielność i duma z takiego dorosłego zajęcia.
Dzięki temu zabiegowi, nie mam też tylu naczyń do mycia. Jeśli gotujesz w domu, to wiesz, że codziennie do przygotowania obiadu trzeba pobrudzić całkiem sporo tzw. garów. Gotowy posiłek rozwiązuje ten problem. Potrzebuję patelni lub naczynia żaroodpornego. Nic więcej. Podczas podgrzewania robię szybką sałatkę i gotowe.
To samo dotyczy przetworów i słoików. Jeśli lubisz i masz ochotę, to zamykaj sezonowe owoce i warzywa w słoikach. To wielka wygoda, kiedy potem tylko sięgasz do spiżarki i już masz pyszny i zdrowy deser czy choćby dżem do szybkich naleśników. To też ogromna oszczędność pieniędzy, bo przecież w sezonie sporo rzeczy kupisz taniej.
Kalendarz i planner w jednym
Lista często dotyczy tego, co jest pilne do zrobienia. Wtedy połączona jest z kalendarzem, a właściwie rodzinnym plannerem. Bardzo ważne narzędzie organizacyjne w naszym domu. Wiem, że dostępne są teraz elektroniczne aplikacje i kalendarze online. Jednak mam powód żeby korzystać z tego tradycyjnego. Właśnie ze względu na dziecko i dostępność tego kalendarza dla najmłodszych członków rodziny.
Planner wisi na ścianie w dostępnym miejscu i wpisujemy do niego wszystkie ważne sprawy do załatwienia w danym miesiącu. Oczywiście niemal codziennie coś dokładamy, odejmujemy lub zmieniamy. Jest trochę pokreślony. Czasem Karolina coś narysuje w ramach napisania, ale zauważyłam, że w wieku lat sześciu, nauczyła się go po prostu świadomie używać.
Dzięki plannerowi wiem, co jest do załatwienia i jak powinnam organizować swój dzień, żeby nie tracić czasu np. na odprowadzenie dziecka do szkoły, powrót do domu i ponowne wyjście na pocztę. Przecież można to załatwić za jednym zamachem. Tylko trzeba pamiętać o tych listach, paczkach, przekazach czy rachunkach, prawda? Hasło poczta w kalendarzu, robi swoje.
To samo dotyczy planowania z wyprzedzeniem np. zaproszenia na kinderbale (wtedy trzeba przecież wcześniej jeszcze kupić prezent), wizyty u lekarza i oczywiście urodziny i imieniny krewnych i znajomych. Jeśli obchodzisz, pamiętasz, dzwonisz, to kalendarz-przypominajka jest cudownym wynalazkiem.
Można używać do tego przypominajek elektronicznych, ale wtedy dziecko ma do tego mniejszy dostęp. A zakładam, że jeśli już obchodzisz i dzwonisz, to chciałabyś nauczyć pociechę pamiętania o ważnych datach. Widząc je zapisane w rodzinnym kalendarzu, będzie zwracała na te wydarzenia większą uwagę.
Wyrzuć te zabawki. Kiedyś ci podziękuje!
Im więcej ich masz, tym więcej z nimi roboty. Choćby przy prasowaniu. Miło mieć dużo ubrań dla siebie i dziecka, ale prawda jest taka, że na co dzień, nosisz ich tylko część. Wyselekcjonuj rzeczy, z których korzystasz, a resztę oddaj potrzebującym. Mniej prania, mniej wieszania, mniej prasowania. Więcej czasu.
To samo dotyczy wszystkich innych gratów w domu. Zabawek dziecka, też!
Jeśli tylko ich nie używasz, to się pozbądź. Wiem, że ciężko się pozbywać całkiem dobrych rzeczy (bo kiedyś może się przydać), ale to naprawdę bardzo wyzwalające uczucie. Im więcej się pozbędziesz tym lżejsza się poczujesz. Najczęściej to kiedyś, nigdy nie następuje.
Mając mnóstwo gratów musisz przecież czyścić, pielęgnować, dbać o nie, odkurzać. W przypadku nadmiaru zabawek dziecka jeszcze dodatkowo się o nie potykasz, prawda? A to jest denerwujące. Każdy chce żeby jego pociecha miała fajne zabawki, to jasne. Jednak tu raczej nie chodzi o ich ilość tylko jakość i wasze wspólne zabawy.
