Reklama

Urodziłam dziecko, dlaczego jest mi tak smutno? Czy to baby blues, czy może depresja poporodowa? Napisałam kiedyś książkę o ciąży i pierwszym roku życia z dzieckiem. To taki rodzaj pamiętnika, przechowywania wspomnień. 

Nie wszystkie były cudowne, jak z okładek kolorowych czasopism, gdzie dzieci tylko się uśmiechają, a mamy wyglądają jak zawodowe modelki. Kiedy dzisiaj ją czytam, wiele bym zmieniła „z dawnej mnie” i podejścia do macierzyństwa. Minęło 10 lat, cieszę się, że czas (i ja) nie stoi w miejscu.

Mogę też zerknąć z perspektywy na plany, które snułam na początku rodzicielskiej drogi. Wydaje mi się, że odnalazłam to, czego tak mi brakowało w pierwszych miesiącach (i latach) macierzyństwa, choć wtedy nie wiedziałam, że te poszukiwania zajmą tak wiele czasu, emocji i energii.

Tak tylko mówię, dla tych, którzy są dziś na początku.

W rytmie bluesa, czyli dużo mi się wydaje

Lubię wracać do tej książki, mimo, że nie wszystkie wspomnienia są w niej różowe, jak okładka. Część moich wspomnień jest zdecydowanie w kolorze blue. Idą w parze z tematem, o którym młode mamy nie lubią, nie chcą, nie potrafią lub nie mogą mówić – baby blues.

„(…) Do ogólnego zmęczenia i wkurzenia przeplatanych radością odkrywania nowego człowieczka, dorzuć nadal szalejące w tobie hormony. Te ciążowe już się uspokoiły, ale poporodowe dają o sobie znać.

Mnie dopadł mały baby blues, którego w ogóle nie planowałam. Pamiętam, jak w szkole rodzenia wymądrzałam się, że: z tą depresja to tak pewnie po części jest, że sporo zależy od twojego nastawienia do dziecka, ciąży i świata… bla, bla, bla. Głupio mi teraz, bo przekonywałam wszystkich (a zdołałam przekonać chyba tylko siebie), że jak się będzie pozytywnie myślało, to baby blues ominie człowieka szerokim łukiem.

Grunt to nastawienie, ale…

Jeśli masz podobne nastawienie i przekonanie, że ciebie to nie spotka, trzymaj się tej myśli, ale na wszelki wypadek weź pod uwagę też nieco czarniejszy scenariusz. W pierwszym tygodniu pobytu w domu płakałam przez kilka dni non stop.

Kiedy okazało się, że jednak nie da się odpocząć po porodzie i męczących ostatnich tygodniach ciąży, że Marek musi wychodzić do pracy i zostaję z dzieckiem sama przez praktycznie cały dzień, waga pokazuje zupełnie inne cyferki niż się spodziewałam i nie mogę sobie tak po prostu obejrzeć wieczorem filmu czy iść do kina, to faktycznie dopadło mnie.

Porozmawiaj z kimś

Nie wiem dlaczego, ale chciałam to ukryć przed światem. Najczęściej właśnie popołudniu trzymając dziecko na rękach, siedziałam i wyłam z niewiadomych do końca przyczyn.

Miałam wrażenie, że moje życie już nigdy nie będzie fajne, proste i ciekawe. Byłam o tym święcie przekonana! Uważałam, że zawsze będę musiała opiekować się bezbronnym dzieckiem, będę się w tym czuła samotna i obolała, bo w tej chwili tak właśnie jest. Jak przychodził Marek to starałam się nie płakać, ale i tak widział, że jestem osowiała i smutna. Zrzucał to na karb zmęczenia.

Wyjdź z domu

Któregoś dnia powiedział, żebym poszła na spacer, a on zostanie z małą. Wyszłam na korytarz cała szczęśliwa, że się oderwałam na chwilę od dziecka i… ponownie się rozryczałam. Naprawdę tego nie chciałam, ale w tym okresie przygotuj się na to, że jeszcze nad sobą i własnymi emocjami nie zapanujesz w stu procentach. Zamiast iść na jakiś sensowny spacer usiadłam na schodach i wyłam. Bo musiałam się wypłakać.

