Reklama

Zadanie domowe. To trudniejsze niż myślałam, bo teoretycznie dotyczy uczniów. W dużym jednak stopniu dotyczy także rodziców, a nawet całej rodziny. To smutne i denerwujące, bo przecież ja już odbębniłam swoje w szkole. Dzisiaj o tym męczącym obowiązku porozmawiamy na blogu Tylko dla Mam. 

Niedawno uczestniczyłam w konferencji dotyczącej edukacji wczesnoszkolnej. Poruszaliśmy tam m.in. zagadnienia związane z zadawaniem prac domowych. Dowiedziałam się, że obecnie obowiązującym trendem jest niezadawanie codziennych prac domowych. Rozumiem, że to trend obowiązujący na świecie, bo jakoś w Polsce wciąż słyszę narzekania na zbyt dużo zadane.

I teraz – w sprawie tego trendu – rodzą się dwa pytania. Pierwsze ze strony nauczycieli: Jak to zrobić, skoro program tak przepełniony, a czasu tak niewiele na lekcji? I drugie ze strony rodziców: Dlaczego tego jest tak dużo? Pewnie uczniowie też mają jakieś pytania w tej sprawie, ale wiadomo, że uczniów nikt nie słucha, a zadanie domowe ma być odrobione i już.

Zadanie domowe

Od razu powiem jakie jest moje stanowisko. Jestem zdecydowanie przeciwna zadawaniu codziennych prac domowych, wymagających ślęczenia rodzica i dziecka nad stertą książek. Mam na myśli (zwłaszcza, choć nie tylko) uczniów edukacji wczesnoszkolnej.

Jako rodzic bardzo się cieszę, że moja pociecha dorasta i rozpoczyna przygodę ze szkołą. Ale chciałabym, żeby to właśnie dziecko (a nie ja – po raz kolejny) rozpoczęło tę przygodę. Chętnie wspieram, motywuję do podejmowania codziennych wyzwań, cieszę się sukcesami, martwię porażkami i na tym chciałabym poprzestać. A trochę się nie da, kiedy do gry wchodzi zadanie domowe.

Każdy potrzebuje odpoczynku

Najgorzej jest kiedy odbierasz (zmęczona) dziecko (też zmęczone) ze świetlicy i ciągle masz z tyłu głowy, że za chwilę trzeba siadać do lekcji. Zwłaszcza młodsze (ale w sumie wszystkie) dzieci potrzebują po szkole oddechu, zabawy i wytchnienia. Niech się nawet nudzą, marudzą, szwędają po podwórku z kolegami. To tylko dla laika jest bezproduktywne spędzanie czasu. To się nazywa odpoczynek. Dzieci potrzebują go tak samo jak dorośli. Praca domowa, to (jak sama nazwa wskazuje) jest praca, nie odpoczynek.

Nauczyciele również go potrzebują. Nie wiem na czym więc polega to lubowanie się (u niektórych, nie twierdzę, że u wszystkich) w zadawaniu, a potem konieczność sprawdzania tego, co uczniowie przynieśli z domu. Jak rozumiem, plan działań w trakcje lekcji jest tak napięty, że trzeba zadawać zadanie domowe.

Tylko po co, kiedy najczęściej nauczyciel nie ma czasu na sprawdzanie zadań w szkole? Musi więc to robić w domu. Domyślam się, że to wkurzające, takie zabieranie pracy do domu. A może by tak z tego zrezygnować? Dać sobie i uczniowi odpocząć w domu?

Nie lubię zadań domowych

Jeśli chodzi o młodsze dzieci, to pewnie będą pisały mniej starannie przez jakiś czas, bo niewyćwiczona tysiącem szlaczków ręka, nabierze wprawy gdzieś dopiero w drugiej klasie. Może by mnie to zmartwiło, gdyby dziecko miało w planach kaligrafowanie listów do całej rodziny i szeroką korespondencję z przyjaciółmi. Ale póki co, nie ma takich planów.

