Bardzo lubię rozdawać upominki, dlatego zawsze cieszę się, gdy mogę zaprosić do zabawy, w której do zdobycia są same świetne rzeczy. Tym razem proponuję tytuł Księżycowy sorbet wydawnictwo Kwiaty Orientu.
Aktywne Czytanie na IG
O rozdaniach najczęściej przypominam na Instagramie. Tam też pokazuję nowości, to co będę dopiero recenzować oraz to co na blogu się nie pojawi. Aktywne Czytanie od kuchni i w obrazkach znajdziesz również tam! Tu też robię rozdania książkowe.
Kliknij w zdjęcie żeby przejść do profilu na Instagramie.
Księżycowy sorbet
Ta książka została stworzona przez artystkę, dla której opowiadanie koreańskiej legendy poprzez ilustracje i grę światłem, stało się twórczą inspiracją. To historia o tym, że wszyscy tak naprawdę jesteśmy jednością, zależymy od siebie. Od naszej wrażliwości, dobrej woli i szacunku zależy to, jak będzie wyglądało życie.
Opowiedziałam o niej filmowo
Tu jest zabawa
Chętnie podaruję komuś egzemplarz książki pt. Księżycowy sorbet wydawnictwo Kwiaty Orientu. Żeby wziąć udział w zabawie, napisz proszę w komentarzu, jaka jest Twoja (lub Twojego dziecka) ulubiona legenda?
Zabawa trwa do 2 lutego. Wyniki podam po godz. 19.00. Zawsze zostawiam je w komentarzach na dole tej strony.
Sprawdź cenę i dostępność tej książki!
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.





Moja ulubiona legenda – o smoku wawelskim. Pamiętam jak zawsze będąc u babci dopominałam się, aby to właśnie ona była „bajką na dobranoc” 🙂
Wspaniała, mądra, pouczająca.
Chyba dzięki niej też tak kocham odwiedzać Kraków.
PS. Mam nadzieję, że moje dziecko za kilka lat też polubi legendy, bo ja uwielbiam!
Wars i Sawa ✳️❇️
Wars i Sawa…. Za kazdym razem kiedy ja czytam synkowi, przypomina mi o moich korzeniach, o Polsce, o Warszawie- miejscu narodzin mojego pierwszego synka… Czytajac ja, czuje
zapach ulubionych potraw gotowanych przez moja mame, zapach lasu, ktory rosnie zaraz obok mojego rodzinnego domu, zapach grzybow zebranych zaraz po orzezwiajacym deszczu i wycieczek rowerowych, ktore odbylam razem z moim tata bedac mala dziewczynka… Smak porzeczek zerwanych w ogrodzie mojej niezyjacej juz babci i odglos polskich koled spiewanych przy wigilijnym stole…Moglabym wymieniac i wymieniac…a to wszystko z tesknoty za Polska…
Spytałam córki. Krótka, oczywista odpowiedź : „ulubiona legenda? Ta o syrence!”
Na wszelki wypadek dopytałam, która.. Wiem, że zna dwie. I tu zaskoczenie. „Ta o syrence Arielce” powiedziała równie szybko..
To uświadomiło mi, że nie zna różnicy pomiędzy legendą, a fikcją.. Sama będę mieć prawdopodobnie problem z wyjaśnieniem jej tego (córka ma 3,5l).
Do tej pory nie miałam ulubionej legendy ale odkąd obejrzałam (tak film A nie przeczytałam książkę hehe) polubiłam o bazyliszku;) (krótkie filmiki ma yt Polskie legendy). Wątek w.Harrym też bardzo mi się podoba 😉
Pierwszą legendą, jaką w moim życiu poznałam, była ta o Jacku -silnym kowalu, który dźwiga ratuszowy glob, za karę za swój występek. Wraz z tą o Golemie są moimi ulubionymi legendami, bo wiążą się z miejscami, które ukształtowały to, kim jestem.
Moją ulubioną jest Legenda o Bazyliszku. Pamiętam ten dreszczyk, kiedy tata opowiadał ją na dobranoc kiedy byłam mała. Ale codziennie chciałam jej słuchać. I pamiętam moje rozczarowanie, kiedy pierwszy raz sama odczytałam tę legendę i obejrzałam ilustracje w książce. Bazyliszek był całkiem inny niż ten z mojej wyobraźni. Książkowy był piękny w stosunku do mojego 😊
Moje dzieci natomiast są urodzonymi Poznaniakami i lepiej ode mnie znają legendę o poznańskich koziołkach, którą bardzo lubią. Co jakiś czas organizują w domu przedstawienie kukiełkowe z wykonanych przez siebie rekwizytów.
Moją ulubioną legendą jest „Legenda o złotej kaczce”. Pamiętam słuchanie jej z ówczesnego audiobooka- kasety magnetofonowej. I tak w kółko i znowu. I jeszcze raz.