Zerknij na zestawienie pt. 90 zabawek dobranych do wieku i potrzeb dziecka 0‑8 lat. Kompletny przewodnik z przykładami zabaw >>, w którm staram się podpowiedzieć, jak dobrać zabawkę do wieku dziecka i móc z niej korzystać przez lata. Tym samym oszczędzasz nie tylko czas np. przy sprzątaniu, ale też pieniądze.
Deleguj obowiązki domowe
Nie jesteś jedyną osobą odpowiedzialną za ład rodzinny. Przez ład mam na myśli sprzątanie, kupowanie, robienie list, pilnowanie kalendarza i całą resztę. Im szybciej nauczysz dzieci sprzątać po sobie zabawki, tym mniej będziesz miała przy tym roboty. O zaangażowaniu taty nie wspominam, bo to oczywiste.
Czasem nie trzeba specjalnie uczyć. Kiedy dziecko widzi rodziców dbających o otoczenie, w którym żyjecie, stanie się to dla nie go zupełnie normalne. Jeśli nie możecie się (rodzinnie) dogadać, co kto ma robić i za co jest odpowiedzialny, to sprawdzi się lista obowiązków. Na piśmie.
Do tego potrzebna jest jedna rodzinna narada i ustalenie reguł, których będziecie się potem trzymać. Oczywiście po jakimś czasie można je zmienić, ale niech to będzie np. raz w miesiącu (lub rzadziej). Bo skupianie się na ulepszaniu zamiast działania, jest po prostu stratą czasu. Usiądźcie raz i ustalcie tak, żeby wszyscy wiedzieli, co i kiedy mają robić.
Nie chodzi o to, żeby podczas tej debaty wszystkich zadowolić, ale żeby uświadomić, kto jest za co odpowiedzialny. Jasne, że dziecku może się nie podobać obowiązek odkurzania pokoju, bo to jest nudna czynność. Tak jak tobie nie musi się podobać np. mycie łazienki. Trzeba to robić żeby nie żyć w chlewie. To jest główna i najważniejsza informacja na temat delegowania obowiązków (tych związanych ze sprzątaniem).
Obowiązki niekoniecznie są przyjemnością. To sprawy, które trzeba załatwić i już. Codzienne tracenie czasu (i nerwów) na jałowe dyskusje dlaczego, kto, po co i kiedy, jest trochę bez sensu. Rodzina to grupa osób mieszkających razem i odpowiedzialnych za siebie nawzajem. Ta odpowiedzialność to także wywiązywanie się z obowiązków. Oczywiście na miarę możliwości każdego członka rodziny.
Naucz dziecko planowania
Jeszcze jednym sposobem, którego staram się nauczyć też Karolinę, jest szykowanie różnych rzeczy wcześniej. Czyli nie na ostatnią chwilę. Dotyczy to właściwie wielu spraw.
- Jeśli idę na urodziny, to prezent kupuję (lub samodzielnie robię) min. dwa dni wcześniej (zawsze wtedy zostaje tych kilkanaście godzin zapasu, gdyby coś niespodziewanego wyskoczyło)
- Lekcje odrabiam przed 19:00 (potem już nie ma mowy o oszczędności czasu, bo są tylko zmęczenie, poganiania i nerwówka).
- Ubrania na kolejny dzień przygotowuję wieczorem (rano jest trudniej ogarnąć rzeczywistość).
- Listę zakupów (wisi przy kalendarzu rodzinnym) uzupełniam przez cały tydzień (usiłowanie zrobienia jej tuż przed zakupami lub za jednym razem, zawsze kończy się zapomnieniem o czymś ważnym).
- Jeśli mam w planach gości na kilka dni z nocowaniem, przygotowuję przynajmniej dwa mrożone posiłki w większej ilości, żebym się nie wkurzała i nie traciła czasu przy garach, kiedy oni np. idą na spacer.
- Plecak szkolny/przedszkolny powinien być spakowany wieczorem i czekać rano jedynie na wrzucenie na plecy.