A potem pomyślałam, że się nie dam i wytarłam smarki z brody. Podniosłam wysoko czoło i ruszyłam przed siebie. Doszłam do pobliskiej Biedronki. Obejrzałam owoce, warzywa, książki. Przy nabiale zaczęłam się zastanawiać, co ja tu właściwie robię. I w ryk. I do domu. A w domu zamiast ulgi, kolejna fala emocji.

Skup się na sobie

Mądrzejsza po przejściach myślę, że powinnam była o tym pogadać z Markiem od razu. Pewnie on by się trochę więcej martwił, ale mnie by z pewnością ulżyło. Rozmowa jest zdecydowanie lepsza niż terapia Biedronką.

Zastanawiam się, dlaczego moja mama czy koleżanki nie uprzedziły mnie, że coś takiego może mi się przytrafić? Co innego gadać o tym teoretycznie w szkole rodzenia, a co innego z inną mamą, która to przeżyła. Dziś też wiem, że niewiele zależy tu od nastawienia i przygotowania do posiadania dziecka oraz udanego związku. To są po prostu hormony.

Wymyśl „baby mantrę”

Na szczęście lamentowanie nad własnym smutnym losem, trzymało mnie tylko kilka dni. Pomogło powtarzanie sobie cały czas: To tylko hormony, dasz radę, dasz radę. Radzę wykuć odpowiednią dla siebie tego rodzaju mantrę i trzymać się jej w trudnych chwilach.

Jeśli dopadnie cię tylko delikatny baby blues, zapewne wyjdziesz z niego szybko, jeśli depresja poporodowa, to oczywiście będzie potrzebna pomoc specjalisty. Poszukaj jakiegoś namiaru zanim urodzisz, tak na wszelki wypadek. Nie jestem zwolenniczką pisania czarnych scenariuszy, ale jak najbardziej jestem za tym, żeby być przygotowaną na działanie w trudnych sytuacjach a nie płynąć z prądem, bo jakoś to będzie. I tego też nauczyło mnie dziecko.

Nowa rzeczywistość

Baby blues jest już odległym wspomnieniem, jednak nadal zastanawiam się czasem, jak by to było, gdybyśmy nie mieli dziecka. Kilka moich przyjaciółek zwierzyło mi się, że gdyby mogły cofnąć czas, poczekałyby z tą decyzją. To bardzo trudne do ogarnięcia emocje.

Kiedy bladym świtem będzie po tobie skakał rześki jak skowronek maluch, zapewne pożałujesz, że nie zaczekałaś jeszcze trochę i nie nacieszyłaś się wolnością.

A gdyby tak nie było?

Przyznam, że kiedy nachodzą mnie takie myśli, mam wyrzuty sumienia. I nie wiem czy to jest normalne, że czasem tęsknię za tym, co było. Kiedy wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy nad morze w weekend, zupełnie nie planując dokąd. Dziś już tak nie zrobimy. Czasem też zastanawiam się, czy nasze życie byłoby ciekawe i spełnione bez dziecka. Parę razy rozmawiałam o tym z Markiem i doszliśmy do wniosku, że tak.

Długo zadawałam sobie pytanie, czy to normalne myśleć w ten sposób, kiedy sprowadziło się na świat malucha? Ale przecież my tego nie żałujemy, tylko rozpatrujemy różne scenariusze. Nie znalazłam nigdzie jasnych wypowiedzi na ten temat, ale z wielu rozmów z różnymi rodzicami wiem, że takie myśli są bardzo powszechne. Zwłaszcza wśród tatusiów.

