Reklama

Macierzyństwo. Mów co chcesz, ale jeśli kobieta decyduje się na urodzenie dziecka, to jest największe wyzwanie w jej życiu. Nie praca, nie nowa miłość, nie trudne dzieciństwo. Tylko tu i teraz z dzieckiem. Z każdej innej sytuacji możesz się wykręcić, trzasnąć drzwiami, tupnąć nogą, pokazać język, strzelić focha i iść dalej. Tutaj nie ma drzwi do trzaśnięcia. Za to otwierają się zupełnie nowe.

Interesuje cię ten temat? Zapisz się na newsletter Tylko Dla Mam »

Jest ciąża i powoli stajesz się matką. Jest poród, są emocje, jest euforia (mimo zmęczenia, bólu), adrenalina buzuje! A potem zaczyna się codzienność. I już wszystko opada, zostaje połóg i nowa, zupełnie nowa sytuacja. Dla mamy i dla taty. Ale ja dzisiaj, jak zawsze na mamie się skupiam. Konkretniej, na kilku podstawowych „grzechach” wytykanych większości młodych mam. Sama spotkałam się z tym wytykaniem i sama się nakręcałam na te tematy. Nie wiem, czy któraś młoda mama może ich uniknąć? Mnie się nie udało.

Nie piszę o nich po to, żeby przestrzec czy pouczyć. Dzielę się doświadczeniem i tyle. Mimo takich „spowiedzi”, każda młoda mama i tak swoje z pociechą przejdzie. Bardziej doświadczone mamy pamiętają zapewne te grzeszki. Ja przynajmniej pamiętam i dziś wspominam z łezką w oku. Lub z niesmakiem. Różnie bywało i nadal bywa. Ale do rzeczy.

Grzech zaniedbania

Chodzi o ciało i głowę. Nie mów tego facetom, ale kobiety niestety mają tendencję do tycia (odkrycie Ameryki!). Nie twierdzę, że wszystkie. Ja mam. Generalnie po wyjściu za mąż kobiety tyją, bez względu na to, czy zachodzą w ciążę czy nie. Nie wymyśliłam tego, takie są statystyki. Jasne, żeby zajść w ciążę nie trzeba być żoną, ale statystyki zawsze warto znać 😉

Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji»

Może jakimś (choć pewnie marnym) pocieszeniem będzie informacja, że ONI też po ślubie przybierają na wadze. Ale w sumie to dla nas żadne usprawiedliwienie. Po ślubie jeszcze tym statystykom umykałam, ale po ciąży się przytyło. Przyznaję, choć samo przytycie to jeszcze nie „grzech”.

Pamiętam pierwszą wizytę teściów po urodzeniu Karoliny. Mój teść to przeuroczy człowiek, zawsze skory do prawienia komplementów. Ale jednak… facet 😉 Kiedy kilka dni po porodzie otworzyłam drzwi z dzieckiem na rękach, pierwsze co od niego usłyszałam brzmiało: „Aniu, nic się nie zmieniłaś, wyglądasz dokładnie jak przed zajściem w ciążę”. No i mina mi zrzedła, bo nadprogramowe kilogramy widoczne były na wadze, w lustrze i ubraniach, w które nie mogłam się wcisnąć. Dziś rozumiem jego intencję, ale wtedy zaczęła się pierwsza gonitwa myśli.

Nie przejmuj się, Anka – powiedziałam sobie w duchu – będzie to motywacja do schudnięcia. Obiecałam sobie i co? I wpadłam w wir zajmowania się maluchem. Niby się karmi, niby spaceruje, niby zdrowo odżywia, a te cholerne nadprogramowe jak wisiały tak wiszą człowiekowi na brzuchu i na sumieniu.

Oczywiście mam świadomość, że dobrze w takich momentach zabrać się za ćwiczenia. Czytuję Pudelka i widzę celebrytki wylaszczone dwa tygodnie po porodzie. Te zdjęcia z siłowni i te kreacje na ściankach. Może to dlatego, że nie miałam okazji stać na ściance albo dlatego, że siłowni w pobliżu nie było, w każdym razie kiepsko mi szło wylaszczanie się. A może wystarczyło nie czytać Pudelka tylko poćwiczyć ten kwadrans dziennie? 😉 Mam wrażenie, że z lekkimi wahaniami zajęło mi to jakieś 3 lata. To, żeby dojść do siebie i być zadowoloną z wyglądu. I to być może jest mały grzech zniadbania, bo wiem że dało się szybciej być z siebie zadowoloną. A tobie, udało się szybciej?