Nie zmuszałam Karoliny do pisania jako sześciolatki, bo nie posłałam jej do pierwszej klasy. Nie miała ochoty na pisanie i już. Za to była szczęśliwa i wypoczęta. Zatem ominął mnie dylemat wielu rodziców sześciolatków: ładny charakter pisma, czy wypoczęte dziecko? Dziecko w szkole raczej nie ma wyboru. Dzisiaj – jako siedmiolatka – Karolina pisze ładnie i bez najmniejszych problemów, choć wciąż za tym nie przepada. Czy coś się stło, że naucyzła się pisać w wieku lat siedmiu? Nic, zupełnie nic.

Zaangażowany rodzic

Wiem, że nauczyciele zdają sobie sprawę z tego, że zadanie domowe nie jest jedynie dla ucznia. Angażuje najczęściej całą rodzinę. A już na pewno reorganizuje jej życie. Bo jeśli dziecko (zwłaszcza młodsze) ma 2-3 strony szlaczków i liter do napisania, to wiem, że nie machnie tego w pół godziny. Za trudne to dla takiego malucha.

Na zadanie domowe trzeba planować jakieś 1,5-2 godziny dziennie. Nie można więc po szkole jechać na kawę do babci, bo wtedy pisanie zadania zostanie na późny wieczór, kiedy ani dziecko, ani rodzice nie mają na to najmniejszej ochoty. Rozumiem, że można tak poświęcić dzień czy dwa w tygodniu. Spoko. Ale każdego dnia? Po co?

Projekt zamiast codziennego zadania

Bardzo mądrym rozwiązaniem, jeśli chodzi o zadawanie prac domowych, wydają się być projekty. To większe wyzwania, wymagające zaplanowania, przygotowania, przemyślenia. Zadaje się je raz w tygodniu, ale nie z dnia na dzień. Dziecko ma kilka dni na zebranie materiałów i przygotowanie projektu według wskazówek, ale też i własnego pomysłu. Chodzi o to, by maluch ogarnął, zrozumiał temat, a nie jedynie wykonał zadanie domowe nie wychodząc za linię. Oczywiście szlaczek może być jego częścią, ale nie jedyną.

Projekty przygotowują dziecko do podejmowania nowych wyzwań w przyszłości, samodzielności i twórczego wyrażania własnych przemyśleń. I taka praca domowa to jest coś. Coś, na co dzieci (czasem też i dorośli) czekają z niecierpliwością. Projekt może być zdjęciem, albumem, zeszytem, notatnikiem, rysunkiem, klaserem, plakatem, uszytą poduszką, pamiątką pożyczoną od babci. No, właściwie wszystkiem.

Nowe umiejętności

Dziecko angażuje się w przygotowanie takiego zadania domowegoz zapałem i kreatywnością, zależnymi od stopnia zainteresowania tematem. Więc taka praca nie jest „na ocenę”, a często jest „na współpracę”. Jednych kręcą bardziej zawody sportowe, inni wolą malarstwo współczesne i to w tych projektach widać na pierwszy rzut oka. Dzieciaki dzielą się swoją wiedzą i umiejętnościami, przy okazji integrują i uczą współpracy w małych grupach.

Piękno projektów polega też na tym, że nie da się na ich podstawie porównywać dzieci. Bo każdy może mieć inny pomysł na przedstawienie danego tematu. Jasne, że czasem rodzice bardzo pomogą w przygotowaniu i to od razu widać. Ale czy nie taki jest zamysł nauczania? Żeby angażować w zabawę i naukę także środowisko rodzinne, przyjaciół, rówieśników?

Nauczycielowi wystarczą dwa pytania do dziecka by wiedział, w jakim stopniu pomagało w przygotowaniu projektu. To o wiele lepsze niż sprawdzanie po szkole, zapisanych drobnym druczkiem tysięcy kartek, którymi zarówno rodzice, uczniowie i nauczyciele są śmiertelnie znudzeni.

