Reklama

Jestem ciekawa, w jakim miesiącu urodziłaś swoją pociechę? Karolina ma urodziny w lipcu. W 2009 był bardzo upalny. Kiedy opadły emocje związane z porodem, zaczęłam się zastanawiać nad spacerami. Nad czym tu się właściwie zastanawiać? Nie zrozumie kto nie ma dziecka. Przede wszystkim nad pogodą: czy za mocno nie wieje, czy za zimno nie jest, czy słońce za bardzo nie świeci, czy za chwilę (jak tylko wytarabanię się z całym wózkowym ekwipunkiem) z tej szarej chmury nie lunie deszcz? Matka pogodynka – kolejna profesja do ogarnięcia o urodzeniu dziecka.

Pierwszy spacer z niemowlakiem

Wózek już od miesiąca czekał na sygnał do startu. I właściwie długo nie musiał czekać, bo jakieś dwa dni później odbyłyśmy nasz pierwszy spacer. Pamiętam to uczucie, niesamowite emocje. Mam chyba ze 100 zdjęć z pierwszego spaceru. Marek biegał z aparatem jakbyśmy były gwiazdami filmowymi. To miłe uczucie.

Samo jednak przechodzenie się po osiedlu było po prostu fantastyczne. Wydawało mi się, że wszyscy na nas patrzą i są z nas bardzo dumni. Dziś wiem, że to prawdopodobnie działały jeszcze hormony i pewnie nikt nie zwrócił na nas uwagi. Jeśli już, to zerknął na szaleńczo biegającego wokół wózka tatusia.

Może faktycznie ten pierwszy spacer nie był newsem na skalę światową, ale w naszym małym świecie niewątpliwie zapisał się jako ważne wydarzenie. Dlatego mijając uśmiechniętą mamę z gondolą też się zawsze uśmiecham, bo nie mam pewności, czy ona właśnie nie przeżywa swojego pierwszego spaceru z dzieckiem.

Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji»

Kolejne spacery

Oczywiście potem to wszystko powszednieje. Wózek się brudzi, jest jakby z każdym dniem cięższy, trudno nim manewrować przy wysokich krawężnikach, wąskich schodach i dziurawych chodnikach. Do tego dochodzi całe zamieszanie z ustawianiem parasolki. Na początku było nawet zabawnie, ale potem marzyłam o wynalazku, który sam będzie się naprowadzał na osłanianie dziecka przed słońcem.

Tak, codzienny spacer może wydać się czynnością nużącą, monotonną, powtarzalną, nudną, a nawet upierdliwą. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. A w tyle głowy wciąż włącza się alarm: Trzeba wychodzić! Trzeba wychodzić! I w tym wypadku zgadzam się z alarmem, też uważam, że trzeba wychodzić. I będąc mamą bobasa znalazłam sobie kilka powodów, by to robić:

  • Spacer z niemowlakiem jest jedną z głównych atrakcji rutynowego dnia, na który skazana jest mama. A tak, bo te dni na macierzyńskim są (i powinny być) rutynowe.
  • Spacer to możliwość zaczerpnięcia powietrza, bo nawet najpiękniejszy dom to jednak głównie cztery ściany, zamknięta przestrzeń, znany kurz i te same pyłki oraz drobnoustroje. A człowiek potrzebuje powietrza.
  • Spacer to zmiana otoczenia, bo znowu – nawet najpiękniejszy dom może się w końcu znudzić. Ile można przestawiać meble z jednego kąta w drugi?
  • Spacer daje okazję do pogadania z innymi mamami. Wiem, Facebook też daje taką okazję, ale w nieco innym, bardziej wirtualnym wymiarze. Zawieranie spacerowych znajomości procentuje w oczywisty sposób. Za kilka miesięcy twoja pociecha będzie się bawić w piaskownicy z pociechą koleżanki. A ty obgadując sąsiadów (no dobra, kontemplując piękno przyrody) pooddychasz chwilę z ulgą mając na oku (a nie w ramionach) pociechę.
  • Jednak przede wszystkim jest to szansa dla dziecka. Na otrzymanie odpowiedniej ilości witaminy D, wzmocnienie odporności, oddychanie świeżym powietrzem. Oczywiście przy okazji też poznawanie świata. Im starsze dziecko, tym ciekawsze te spacery.

 

spacer-z-niemowlakiem-mis

A gdy zimno na dworze?