Relaks dla rodziców
A teraz najważniejsze pytanie. Jak wykorzystasz ten zaoszczędzony czas (pieniądze i nerwy)? Tu moja lista propozycji do poczytania w wolnej chwili: Poradniki dla rodziców >>
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
1. Gotujemy czesto razem z córką. Raz ze spędzam z nią czas, dla niej to zabawa a wynikiem jest pyszny podwieczorek czy sniadanie 🙂
2. Robimy codziennie małe zakupy w pobliskim sklepie- nie tracimy ani czasu ani pieniedzy w marketach oddalonych o kilkanascie km od nas, tam zawsze kupi sie cos wiecej niz trzeba
3. Saniadanie do pracy, na pierwszą zmiane, przygotowywuje sobie wieczorem, potem wyjmuje tylko z lodówki i pakuje do torebki 🙂 Ubrania tak samo- żeby juz sie nie tłuc, nie marnowac czasu na szukanie czegos, mam naszykowane dzien wcześniej.
4. Zupy, jak zostanie, wlewam do słoika jeszcze gorącą i zakrecam. Mam juz szybki obiad jesli cos wyskoczy niespodziewanego, a na obiad piszemy sie tylko ja z cóką.
5. Uwielbiamy potrawy jednogarnkowe! Duzo zaoszczedzonego czasu i mycia.
6. No i posiadanie zmywarki. Nie stoimy przy zlewie, zawsze to kilka minut 🙂
Moje sposoby na oszczędzanie czasu:
1. Czytanie bloga Tylko dla mam i wielu innych, dzieki ktorym znajduje zabawy, eksperymenty zajmujące moje dziecko i pozwalające mi na ogarnięcie w tym czasie bieżących obowiazkow:)
2. Słoiki-podczas wyjazdów do dziadkow prosimy babcie o przygotowanie słoików z domowym jedzeniem, dzieki czemu przez jakis czas nie trzeba gotowac obiadów:)
3. Zasada najpierw obowiązki potem przyjemność, po zaśnięciu dziecka wyznaczam 3 bieżące obowiązki ( tylko te najwazniejsze) i potem mam chwile dla siebie
Gdy córeczka była mniejsza i lubiła zasypiać w chuście, to tak planowałam dzień, żeby np. podczas jej usypiania (gdy była zawiązana w chuście) zmywałam naczynia, albo odkurzałam – dzięki temu po odłożeniu jej do łóżeczka, miałam chwilę dla siebie 🙂
teraz, gdy jest już starsza, staram się jak najwięcej zrobić z nią wspólnie – Mała bardzo chętnie pomaga mi w sprzątaniu, czy gotowaniu – coś przecież zawsze znajdzie się żeby w jakiś sposób ją zaangażować. Dążę do tego, aby w czasie jej drzemki (teraz to już tylko jedna w ciągu całego dnia), mieć chwilę oddechu.
A my ostatnio .tzn.ja z dziewczynkami składamy pranie już wysuszone:) A ile śmiechu przy segregowaniu co do kogo należy i na którą „kupkę” odłożyć. Młodsza córka najwięcej radochy ma ze zdejmowania bielizny z żabek:). A później dziewczynki zanoszą do odpowiednich szufladek:). Do tej pory robiłam to sama .
Moje rady:
1. Kupić Roombę niech za nas odkurza
2. Kupić mopa parowego co świetnie sprząta podłogi i nie zostawia wody na podłodze schnie w 2 minuty
3. kupić slowcookera niech za nas gotuje
4. Zmywarka – jeśli jeszcze ktoś nie ma;)
Dzięki za artykuł.
Moi pomocnicy to z pewnością roomba i zmywarka 🙂 Kiedy one pracują, ja spędzam czas z dziećmi 🙂
U mnie wygląda tak:
Irobot Roomba – mega oszczędność czasu przy zwierzakach
Zmywarka Beko – oszczędność czasu i wody
Pralko suszarka Samsung – Pierze i suszy, coś pięknego
3 rzeczy MUST HAVE !
Także odkurzacz priorytetem ! iRobot Combo. Robot spisuje się bardzo dobrze. Sprząta około półtorej do dwóch godzin, zależy od powierzchni. Dokładnie mopuje podłogi. Fajna oszczednośc czasu
zazdroszczę, bo ja się zraziłam do robotów po nieudanym zakupie roborocka :/