Zresztą ciało się zmienia po ciąży i nie ma co o tym dyskutować, nikomu nic do tego. O ile sama mogę się karcić za takie zaniedbanie, to już nie życzę sobie, żeby robił to świat. Nawet w subtelnych aluzjach. A czemu te nadprogramowe kilogramy wrzucam do worka z grzechami? Ano dlatego, że człowiek ma wtedy złe samopoczucie. I możemy udawać, że tematu nie ma, że to bardzo niepoprawne politycznie wymagać od kobiety „wyglądania”, ale prawda rządzi się swoimi prawami. Trochę tak jest, że się od nas wymaga. Jest presja, ale ważniejsze jest to, czy same od siebie wymagamy. W tym całym grzeszeniu warto brać pod uwagę własne samopoczucie i to co widzi na codzień partner. Chodzi mi o szczęśliwą (lub choćby zadowoloną z siebie) kobietę.

Pal licho te dodatkowe kilogramy. On może je pokochać lub pewnie ich nie zauważa. Ale grzech zaniedbania (siebie) to coś więcej niż nadwaga. To te poplamione podkoszulki, porozciągane dresy ze śliną dziecka i kaszką z poprzedniego posiłku. Brak czasu (chęci) na sen, makijaż, paznokcie i ćwiczenia. Brak czasu (mobilizacji) na ogarnięcie domu, siebie. Nie, nie chodzi o idealny błysk, ale w czystym otoczeniu, w czystym ubraniu po prostu przyjemniej się oddycha. Ja przynajmniej tak mam.

19239822_m

Grzech poświęcenia

Jest taki grzech, choć wynika on z miłości. Wiele dobrych i złych uczynków wynika bezpośrednio z miłości. A już z miłości do pociechy, to z całą pewnością. Faktycznie można się w niej zatracić. Albo w wyobrażeniu o niej.

Kiedy człowiek, jeszcze w ciąży, naczyta się podręczników i nasłucha rad, to po urodzeniu dziecka chce pokazać, że cała ta nauka nie poszła w las. Że coś w głowie zostało i z całym zapałem zabiera się za wcielanie teorii w czyn. Nikt wtedy nie  powinien młodej mamie przeszkadzać, bo oprócz tej energii i zapału, są jeszcze buzujące w ciele hormony, które dają o sobie znać w różnych okolicznościach. Wwwrrr…

Tak na dobrą sprawę, to nikt nie wie lepiej, co jest dobre dla dziecka niż jego młoda mama, prawda? Świat uważa inaczej, ale nie słuchaj go w tym wypadku. Gorzej, jeśli młoda mama ryje nosem po ziemi i robi niektóre rzeczy na czuja, na śpiąco, automatycznie, bo uważa się za jedyną osobę odpowiedzialną za życie tego małego człowieka. To znaczy nie ma nic złego w tym przekonaniu, wręcz przeciwnie, ale przy skrajnym zmęczeniu świat rysuje się w szarych barwach i wszystko denerwuje. To wyprowadza z równowagi i zasmuca.

Jako młoda mama chciałam mieć wszystko tip-top zrobione, dopracowane i dopasowane. Wiesz już pewnie, że uwielbiam planować i raczej zarządzać sytuacją niż płynąć z prądem więc bardzo się spinałam, żeby dziecko było zaopiekowane, wypielęgnowane i szczęśliwe. A przecież do szczęścia niemowlakowi wystarczy zabezpieczenie podstawowych potrzeb i bliskość. Nie docierało do mnie, że mogę wrzucić na luz, a pewne rzeczy może za mnie wykonać ktoś inny. Niemowlakowi może nie jest wszystko jedno kto mu zmienia pieluchę, ale jeśli od czasu do czasu ktoś to za mamę wykona, świat dziecka z pewnością się nie zawali. A matce (i związkowi przy okazji) może to pomóc na wielu frontach.

Trzeba czasem posłuchać kogoś z boku, kto widzi, co się dzieje i dać sobie pomóc. Babcie, siostra, mąż, partner koleżanka. Jak tylko się rozejrzysz, to zobaczysz, że kolejka do zmieniania pieluchy jest długa i pełna zapału. Wiem, nikt nie zrobi tego lepiej niż ty, ale od czasu do czasu pozwól. Serio 🙂

Grzech zapomnienia

No zdarza się zdarza, zdarza na troszkę i odrobinkę zapomnieć o partnerze i jego ego 😉 Ale to też nie ze złej woli przecież tylko z poczucia obowiązku wobec dziecka i z miłości. Oraz oczywiście ze zmęczenia.

