Reklama

Nie zawsze życie naszych dzieci będzie usłane różami, pełne uśmiechów i kompletnie pozbawione trosk. Chcielibyśmy żeby takie było. To normalne. Ale nie będzie.

Wczoraj jedna z mam w naszej grupie książkowej Aktywne Czytanie poprosiła o podrzucenie tytułów o niegrzecznych i agresywnych dzieciach. Jej córka jest malutka, a inne dzieci często wyrywają jej zabawki, popychają, biją więc chciała jej pokazać, że dzieci czasem takie po prostu są.

Serce mi pękło kiedy pomyślałam o tej małej. Cały dzień zastanawiałam się jak im pomóc i jakie tytuły podrzucić. Chyba miałam jakieś zaćmienie, bo przecież odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki. Zamiast pokazywać jakie dzieci potrafią być złe i że takie zachowania się zdarzają, naucz ją, jak sobie poradzić kiedy coś takiego się dzieje. Gdy w końcu to do mnie dotarło (lepiej późno niż wcale), reszta napisała się sama…

1. Nie jesteś ofiarą

Kiedy dziecko potknie się, coś się nie uda, nie zostanie zaakceptowane, nikt go nie zaprosi na urodziny czy nie wybierze do szkolnej drużyny, pokaż mu, że to nie jest koniec świata. Nie mówię o tym żeby tłumić emocje, gniew czy rozczarowanie. Nieraz pisałam o tym, że trzeba przerobić temat zamiast zamiatać go pod dywan.

Żałoba to słowo, które kojarzy się ze śmiercią. Temat przed którym wręcz panicznie chronimy nasze dzieci (chyba, że zdarza się w rodzinie coś, co już nie pozwala chronić i trzeba o śmierci porozmawiać). Jednak żałoba to też możliwość przeżycia żalu i smutku bez udawania, że mi nie zależy. I bez wmawiania dziecku, że na pewno zasługuje na coś lepszego niż ta głupia drużyna.

Skoro wiemy, że przykre sytuacje się zdarzają, nauczmy dziecko sobie z nimi radzić. Nagminnie spotykam się z żalem rodziców spowodowanym niesprawiedliwym traktowaniem dziecka w szkole. Dzieci często czują się traktowane niesprawiedliwe także w domu. Rywalizujące ze sobą rodzeństwa miewa często pretensje i żyje w poczuciu niesprawiedliwości. Zamiast wiecznie się w nim zanurzać, lepiej pokazać dziecku, że każde niepowodzenie można przekuć w coś dobrego.

Nie bez powodu tak wielu silnych, sławnych ludzi opowiada o nieszczęściach czy przykrych zdarzenia, które przeżyli na drodze do sukcesu. Każdy bez wyjątku mówi, że nie zamieniłby tych smutnych chwil na inne życie, bo wie, że z trudu włożonego w pokonanie przeciwności, wyrasta też coś dobrego. Zbieramy doświadczenia, jesteśmy mądrzejsi w przyszłości. Skąd ma wiedzieć o tym dziecko, które słyszy przy każdej porażce: Nie przejmuj się. To nie twoja wina. To oni się pomylili nie wybierając cię do drużyny.

Lepiej nauczyć wyciągania wniosków z przykrości, niesprawiedliwości, porażek, które nikogo w życiu nie omijają. Nie jesteś ofiarą, po prostu czasem przykre rzeczy się zdarzają. Bywa, że masz na to wpływ, a bywa, że to czysty przypadek. Pomyślmy wspólnie, co zrobić żebyś w przyszłości nie był postawiony w takiej sytuacji/zareagował inaczej/wiedział co powiedzieć.

