Reklama

Kilka razy w roku przychodzi taki czas, w którym nieco więcej niż o budowaniu wspierających relacji, myślimy o tym, gdzie i jak zdobyć najświetniejszą zabawkę na świecie.

Kilka dni później, czasem nawet na drugi dzień, wyrywa się człowiekowi: Tak się cieszyła przy otwieraniu prezentu, a teraz nawet nie spojrzy.

Jeszcze kilka dni później wyrywa się: Wszędzie porozwalane te twoje zabawki. Potykam się o nie, bo ciągle bierzesz coś nowego i nic nie odkładasz na miejsce.

Obdarowywanie dziecka prezentami jest wielką radochą. Dla obdarowanego, ale też dla obdarowującego. Radość przy otwieraniu prezentu jest tym, co rodzice bardzo lubią oglądać, nagrywać, dzielić się potem ze światem filmami i zdjęciami. Lubimy ten błysk w oku pociechy, kiedy widać, że prezent jest trafiony.

W wielu przypadkach trafienie polega na tym, że pociecha cieszy się przez chwilę, a potem rzuca w kąt. No tak już jest – mówimy – dzieci szybko się nudzą.

Na pewno?

Gdyby się tak z ręką na sercu zastanowić i rozejrzeć po dziecięcych pokojach, większość rzeczy nie jest tam potrzebna. Im mniejsze dziecko tym mniej tych rzeczy potrzebuje. Jednak w naszych (dorosłych) głowach, te proporcje wyglądają zupełnie odwrotnie. Nietrudno namówić nas na kupienie kolejnej grzechotki, bo przecież tamta ma już miesiąc i dziecko się nią znudziło. To samo dotyczy kolejnych pluszaków, klocków, puzzli, lalek itd.

Nie tak dawno dostałam wiadomość od mamy, która pyta co zrobić, bo dziecko ma trudności z koncentracją uwagi. Bierze jedną zabawkę, chwilę się bawi, rzuca, bierze kolejną i tak potrafi cały dzień. Paradoks polega na tym, że odpowiedź na pytanie, ona sama w tym mailu napisała.

Wiedząc, że zachowaniami małych dzieci kieruje uwaga mimowolna (interesuje je to co widzą w danej chwili, tu i teraz), nie trzeba być wybitnym detektywem żeby zauważyć – im więcej rzeczy maluchy mają w zasięgu wzroku, tym trudniej skupić się na jednej i w pełni wykorzystać jej potencjał. To z kolei skłania do prostego wniosku – im mniej zabawek, tym większe nimi zainteresowanie. Albo może nie większe, a nieco dłuższe (tu też wiele zależy od wieku).

Jak to możliwe?

Skoro nie ma w pobliżu pięciu innych grzechotek, będę badał tę którą mam. Wiem jaki wydaje dźwięk, ale czy dzisiaj jest taki sam? A co się stanie jak nią rzucę w tę stronę? A w tamtą? Może dzisiaj smakuje inaczej niż wczoraj? Pytania się mnożą, a odpowiedzi wymagają zaangażowania.

Jednak nie zrzucałabym całego tego całego braku skupienia wyłącznie na uwagę mimowolną. Nie winiłabym też producentów zabawek, którzy na pewno tworzą badziewie, żeby dzieci szybko się nudziły, a rodzice zmuszeni byli kupować kolejne. Daleka jestem od takich teorii spiskowych.

Zdradzę teraz jedną z wielkich tajemnic, jakie kryją w sobie zabawki idealne. A są takie na świecie. Jest ich całe mnóstwo. Idealna jest ta zabawka, którą bawisz się razem z dzieckiem. Nieważne jak wygląda (byle była bezpieczna i dostosowana do wieku). Najważniejszy w tej zabawce jest „dodatek” w postaci rodzica. Im mniejsze dziecko, tym ważniejszy ten dodatek.

Kupując zabawkę weź zatem pod uwagę, że tak naprawdę ona jest tylko przedmiotem, który w rękach małego dziecka nie będzie jakoś bardzo mocno edukacyjny, jeśli obok nie będzie ciebie. Traktowanie zabawki jak „zabijacza czasu” jest jednym z najbardziej powszechnych mitów, w który wierzą rodzice. Dlatego pewnie ich tyle kupujemy.

Inna sprawa to „edukacyjność” niektórych zabawek. Dając dziecku (zwłaszcza małemu) drogie, edukacyjne automaty naszpikowane elektroniką, możemy poczuć, że dobrze spełniamy rodzicielski obowiązek. Zostawiając dziecko z zabawką (i się edukuj!), trochę odbieramy jedną ważną dla rozwoju możliwość. Dziecko powinno mieć szansę pytać o ten przedmiot, dociekać, sprawdzać, badać, rozwalać, składać, smakować itd. Zadawać pytania rodzicowi, który wciąż gdzieś tam blisko jest, bo już wie, że zostawianie dziecka pod opieką zabawki nie ma za wiele sensu.