Czy pogoda w naszym kraju im sprzyja? Jak najbardziej. Czasem marzy mi się australijskie słońce, jednak i ono ma swoje minusy. Mamy mieszkające na tamtym kontynencie mają ręce pełne roboty przy szukaniu cienia i ciągłym smarowaniu dziecka najmocniejszymi filtrami. A krem + dziecko + dużo piasku na plaży = wiadomo!

Dlatego tak bardzo lubię zimowe spacery. Rześkie powietrze, samo zdrowie. Tym bardziej, że (umówmy się) zimy u nas są ostatnio dość łaskawe. Mimo niedawnych mrozów, nadal uważm, że nie rzuają na kolana. Moja sześciolatka czekała na śnieg dwa lata (jesteśmy z Dolnego Śląska). I każdego dnia czuła się mocno oszukana. Ale mnie się taka lżejsza zima bardzo podoba.

Wyobrażam sobie, że gdybym miała pchać wózek z gondolą też wolałabym jej lekką odmianę. Przypominam sobie bardziej niż wyobrażam 🙂 Dzisiaj po prostu wygodniej manewrować i nie ma tej (zwłaszcza miejskiej) chlapy codziennie do ogarnięcia po powrocie do domu. Ale nawet gdyby padał śnieg i mróz szczypał w policzki, to i tak namawiałabym na spacer każdego dnia. Nie tylko z wózkiem, ale zwłaszcza z nim.

Starsze dzieci, te które nie potrzebują już wózków same się o niego najprawdopodobniej upomną. Gorzej z niemowlaczkami, bo jeszcze wypowiedzieć się nie potrafią. Są skazane na chęci mamy. A mamie nie zawsze musi się chcieć. Nawet jeśli się chce, to czasem dopadają wątpliwości: jak ubrać?, czy nie za zimno jednak?, a ten wiatr?

Jak to zrobić, żeby nie żałować?

  • Zimowe dziecko musisz o prostu przyzwyczaić do obniżonej temperatury. Napierw w mocno wywietrzonym pokoju, potem na balkonie, dopiero później na dworze.
  • Zawsze pamiętaj o odpowiedniej warstwie kremu na delikatnej skórze dziecka.
  • Nie przegrzewaj, ale też nie wyjmuj z wózka jeśli nie ma takiej konieczności.
  • Na zakupy to raczej bez pociechy. W sklepach gorąco i ludzie kichający dookoła.
  • Nie kozakuj gdy temperatury rekordowe. Poniżej 5 stopni mrozu może po prostu wróć do patentu z dobrze wywietrzonym pokojem.

Właśnie, z tym ubieraniem. Zanim się tego biednego bobasa wciśnie w kombinezon i czapę, to człowiek mokry. Nadaje się bardziej pod prysznic niż na spacer. I bez trudu znajdzie się wymówka, żeby dzisiaj jednak zostać w domu. No dobrze, jak raz się odpuści, to żadna afera. Matka też człowiek, ma prawo jej się nie chcieć.

Pamiętam, jak mi się przez trzy dni nie chciało. Oczywiście pogoda nie była cudowna, wiało i śnieżyło, to sobie postanowiłam odpuścić. Pierwszego dnia lekkie wyrzuty sumienia, ale spoko. Do ogarnięcia. Drugiego dnia jakoś zła byłam na wszystko, a najbardziej na pogodę, bo „nie dało się” wyjść. A już prawie chciałam. Trzeciego dnia dosłownie chodziłam po ścianach. Ja i moje półroczne dziecko. Tylko wtedy naprawdę nie dało się wyjść z domu, bo było mocno poniżej zera. I ten trzeci dzień, to była moja nauczka 🙂

Spacerowe wątpliwości

Ale wierzę, że mama może mieć wątpliwości, czy spacer w zimie to dobry pomysł. Zwłaszcza z malutkim bobasem. Gdy mam wątpliwości, to szukam ekspertów. Wątpliwości ludzka rzecz. A szukając dla trudnego tematu odpowiedzi, znalazłam znakomitych fachowców.

Stowarzyszenie BuggyGym, na co dzień organizujące treningi BuggyGym – fitness dla matek z małymi dziećmi w wózku. Rozpoczęło właśnie ogólnopolską kampanię społeczną Zima nie jest zła. Zachęcają rodziców niemowląt i małych dzieci do aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu w okresie zimowym.

Mają całe zastępy epspertów i wiedzę na temat aktywnego spędzania czasu z dzieckiem o każdej porze roku. Zajrzyj, zapytaj, zerknij na aktywne mamy. A jak już zerkniesz, to wskakuj w kurtkę i na spacer!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.