Więcej na ten temat napisałam w artykule:

Trzy pytania do zadania codziennie przy kolacji

2. Rozwiń skrzydła

W życiu zdarzają się trudne sytuacje. Wiem, że każdy chciałby uchylić dziecku nieba i rozsypywać płatki róż pod stopami, ale jak się nad tym człowiek chwilę zastanowi to… czy na pewno? Raz, że to strasznie męczące tak usuwać każdą przeszkodę spod nóg. Mało tego, że usuwać to jeszcze przewidywać, co taką przeszkodą może być. Nie mówię o tym żeby nie pilnować dziecka, niech doświadcza ile zechce. Mówię o pozwalaniu na potknięcia i popełnianie błędów.

W wielu wypadkach te przeszkody są tylko w naszej głowie. Wydaje nam się, że zdarzy się coś okropnego i wolimy nie pozwolić dziecku doświadczać, żeby przypadkiem nasze czarne scenariusze się same nie napisały. To prosta droga do nadopiekuńczości i wychowania dziecka, które naprawdę będzie się bało podejmować wyzwania. Jakiekolwiek.

O ile jeszcze pod troskliwymi skrzydłami rodziców jakoś uda się przejść z tym strachem przez dzieciństwo i dorastanie, tak już w tej dorosłej części, własnych skrzydeł po prostu się nie ma. A nawet jeśli jakieś wyrosły, to człowiek za bardzo się boi, by je rozwinąć.

Więcej o tym opowiedziałam tutaj. Koniecznie zerknij jeśli czujesz, że (podobnie jak dla mnie, jakiś czas temu) nadopiekuńczość jest sporym tematem do przemyślenia.

Nie biegaj, bo się spocisz! Czy jestem nadopiekuńczą mamą?

3. Daj coś z siebie

Nie ma właściwie niczego dziwnego w stwierdzeniu, że dziecko dla rodzica jest całym światem. Ba, jest centrum wszechświata. Do pewnego wieku dzieci mają coś, co nazywa się wrodzonym egocentryzmem i uważają, że świat kręci się wokół nich. Kropka. Wynikają z tego różne hece, które my czasami nazywamy buntem dwulatka, histerią i trudnymi zachowaniami. Jeśli jest to naturalna faza rozwoju, to wystarczy za nią podążać.

Więcej o tym napisałam w tym artykule:

Skąd się biorą powody do histerii? I jak o niej rozmawiać kiedy pada pytanie „Co się stało?”

Przychodzi jednak taki czas (w przedszkolu) kiedy dziecko zaczyna rozumieć, że emocje innych też są ważne. Oprócz rozumienia, jest w stanie jeszcze się z nimi liczyć, choć w wielu przypadkach kompletnie nie wie, jak reagować na niektóre sytuacje więc się denerwuje lub je ignoruje. I będzie to robić, jeśli rodzic nie uwrażliwi dziecka na potrzeby innych.

Nie każdy ma wrodzoną umiejętność troszczenia się o innych. Altruiści oczywiście mają łatwiej, cała reszta powinna się tego nauczyć. Jak? Drobiazgami. Przychodzi mi do głowy pomysł mojej przyjaciółki, która posłała dziecko do pierwszej klasy. Dziecko to niejadek i najcześciej nie miało ochoty zjadać wszystkiego co mama naszykowała na drugie śniadanie. Mnóstwo dzieci wyrzuca niezjedzone śniadanie żeby rodzice się nie czepiali. Ona jednak powiedziała córce, żeby ta (zanim wyrzuci) zawsze na głos zapytała, czy ktoś ma ochotę na jabłko, kanapkę lub coś innego, czego nie miała zamiaru zjadać.

To niby tylko pytanie, ale nie jest tajemnicą, że w niemal każdej klasie znajdzie się dziecko, dla którego ten niechciany przez innych owoc czy batonik, może być jedynym posiłkiem w ciągu dnia. Pomyśl zanim wyrzucisz. Pomyśl o innych, to piękna lekcja dla małego dziecka. Wiem, że Tosia wyrośnie na dziewczynkę, która zawsze pomyśli zanim wyrzuci jedzenie. Nie dlatego, że jedzenia się nie wyrzuca, tylko dlatego, że ktoś obok może siedzieć głodny.