Nie raz bywa, że to rodzice ślęczą nad tymi literami czy szlaczkami, żeby zadanie domowe było zrobione i żeby dać dziecku chwilę wytchnienia. Bo przecież te zadania w młodszych klasach nie są na ocenę. Więc po co rodzic nad nimi siedzi? Żeby nauczyciel się nie czepiał? To w końcu dziecko czy rodzic rozpoczynają przygodę ze szkołą?

Jak namówić do odrabiania lekcji?

Dobrze wiem, że dość idealistycznie podchodzę do tematu zadań domowych, ale tak mi się właśnie marzy. Schodząc z chmur i podrzucam kilka konkretnych wskazówek na to, jak zachęcić dziecko do samodzielnego odrabiania prac domowych.

Jest to proces – zajmuje czas. Wymaga konsekwencji, a z tym zawsze ciężko. Jednak w dłuższej perspektywie, inwestycja czasu i energii zwróci się, bo dziecko będzie potrzebowało coraz mniej twojej pomocy.

1. Znajdź pozytywy, bo zadanie domowe to nie kara

Wiem, że ciężko, kiedy zadanie domowe (często słusznie) uważa się za mordęgę i udręczenie. Jednak pozytywy też są (pod warunkiem, że zadanie domowe jest choć odrobinę przemyślane przez nauczyciela):

  • pomaga utrwalić materiał (o ile jest powtórką tego co było na lekcji, a nie nakazem przerobienia nowego tematu),
  • dzięki niemu możesz nauczyć dziecko korzystania z różnych źródeł wiedzy przy badaniu nowego tematu (właśnie projekt),
  • uczy systematyczności i koncentracji,
  • uczy planowania czasu i wybierania najważniejszych działań,
  • powtarzając te same czynności, dziecko ćwiczy się we wprawnym ich wykonywaniu np. liczenie, pisanie,
  • jest dobrym sposobem na ćwiczenie pamięci,
  • pozwala rozwinąć zainteresowania dziecka w danej dziedzinie.

Wolne dla rodzica

Jest całkiem spore grono rodziców, które jako pozytyw dorzuciłoby: zadanie domowe zajmuje dziecko na długi czas, a to lepsze niż gapienie się w telewizor czy nuda. Traktowanie zadania domowego jako niańki do dziecka i wymówki, by nie spędzać wspólnie czasu, jest co najmniej nieporozumieniem. Oczywiście daje to rodzicowi dziecka samodzielnie odrabiającego lekcje, czas dla siebie (pewnie na obowiązki domowe), ale ten czas ma swoją cenę.

Ten czas sprawia, że dziecko nie odpoczywa po szkole (czyt. po pracy), a efekty jego pracy w domu są najcześciej mizerne. Jednocześnie, ci sami rodzice byliby święcie oburzeni i gotowi do ogólnokrajowego strajku, gdyby szef im codziennie kazał pracować po pracy, przez jakieś 2 godziny. Nawet jeśli ta domowa, dwugodzinna praca związana byłaby wyłącznie z ich rozwojem osobistym.

2. Czas i miejsce na zadanie domowe

  • Ustal konkretne godziny odrabiania zadania domowego. Nie może to być za późno, bo wiadomo, że wszyscy jeście zmęczeni. Nie może też być za wcześnie, bo dziecko musi mieć chwilę dla siebie po szkole.
  • Obiecaj sobie, że nie odpuścisz. Maluch nie będzie do ciebie przybiegał wołając, że przyszła pora na zadanie domowe. Nastolatek, tym bardziej. Pilnowanie czasu zostaje (i chyba już zawsze będzie) na twojej głowie.
  • Mogą się zdarzyć wyjątkowe sytuacje np. urodziny babci, ale naprawdę wyjątkowe. To, że akurat w porze odrabiania lekcji wpadła sąsiadka z dzieciakami na kawkę, nie jest wyjątkową sytuacją. Sąsiadów i kolegów z podwórka też trzeba będzie nauczyć waszego nowego grafiku.
  • Bardzo motywująca jest perspektywa wyjścia na podwórko po odrobieniu lekcji. Uważaj przy tym, żeby podwórko nie stało się wyłącznie formą szantażu. Jednak stanowczo przestrzegaj zasady – dłuższa zabawa na podwórku dopiero jak odrobisz zadanie domowe. Na krótszą można wyskoczyć po obiedzie np. pół godziny. Negocjowanie wprowadzanych zasad to też dłuższy temat, którym omówiłam przy okazji artykułu pt. Jak oderwać dziecko od komórki? >>