Ogarnij wyrzuty sumienia

Nie licz więc na to, że napiszę za chwilę coś w stylu: Ale kiedy pochodzi do mnie ten mały rozkoszny skrzacik i wdrapuje się na kolana, to wszelkie rozterki ustępują miejsca fali rozczulenia zalewającego moje serce i zapominam o trudach. Oczywiście, że mnie to rozczula, kocham Karolinę, ale posiadanie dziecka nie odbiera prawa do tęsknoty za fajną przeszłością. Zwłaszcza na samym początku odnajdywania się w nowej roli.

I tak wspólnie doszliśmy do wniosku, że dziecko nie jest jedynym celem życia, że mamy jeszcze oprócz niego własne pasje, zainteresowania i marzenia. To jest zdrowe. Te, które się da będziemy realizować we trójkę, ale niektóre samodzielnie. Żeby nie zwariować od nadmiaru macierzyństwa i tacierzyństwa.”

Fragment książki „Tylko dla mam” udostępniony za zgodą wydawnictwa Bellona

Podcast Tylko dla Mam 

Jak się przygotować na baby blues?

Wydaje mi się, że każda oswojona (choćby teoretycznie) sytuacja jest mniej przerażająca niż niespodzianka. Zwłaszcza niemiła niespodzianka. Mądrzejsza o swoje bluesowe doświadczenia, dziś inaczej bym do tematu podeszła. Zamiast wymądrzać się, że mnie to ominie, dowiedziałabym się, czego mogę się spodziewać. Właśnie, czego?

  • Zmęczenia, niewyspania się – to osłabia organizm i powoduje huśtawkę nastrojów.
  • Burzy poporodowych hormonów. To nie taka burza, przed którą można się skryć pod parasolem. Nie zależy od mojego nastawienia, ani nawet od tego, że bardzo lubię deszcz.
  • Poczucia bezsilności, bezradności, aż do przekonania, że jestem (i zawsze już będę) złą matką. Ma to związek z nieuchronnością nowości, zmiany w życiu.
  • Zrozumienia (mnie trafiło jak grom z jasnego nieba i piszę też o tym w książce), że trójka to nie dwójka. Niby banalna prawda, ale jakże zaskakująca dla młodych rodziców. Zamieniasz się w mamę. Już nie tylko w teorii. A on w tatę, już nie tylko w twojego partnera.
  • Konieczności proszenia o pomoc.
  • Czas superbohaterów przyjdzie później. Wiadomo, że potrafisz najlepiej zajmować się maluchem, ale inni też mu krzywdy nie chcą zrobić. Zanim więc uderzy cię fala hormonów utrudniających racjonalne podejście do pewnych spraw, ustal z bliskimi, że będą w opiece nad dzieckiem aktywnie pomagać. Zwłaszcza w tych pierwszych tygodniach po porodzie.
  • Spodziewaj się bólu. Ból fizyczny nie ustępuje z dnia na dzień. On też jest przyczyną złego samopoczucia. Połóg to wyzwanie także dla fizyczności organizmu. Miej to na uwadze, próbując ogarnąć naczynia, pranie, prasowanie, sprzątanie i oczywiście płaczące dziecko.
  • Z dużym prawdopodobieństwem przygotuj się na atak terrorystyczny mamy i teściowej, które przecież odchowały swoje dzieci. Nie daj się zakrzyczeć, że ty nic nie wiesz. Miałaś 9 miesięcy, żeby się przygotować. Coś tam jednak wiesz o opiece nad dzieckiem. Jeśli dasz sobie wmówić, że muszą cię wyręczać, to potem może być trudno „ustawić” poprawne relacje. Co innego pomagać na twoją wyraźną prośbę, a co innego wiedzieć lepiej, dołując młodą mamę zupełnie niepotrzebnie.
  • Mlecznego dylematu. Wiele zależy od twoich decyzji dotyczących karmienia. Jeśli postanowiłaś karmić piersią, a coś nie idzie po twojej myśli, może to pogłębiać baby bluesa. Poproś o pomoc osobę, która się na tym zna i potrafi tego nauczyć. Bo gadać o tym może każdy. Tylko że od gadania dziecko się nie naje, prawda?