Człowiek wrzucony na głęboką wodę za wszelką cenę stara się poznać dziecko, sytuację i sobie ułożyć jakoś dzień i kolejny, i kolejny. Ogarnąć codzienność. Zupełnie jak w nowej pracy. Tam też przecież na początku wszystko wymaga więcej skupienia i wysiłku. Dopiero po jakimś czasie da się zrozumieć całość i pozwolić sobie na rutynę. Tylko, że w nowej pracy są dookoła ludzie (nie bez znaczenia, że dorośli), szef, zakres obowiązków i jakieś wsparcie (choćby merytoryczne) ze strony otoczenia. Jest komunikacja werbalna. Z niemowlakiem też da się komunikować, ale to zupełnie inny wymiar rozmowy. Nie ma instrukcji obsługi, zadań i wytycznych. Dlatego to wymaga skupienia całej uwagi. Inaczej się nie da. Zatem nie wiem czy podciągnąć to pod grzech, czy po prostu nowe okoliczności i tyle?

Od młodej matki wymaga się wiele. Od partnera też powinno się wymagać tyle samo. Powinien te nowe okoliczności rozumieć, zwłaszcza jeśli rozmawiałaś z nim o tym wcześniej, zanim pojawiło się dziecko. Tobie jest trudno z różnych powodów. Jemu też. Na początku po prostu jest zazwyczaj trudno (nie, nie przez cały czas). Twoim zadaniem jest ogarnięcie malucha, jego zadaniem jest bycie pomocnym, cierpliwym i wyrozumiałym. Uda się, tylko nie z zaskoczenia.

Rozwiązaniem w tej sytuacji może być po prostu wspólne zaangażowanie w poznawanie nowej sytuacji. Dla niego przecież wszystko jest chyba jeszcze bardziej dziwne, nowe i zagadkowe niż dla ciebie. Ty znasz się z dzieckiem przynajmniej od 9 miesięcy, on pierwszy raz je widzi. Widział niby duży brzuch, ale to naprawdę nie to samo.

Bywa, że partner domaga się powrotu do stanu emocji i codzienności „sprzed dziecka i ciąży”. To bardzo niedojrzałe zachowanie i roszczenie. Już nie ma powrotu. Jest nowa rzeczywistość, którą wspólnie macie do ułożenia i ogarnięcia. Im więcej wyzwań dla obojga rodziców, tym mniejsza szansa na popełnienie grzechu zaniedbana partnera. On w tym całym początkowym kołowrocie będzie wsparciem i podporą. Elementem maszyny, jaką właśnie budujecie – sprawnie funkcjonującą rodzinę.

43990269_m

Rozgrzeszenie

Jak się jest młodą mamą to okazuje się, że każdy wie lepiej i skory jest do wytykania błędów czy grzechów. Każdy ma złotą radę i dobre słowo o tym, jak być „dobrą matką”, jak pielęgnować czy wychowywać dziecko. A tak naprawdę to najważniejsze jest twoje samopoczucie i twoje decyzje. Może nie wszystkie będą trafione, może trzeba będzie w przyszłości coś skorygować, poprawić? Okaże się w praniu.

Więc ode mnie banał na zakończenie: najważniejsze żebyś była szczęśliwa, choć wiem, że nie zawsze się da w tym wczesnomacierzyńskim kołowrocie. Zatem inaczej, najważniejsze, żebyś była zadowolona i wiedziała, że nie jesteś jedyna i to ciśnienie nie trwa wiecznie. Codziennie wiele mam stoi przed dylematem: prysznic, kawa czy makijaż, bo mam akurat pół godziny podczas drzemki dziecka? A jeśli uważasz, że te dylematy cię trochę przerastają, to olej na chwilę. Nie zwracaj uwagi i skup się na złapaniu oddechu. W dresie, bez makijażu, z nadwagą, w brudnym domu. Jeśli dziecko zasnęło i ty połóż się na chwilę. Zdrzemnij i odpocznij. Na rozmyślanie o grzeszkach i rachunek sumienia zawsze jeszcze znajdzie się czas 🙂

Doczytałaś do końca, dziękuję 🙂 I zapraszam do zapisania się na mój newsletter »

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Czytałaś już książkę „Tylko dla mam”?

Jeśli masz ochotę spojrzeć na blaski i cienie macierzyństwa z przymrużeniem oka, to zapraszam do lektury. Poczytaj mój macierzyński pamiętnik z okresu ciąży i pierwszego roku z dzieckiem.