4. Nie jesteś pępkiem świata

Jasne, że dzieci są kluczowym elementem życia, wokół którego wszystko się kręci. Jednak warto pokazać im, że rodzice mają też kawałek świata tylko dla siebie. Mają swoje pasje, zainteresowania, nie zawieszają całego życia na dziecku (lub dzieciach).

Oczywiście kiedy maluchy potrzebują stałej opieki, to często nie ma wyjścia i człowiek musi poświęcić niemal cały czas dla nich. Często nie ma też siły, o czym sporo napisałam w tym artykule:

Dlaczego mówisz „halo” do kanapki? Jak brak snu wpływa na twoje życie?

Jednak z każdym rokiem, tego czasu dzieci potrzebują mniej lub inaczej. Nie będą się czuły komfortowo dorastając w poczuciu, że rodzice nie mają żadnych zainteresowań oprócz dzieci. To jest też ogromnie obciążające dla późniejszych dorosłych, od których tacy rodzice wciąż oczekują wiecznej uwagi i wspólnego spędzania czasu. Nie da się odciąć pępowiny i budować własnej rodziny w poczuciu winy, że tam w domu rodzice czekają i odliczają minuty do kolejnej wizyty syna czy córki.

Pokazanie, że własne zainteresowania i spędzanie czasu osobno jest dobre, to także ważna lekcja dla dziecka. Dzięki temu ma więcej szans na wykazanie się samodzielnością, odpowiedzialnością. Niech to będzie noc spędzona u babci od czasu do czasu, nawet drobiazg. Na tym polega odcinanie pępowiny.

5. Rodzicielstwo z poczucia winy

Wspominałam na początku o zagubieniu rodziców w wyborach wychowawczych. Jedną z takich bolączek są decyzje rodzicielskie podejmowane z poczucia winy. Oczywiście najcześciej mamy poczucie winy dlatego, że spędzamy z dzieckiem za mało czasu. Ale bywa też, że mamy wyrzuty sumienia z powodu skupienia na sobie (mówię o zdrowym egoizmie) lub np. braku cierpliwości. Rodzinne życie najcześciej sielanką w czystej postaci nie jest i zdarzają się różne potknięcia.

Jednak wynagradzanie dzieciom rodzicielskich skuch, rzeczami czy kolejnymi obietnicami, nie powinno być postawą, którą maluchy zapamiętają z rodzinnego domu. Zamiast kupować kolejny prezent na przeprosiny za to, że nie miało się czasu iść z dzieckiem do kina, zapomniało o czymś ważnym dla pociechy czy zignorowało problem, lepiej po prostu przyznać się do błędu.

O wiele łatwiej skłamać: Szef mnie zatrzymał dlatego nie odebrałam twojego tortu urodzinowego. Zwłaszcza, że dziecko nie ma możliwości zweryfikować tego co mówimy. Trudniej przyznać się do winy. Ale dzieci są naprawdę ufne i łatwo wybaczają, a pokazanie charakteru i dowagi oraz szczerości jest najlepszą lekcją do naśladowania. I to jest naprawdę wyczyn dodający rodzicielskiej pewności siebie, jeśli świadomie wybiera się wychowanie w szczerości. To wymaga odwagi i determinacji. Takich dorosłych powinny obserwować dzieci.

6. Szefa nie ma w domu

Czasami rozmawiam z rodzicami, którzy narzekają, że ich życie dyktowane jest tym czego chce dziecko. Podkreślam słowo „chce”, a nie np. potrzebuje. Założenie, że maluch zawsze wie czego chce jest dla mnie dość odważnym założeniem. A już założenie, że dziecko wie co jest najlepsze dla całej rodziny, jest dla mnie szaleństwem.