Mój czteroletni syn uwielbia kiedy czytamy,, Czarodziejski Imbryczek. Baśnie i legendy japońskie. „Tę książkę wyszperał mój mąż. Kiedy pierwszy raz czytał ją synkowi to byłam przekonana, że to kiepski pomysł. Myślałam, że Mały nic z tego nie zrozumie. Myliłam się bardzo. Rozumie, potrafi opowiedzieć, a także odnieść te historie do codziennego życia. Legenda do której wracamy najczęściej opowiada o wytrwałym karpiu, który w zamarzniętym stawie raz po raz uderzał o twardy i ostry lód, by złapać leżący na nim kawałek ryżowego placka. Po długim czasie, karp osiągnął swój cel. Zmęczony i pokrwawiony, lecz ze zdobytym kawałkiem placka w pyszczku, znikł pod wodą. Mój syn kiedy robi coś trudnego, przypomina sobie o tej legendzie i mówi, że jeśli będzie się bardzo starał to uda mu się osiągnąć cel. Jestem wtedy z niego bardzo dumna. Cieszę się, że mój mąż odnalazł te książkę i czytał ją synkowi mimo tego, iż nie jest dedykowana małym dzieciom i nie posiada kolorowych ilustracji.
Ulubiona legenda starszego syna to legenda stricte wrocławska o kamiennej głowie w murach wrocławskiej katedry. Jej bohaterem jest czeladnik, który zakochal się w córce majstra i chcial ja za zone. Kiedy mu odmowiono, wściekły podpalił dom majstra, a ten pożar rozprzestrzenil się na inne domy. On sam przyglądał się temu z wieży katedry (na jej budowie pracował) i za karę za ten straszny czyn, został tam na zawsze – jego glowa utknela między ceglami i zamienil się w kamień.
Legenda, którą poznałam jako pierwszą i niezmiennie kojarzy mi się z moją mamą jest ta ” O Wandzie co Niemca nie chciała” . Chociaż sama legenda nie ma pozytywnego zakończenia dla mnie zawsze była dowodem na to że kobiety potrafią być bardzo silne i wojownicze. W najgorszych chwilach życia przypominam sobie o niej, o walce mamy z chorobą i wiem że ja też dam radę. Moje dzieci są jeszcze malutkie ale też będzie to ich pierwsza legenda.
Jako, że mieszkamy w Warszawie, to króluje u nas legenda o Syrence i jej siostrze, która popłynęła do Kopenhagi. No i w związku z tym: „mamo, koniecznie musimy odwiedzić siostrę naszej syrenki w kopeadze” 🙂
O tym, ze po roku z piersi płynie woda nie mleko 😀
Legenda o świętokrzyskim pielgrzymie – jako dziecko na wycieczkach z rodzicami mijałam tą kamienną figurę, patrząc z iskierką w oku i podziwem – był dla mnie „żywym” obrazem – długo wierzyłam że przesuwa się o ziarnko piasku i ta wiara była piękna 🙂
Ja swoją ulubioną legendę poznałam będąc w ciąży 😀 mowa oczywiście o Popielu, którego zjadły myszy (pewnie nie posłuchał zachcianek jakiejś ciężarnej kobiety) hahaha 🙂
Ulubiona legenda mojego syna to ta o Lechu, Czechu i Rusie. Zawsze, kiedy mu ją opowiadam opisujemy wspólnie nasze rodzinne strony jako ten kraj idealny dla Lecha. A i przy okazji uczymy się o Czechach i Rosji. Staram się wplatać w opowieść nazwy rzeczywistych rzek czy gór w tych państwach
Bardzo lubię Legendę o cudownym kwiecie paproci. Zawiera wszystko co legenda powinna mieć, jest magia, ciekawa historia i morał. Poszukiwany przez wielu kwiat paproci zakwita tylko raz podczas magicznej nocy śwìetojańskiej-najdłuższej nocy w roku. Bardzo trudno go zdobyc – wydaje się to wręcz niemożliwe. Jego zdobycie gwarantuje bogactwo, szczęście i dostatnie życie. Historia mówi o spełnianiu marzeń, o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych, że zawsze warto próbować, choć wydaje nam się, że jesteśmy bez szans. Ale przede wszystkim uświadamia nam, że wszystkie bogactwa świata nie dają prawdziwej radości, jeśli nie mamy ich z kim ich dzielić. Legendy polskie to nasza duma narodowa, wspaniała inspiracja i źródło mądrości. Jak już moja córeczka będzie na tyle duża, aby zrozumieć legendy i ich przekaz będziemy je razem czytać.