Zdaję sobie sprawę z tego (i ubolewam), że często już na dłuższe podwórko nie wystarcza czasu. To jest właśnie najsmutniejsza część bycia uczniem – brak czasu na spontaniczną zabawę i relaks. Kiedy mam taki dzień, staram się chociaż wrócić z Karoliną na piechotę ze szkoły do domu. Zajmuje nam to dodatkowe 30 minut, ale to zawsze chwila bez książek, na powietrzu.

Wygodne miejsce pracy

Miejsce na zadanie domowe powinno być posprzątane, ciche, wywietrzone i zawsze to samo. Może to być stół w kuchni albo biurko w pokoju dziecka. Nieważne gdzie, ważne żeby było wygodnie, czysto i bez zakłóceń. Bez telewizora w tle i bez resztek obiadu na stole.

Porządek w otoczeniu to też porządek w głowie. Wiem, że brzmi to niczym porada perfekcyjnej pani domu. Ale to jest prawda i to udokumentowana badaniami. Wyczyszczenie blatu biurka ze wszystkich zbędnych rzeczy nie jest jakimś wielkim wyzwaniem, prawda?

3. Stan ogólny delikwenta

Najedzone dziecko to dziecko spokojniejsze. Bardzo wierzę w to, że jesteśmy tym, co jemy. Wiadomo, że głodny uczeń to zły uczeń. Przejedzony zresztą tak samo. Jedzący śmieci – również. Jeśli tuż przed lekcjami nakarmisz dziecko sporą dawką cukru, to zapomnij o koncentracji przez najbliższy czas. Taka prosta prawda, której mało kto się tak do końca przygląda.

W tym wypadku ma też znaczenie, o której godzinie uczeń chodzi spać i wstaje. Zapewnienie odpowiedniej ilości snu jest podstawą do sensownego funkcjonowania. Nie mam na myśli wyłącznie zadań.

To samo ze wspomnianą wyżej dawką ruchu na powietrzu. To chyba najtrudniejsza część, zwłaszcza dla dzieci mieszkających w mieście.

4. Rutynowe zadanie domowe

Zadanie domowe to codzienna rutyna. Jeśli zaczniesz ją traktować jak mycie zębów czy wieczorną kąpiel, czyli jako oczywistość, może łatwiej będzie się z nimi pogodzić także i dziecku. Rutyna dotyczy wszystkiego: czas, miejsce, dobre oświetlenie, wypoczynek, jedzenie.

To też pakowanie plecaka i sprzątanie po odrobieniu zadania. Żmudna i nudna nauka systematyczności, bez której trudno funkcjonować w szkole, ale też przecież w domu. Jeśli twój uczeń po odrobieniu lekcji wstaje od stołu i zostawia wszystko tak jak jest, to pewnie dotrwa do gimnazjum w przekonaniu, że to wróżki pakują mu plecak i sprzątają ze stołu chlew, który zostawił umęczony zadaniem domowym, człowiek.

Im szybciej uświadomisz dziecku, że takie wróżki nie istnieją, tym szybciej nauczy się pakować i pilnować swoich rzeczy. To także pomaga w organizacji przyszłych zadań domowych i uczy skupienia na kończeniu rozpoczętej czynności.

Jeszcze więcej o motywowaniu do nauki powiedziałam w artykule pt. Jak zmotywować ucznia do nauki. 5 skutecznych sposobów >>

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.