Napisałam sporo o tym, jak maluchy postrzegają świat, jak podejmują decyzję. Jasne, że czasami same nie wiedzą czego chcą. Nawet bardzo często, bo kierują się emocjonalną stroną mózgu, a nie (pojmowanym w dorosły sposób) logicznym myśleniem.

Tu znajdziesz więcej na ten temat:

Chcesz banana? Tak, nie, nie wiem! To jak w końcu rozmawiać z półtoraroczniakiem i dwulatkiem?

Oddanie dziecku steru, tylko po to żeby podążać za potrzebami, zachciankami czy sprawić przyjemność… jest nierozsądne. Jest też bardzo dużym obciążeniem dla dziecka. To nie ono jest dorosłe i nie potrzebuje takiej „władzy”. Na pewno natomiast potrzebuje rodziców przewodników, którzy potrafią czasami za dziecko podjąć decyzję. Nie dlatego, żeby pokazać kto tu rządzi, tylko dlatego, że potrafią przewidywać konsekwencje pewnych zdarzeń. Dziecko nie ma tylu doświadczeń więc nie umie tego najcześciej zrobić.

Weźmy choćby zasypianie. Jeśli maluch zasypia kiedy chce i jak chce, to jest spora szansa na to, że w przyszłości będzie potrzebował większego wsparcia w budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Niektórzy uważają, że takie codzienne rytuały są zbędne. Ja uważam, że są kluczem do wspierania w poznawaniu siebie i świata.

Skąd małe dziecko ma wiedzieć, że zasypiając bardzo późno będzie z rana: marudne, bo będzie zmęczone; że trudniej mu będzie skupić się na zajęciach w przedszkolu; że rodzice będą poirytowani, bo potrzebują też wieczorów dla siebie? I też chcą się wyspać o normalnej porze. Zrzucanie na dziecko takiej odpowiedzialności jest zbyt wielkim ciężarem.

7. Nie ma ideałów

Niby każdy wie i każdy to powtarza. Kiedy jednak okazuje się, że dziecko jest bardzo dobre lub świetne w tym czy tamtym, duma nas rozpiera, a to bardzo miłe uczucie. Chcemy więcej i więcej. Czasami okazuje się, że maluch też tego zaczyna chcieć. Ale nie ze względu na własne zainteresowania, tylko ze względu na bycie akceptowanym przez rodziców.

Pociechy nie są ślepe i dobrze widzą, czy świetne oceny z matematyki są dla rodziców powodem do dobrego humoru, a gorsza ocena sprawia, że atmosfera w domu po prostu siada.

Tak, system szkolny nie pomaga w uświadamianiu dzieciom, że wcale nie trzeba być najlepszym we wszystkim. Bycie przeciętnym uczniem ma bardzo wiele zalet. Nie każdy też musi być sławną gwiazdą rocka czy wybitnie uzdolnionym naukowcem. Nie chcę zostać źle zrozumiana, nie chodzi o to żeby nie zachęcać do rozwijania się. Warto zachęcać, ale nie skręcać w stronę miłości warunkowej: Kocham cię za coś, a nie dlatego, że po prostu jesteś. 

Zerknij na artykuł, w którym poruszam temat wspierającej komunikacji w rodzinie:

Czego nie mówić, jeśli chcemy wzmocnić odporność psychiczną dziecka?

Ucząc dziecko i pokazując własnym życiem, że poczucie spełnienia i szczęścia nie opierają się wyłącznie na dążeniu do doskonałości, to jest odważna decyzja. Mało popularna, a jednak ważna dla zdrowego rozwoju psychiki człowieka. Rozejrzyj się dookoła, czy naprawdę ci spokojni, uśmiechnięci, szczęśliwi ludzie wokół ciebie są: naj… najbogatsi, najpięniejsi, najzdolniejsi?

No właśnie.

To też się może przydać

40 książek o emocjach ❤️ Książki dla dzieci o emocjach

 

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.