Napiszę jaka jest moja ulubiona legenda , ponieważ córka jeszcze nie ma takiej. Legenda o Trzech braciach 😉
Skamieniałe dziewczęta. Piękna. Z morałem. Teraz będę opowiadać ją swoim dzieciom. Idealna do rozmów o posłuszeństwie, o zaslepieniu w siebie, o wartościach, o konsekwencjach
Moja córka jeszcze nie zna legend, nie wiem jak mogło mi to umknąć! Sama w dzieciństwie chętnie czytałam legendy, a ulubioną była ‚Piast Kołodziej’. Odkąd pamiętam strasznie podoba mi się samo słowo ‚postrzyżyny’. Czytajac legendę o Piaście i Siemowicie czuję magię tradycji, która w naszym kraju w tak smutno, po cichutku wymarła. Nasze legendy, a szczególnie ta wyciągają na światło dzienne słowiańskie zwyczaje, choć tylko na chwilkę. Wraz z zamknięciem książki chowają się w niej, żeby przypomnieć magię przodków kolejnym czytelnikom. Może moja córka, gdy pozna nasze legendy też zamarzy o postrzyżynach i też poczuje magię, którą czułam ja, gdy czytałam je pierwszy raz.
Moja ulubiona legenda to ta z Zakopanego, o Giewoncie i śpiącym rycerzu. Jest ciekawa i tajemnicza. Gdy Synowie będą starsi opowiem im ją.
Gdy byłam dzieckiem olbrzymie wrażenie zrobiły na mnie historia „Wandy, co nie chciała Niemca” i „Legendy wyspy labiryntu”, czyli po prostu mity greckie. Swoje dzieci dopiero wprowadzam w świat legend, syn z ciekawością słucha „Jak myszy zjadły Popiela”, o perypetiach krakowskiego Smoka Wawelskiego i warszawskiego Bazyliszka.
Uwielbiam legendy lokalne, np. tę o kamiennym wilku, który wpływa na płodność kobiety, jeśli usiądzie na nim o świcie naga, obmywając się najpierw w cudownym źródełku 🙂
U nas króluje legenda o Smoku Wawelskim. Mieszkamy niedaleko Krakowa i córeczka co tydzień prosi żebyśmy jeździli sprawdzić czy smok jeszcze zieje ogniem, czy stoi gdzie stał i czy może schował się do jaskini 🙂
Amelka (6 lat) bardzo lubi słuchać różnych legend, znamy tą o Popielu, co go myszy zjadły, o poznańskich koziołkach, o bazyliszku. Często wracamy do legendy o Warsie i Sawie – czyli miłości rybaka i syreny i powstaniu Warszawy. Jednak ulubioną legendą Amelki jest ta o Lechu, Czechu i Rusie, opowieści o powstaniu naszego państwa, o braterskiej miłości i nadziejach na lepsze jutro 🙂
Córcia lubi bardzo naszą lokalną legendę o tym jak powstała nazwa naszego miasta – TORUŃ.
Był czas, że za każdym razem jak budowała wieżę z klocków krzyczała ” To ruń!” i burzyła z rozmachem swoją budowlę 🙂
Bazyliszek. Bo dobrze się widzi tylko sercem ♥
Złota Kaczka… do dziś pamiętam książeczkę drukowaną w czarno- biało- brązowym kolorze… i to, że to ktoś czytał ją mnie, chyba to moje najwcześniejsze wspomnienie czytelnicze( samodzielnie czytam od 4 r. ż. i nawet p. ciocie w przedszkolu sadzały mnie po środku grupy żeby czytać dzieciom)… więc to taka moja prywatna- szczęśliwa chwila, babcia w fotelu i ta historia!
A mój pierworodny Bazyliszka- bo Bazyliszek ma przerażające atrybuty.
Moje dziecko jest jeszcze za małe by mieć swoje ulubione legendy. Nawet żadnej jeszcze nie poznało. Ja jednak mam jedną ulubioną legendę. Jest to opowieść o smoku wawelskim. Opowiada ona o tym, że aby pokonać trudności nie zawsze wystarczy siła, a czasem ważniejszy okaże się spryt, pomysłowość oraz odwaga by ten pomysł wcielić w życie, nawet jeśli cechuje nas wyjątkowa skromność a także wszyscy uważają nas za śmiesznych głupców…
O siei wigierskiej. Kto pochodzi z Suwalszczyzny będzie wiedział o co chodzi:-)
My wszyscy kochamy Janosika! Mieszkal niedaleko nas czyli w Szczawnicy, my w Starym Sączu. Miłością zaraził nas Tata, który stąd pochodzi. 6 na 7 bajek przed snem to wymyślone przez niego historie o Janosiku.
Dziękuję za zabawę. Książka wędruję do Linki, autorki poniższego komentarza. Poproszę o adres wysyłki na blog@tylkodlamam.pl
Moja ulubiona legenda – o smoku wawelskim. Pamiętam jak zawsze będąc u babci dopominałam się, aby to właśnie ona była „bajką na dobranoc” 🙂
Wspaniała, mądra, pouczająca.
Chyba dzięki niej też tak kocham odwiedzać Kraków.
PS. Mam nadzieję, że moje dziecko za kilka lat też polubi legendy, bo ja uwielbiam!
Super, bardzo się cieszę!!!!
Dziękuję :)))