Co robić, gdy dopadnie cię baby blues?

  • Skup się na sobie i swoich potrzebach. Wiem, łatwo powiedzieć, ale sprobuj chociaż. Przerzuć większą część obowiązków na partnera. Na jakiś czas przecież, nie na zawsze.
  • Informuj o swoim samopoczuciu. Może nie każdego i na każdym kroku, ale bliskie ci osoby powinny wiedzieć, co się z tobą dzieje. Masz prawo do swoich bluesowych emocji, a oni mają obowiązek je uszanować.
  • Domagaj się przestrzeni dla siebie. Wywalcz ją, jeśli to konieczne. Nie musi się to wcale wiązać z „ucieczką z domu” (wspomnij moją eskapadę do Biedry). Codzienne zakupy nie mają wiele wspólnego z potrzebnym relaksem. Twoja przestrzeń to np. samotna kąpiel w wanie pełnej pachnącej piany, poczytanie książki, kiedy ktoś inny zajmuje się dzieckiem lub po prostu sen – najlepsza terapia na wszystko.
  • Nie szalej, bez pochopnych decyzji. Przez chwilę wydawało mi się, że nowa, szałowa sukienka pomoże mi pokonać baby bluesa. Jednak kiedy w sklepie okazało się, że rozmiar nie ten, krągłości za dużo i po prostu nie leży, to terapia, z którą wiązałam spore nadzieje, okazała się porażką pogłębiającą mój smutek.
  • Nie szukaj dodatkowych źródeł adrenaliny. Twój organizm ma jej pod dostatkiem właśnie teraz. W połączeniu z nieustannym zmęczeniem, jest to mieszanka powodująca łzy i obniżająca samopoczucie. Szukaj spokoju, wyciszenia, nawet nudy. Tych kilka pierwszych dni czy tygodni i tak dostarczą wielu wrażeń i emocji.
  • Jeśli możesz, to unikaj gości i dużych imprez. Chrzciny? Może z kilka tygodni? Miesięcy? Pępkowe? Never. Nawet jeśli to nie jest do końca prawda, to wmów sobie (i innym), że nie udźwigniesz tematu imprezy. Daj sobie ten luksus.
  • Szukaj wsparcia. Najlepiej sprawdzi się przyjaciółka, która już jest mamą. Wie, o czym mówisz, sama przez to przeszła. Jeśli nie masz takiej osoby pod ręką, to poszukaj choćby w wirtualnej rzeczywistości np. fora, grupy wsparcia, ten artykuł to też forma szukania.
  • Rozejrzyj się za specjalistami już zawczasu. Poszukaj w swojej okolicy kogoś od laktacji, dobrego pediatry, może psychologa (czasem baby blues zamienia się w depresję poporodową). Jeśli tylko sytuacja pozwala, zdobądź namiary na zaufaną opiekunkę, osobę, która ogarnie ci mieszkanie od czasu do czasu, kogoś, kto zrobi zakupy w razie czego, skoczy do apteki. Nie zawsze to może (musi) być partner czy mama. Może się też zdarzyć, że całe to zaplecze nie będzie ci do niczego potrzebne. Oby. Jednak mając pod ręką tajny notes z tymi wszystkimi namiarami, z pewnością będziesz spokojniejsza.

Moja prośba na koniec do doświadczonych już mam. Rozejrzyj się dokoła. Jesteś jednym ze specjalistów, których tak bardzo potrzebują młode mamy z baby bluesem. Odradzisz terapię Biedronką, ukoisz, uspokoisz, podpowiesz. To w sumie niewiele kosztuje, a może bardzo pomóc.

Jestem ciekawa, jak (i czy) przeżyłaś baby bluesa? Miałaś z kim porozmawiać? Ktoś cię uprzedził jak to będzie? Napisz, ktoś inny przeczyta, wyciągnie wnioski i wyjdzie z tej burzy obronną ręką.

nowy Instagram Anna Jankowska ksiązki kobieta