Nawet jeśli pociecha ma zabawkę, za którą przepada i z którą spędza długie minuty, zaangażowanie rodzica i tak jest bezcenne.

Po pierwsze to wasz wspólny czas, po drugie jednak zabawka jest tylko rzeczą, a dziecko niedoświadczonym człowiekiem, który czasem potrzebuje wsparcia, inspiracji, możliwości porozmawiania o zabawce. Czy to się komuś podoba czy nie, żeby zabawka była naprawdę edukacyjna, angażująca i przynosiła jakiś pożytek, rodzic też powinien się nią bawić. Nie mówię, że zawsze i za każdym razem, ale często. Na pewno częściej przez pierwsze trzy lata.

Po co?

Żeby nauczyć dziecko jak to robić. Bardzo mylące jest założenie, że kiedy dajemy dziecku zabawkę, to ono będzie wiedziało, jak się nią bawić, bo to przecież zabawka. Dla najmłodszych zabawka jest dokładnie takim samym przedmiotem jak pilot od telewizora czy inny dorosły gadżet. Dziecko nie wie, że kupiłaś ten przedmiot w sklepie zabawkowym więc jest do zabawy.

Kiedyś miałam okazję obserwować znajomą psycholożke dziecięcą podczas pracy. Maluch wybierał zabawkę, a ona siadała na dywanie obok niego i zaczynali o niej rozmawiać. Bawić się nią zgodnie z jej przeznaczeniem, a potem zgodnie z pomysłami dziecka. Nie jakoś szczególnie terapeutyczne, ale ten trzylatek w gabinecie miał dookoła ciszę, spokój, niewiele rozpraszających bodźców i osobę, z którą mógł odkrywać, co da się taką zabawką (lub takiej zabawce) zrobić. I wtedy do mnie dotarło, że w tej prostocie i oszczędności tkwi cała tajemnica.

Nie chodzi o to żeby usiąść koło dziecka i mówić: Jest tak i tak, zrób to, możesz też tamto, tylko nie wyrywaj jej głowy. Nie chodzi o instruowanie, jak się bawić, ale o obserwację i ewentualne wsparcie. Tak po prostu. Wspólny czas. Oczywiście w ten sposób można spędzać czas także bez zabawek, jednak dzieci bardzo zabawki lubią. I nie widzę powodu żeby im je zabierać. Widzę natomiast mnóstwo powodów żeby ich ilość ograniczać.

Moja potrafi się sama bawić godzinami

Czy jest to aż taki powód do radości? Dziecko potrafi też godzinami gapić się w telewizor, co nie znaczy, że na tym ma polegać jego życie. Zamiast cieszyć się, że dziecko każdego dnia z zapałem bawi się elektronicznym misiem, wybiegnijmy na chwilę myślami w przyszłość.

Wyobraź sobie swoją pociechę w szkole. Może być w technikum czy liceum. Siedzi na lekcji i uważnie słucha wykładu nauczyciela. Robi notatki, podkreśla ważniejsze słowa, tworzy jakieś obliczenia. Potem bierze udział w dyskusji, zadaje pytania, które zapisała sobie w trakcie wykładu.

Następnie jeszcze jest do wysłuchania odpowiedź koleżanki na temat zadany przez nauczyciela. Twoje dziecko wciąż słucha.

W pewnym momencie, odpowiadająca koleżanka myli się w obliczeniach. Twoja pociecha to zauważa, bo uważnie słuchała. Rozgląda się po klasie, wciąż słuchając dalszej części odpowiedzi koleżanki. Nagle jej wzrok pada na sąsiada z ławki, który też zauważył błąd w obliczeniach. Nie muszą rozmawiać, widzą po swoich minach, że z tej odpowiedzi szóstki już koleżanka nie dostanie.

Po co ta scenka? Taka lekcja wymaga od człowieka zaangażowania, skupienia, uwagi, czujności, analizowania, zapamiętywania, komunikacji, zadawania pytań i wielu umiejętności, które nabywamy od pierwszych dni życia. Nabywamy ich podczas interakcji z drugim człowiekiem, przy użyciu pewnych narzędzi (na początku mogą to być zabawki).

Dlatego tak ważne jest nie zostawianie dziecka samego, zasypanego zabawkami, zwłaszcza elektronicznymi „gadaczami”. Choćby nie wiem jak edukacyjne były. One zadają automatyczne pytania, nie pozwalają na odpowiedzi poza schematami, nie uczą odpowiadania za każdym razem inaczej, szukania niestandardowych rozwiązań. Nie mają szansy nauczyć komunikacji niewerbalnej. Są tylko przedmiotami i tak bym je traktowała.

Tylko tyle. Tajemnica idealnej zabawki rozwiązana.

To może się przydać

Zabawki dobrane do wieku i potrzeb dzieci w wieku 0-8 lat

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.