Nie wiem czy już kiedyś opowiadałam na blogu Tylko Dla Mam tę historię, ale opowiadam ją najcześciej jak się da. Kilka lat temu, spacerując po Gdańsku, a konkretnie w samym środku Jarmarku Dominikańskiego (więc dzikie tłumy), spotkałam płaczącą 2,5-latkę.
Szła sobie, szła i szukała mamy. Jeszcze nie płakała, ale już prawie. Podeszłam i zapytałam, czy potrzebuje pomocy. Powiedziała (ledwo mówiła), że szuka mamy. Potem się rozpłakała. Zaczęliśmy się z Markiem rozglądać, czy gdzieś w pobliżu widać spanikowaną kobietę. Nie było widać. Za to napatoczył się patrol policji.
Przedstawiliśmy sytuację i w tym momencie ktoś z tłumu powiedział – widząc dziecko i policję – że ta spanikowana kobieta jest tam za rogiem. Stąd jej nie widać, ale nie jest daleko. I tak dziecko szybko trafiło do mamy. Wszystko się dobrze skończyło.
Miałaś się mnie pilnować!
Prawie dobrze. Najbardziej w tej sytuacji uderzyła mnie reakcja mamy. Rzuciła się z krzykiem i pretensjami na tę małą dziewczynkę: Mówiłam ci, że masz się mnie pilnować! Mama była tak zestresowana widokiem policji i zgubieniem córki, że nie zwracając na nikogo uwagi, całą energię skupiła na krzyczeniu. Boli mnie to do dzisiaj, bo przecież tyle razy opowiadałam o tym, co się dzieje z emocjami kiedy rodzic krzyczy na dziecko.
Rozumiem, że ludzie różnie zachowują się w stresujących sytuacjach. Jednak pewne zachowania trudno usprawiedliwić. Zrzucanie na 2-3 latka odpowiedzialności za pilnowanie się w tłumie, właśnie do nich należy. To nie jest obowiązek dziecka, tylko rodzica. Zresztą, nie chodzi tylko o te najmniejsze dzieci. Na starsze też bym raczej tej odpowiedzialności całkowicie nie zrzucała.
Robiąc to idziesz w kierunku parentyfikacji, czyli niejako zamiany ról w rodzinie. Wtedy dziecko staje się „odpowiedzialnym rodzicem”, ale niesie to za sobą naprawdę smutne konsekwencje.
Dorosły ma obowiązek pilnować dziecka
Odpowiedzialność jest po naszej stronie, to fakt. Co wcale nie znaczy, że naszym (dorosłym) obowiązkiem jest chodzenie za dzieckiem krok w krok. Nawet gdyby się chciało, to tak się nie da. Odpowiedzialność to też pokazanie maluchowi, że i takie sytuacje się zdarzają. Co wtedy robić?
Są sposoby, z których warto korzystać podczas wyjazdów i ogólnie wyjść do większego tłumu. Przygotowałam kilka zabaw/pomysłów uczących dziecko radzenia sobie właśnie w takich trudnych okolicznościach.
Zanim do nich przejdę powiem jeszcze, że ten artykuł powstał przy współpracy z www.OpaskaTelefonDoMamy.pl i jak się pewnie domyślasz, na pomysł jej stworzenia wpadła mama, której trzyletni synek zgubił się kiedyś w ogromnym w hotelu.
Zaprojektowanie tych opasek niedługo po hotelowym zdarzeniu, to dla mnie kolejny dowód na to, jak różnie ludzie reagują na traumatyczne sytuacje. Jedni krzyczą na dziecko, inni szukają rozwiązania (z myślą o sobie i pozostałych rodzicach), które ułatwi wyjście z tarapatów w przyszłości.
Tu byłam
Spacerując koło domu, bawcie się w zapamiętywanie punktów orientacyjnych np. ulubionego drzewa, ciekawego budynku itd. Takie zabawy pomagają maluchowi skupiać uwagę na tym, co mija podczas spaceru.
Kiedy będziecie w obcym mieście, też wykorzystaj tę zabawę. Przyzwyczajone do szukania punktów orientacyjnych dziecko, na pewno poradzi sobie z ich odkrywaniem w innej przestrzeni. Reguła jest przecież ta sama. To z kolei ułatwia ogólne rozeznanie i zwracanie uwagi na znajome miejsca.
W przypadku zagubienia się, dziecko może się zorientować, że ma w pobliżu te punkty orientacyjne i nie odejdzie daleko. Albo może zauważyć, że nigdzie w pobliżu ich nie ma, co da do myślenia, że może nie warto się już oddalać, tylko zadziałać inaczej. Oczywiście te wszystkie zachowania warto przećwiczyć i ustalić wcześniej z pociechą.
Wasza baza
Ustal z dzieckiem, że kiedy traci cię z oczu, powinno udać się do miejsca, w którym ostatni raz cię widziało. O ile oczywiście widzi to miejsce. Zazwyczaj dziecko nie odchodzi w tłumie jakoś bardzo daleko od rodzica, tylko właśnie traci go z oczu. Rozglądając się spokojnie, może trafić do miejsca, gdzie ostatni raz się widzieliście. Nawet jeśli ciebie tam nie będzie, powinno czekać właśnie w bazie. Bo taką macie umowę.
Zabawą pomagającą zlokalizować ten punkt, w którym dziecko widziało się z tobą ostatnio, jest np. szukanie przedmiotu w domu. To też po prostu dobra metoda odnajdywania rzeczy. A zagubionych rzeczy przy dziecku bywa naprawdę sporo. Kiedy pociecha następnym razem zapyta: Mamo, widziałaś mojego misia? to nie pędź od razu na poszukiwania, tylko zadaj pytanie: A gdzie go widziałeś ostatni raz?
Pewnie, że maluch może nie umieć tak z marszu odpowiedzieć. Jednak samo pytanie, bardzo pomaga w uporządkowaniu myśli. Możesz zaproponować, że wspólnie go poszukacie, ale jak detektywi. Do tego trzeba będzie odtworzyć zdarzenia z ostatnich kilku minut (może godzin). Idąc tym tropem, na pewno w którymś momencie traficie na misia. Im więcej takich detektywistycznych zagadek (nie trzeba czekać aż coś się zgubi, sama taką zabawę zorganizuj), tym lepiej maluch utrwali umiejętność przypominania sobie, gdzie ciebie/misia widział po raz ostatni.
Poproś o pomoc
Kiedy dziecko się gubi, to dokładnie tak jak dorosły, zaczyna panikować. My panikujemy kiedy nie widzimy dziecka w tłumie i ono też pewnie to zrobi. Może uda mu się zapanować nad nerwami jeżeli wcześniej wyjaśnisz dokładnie, jak prosić o pomoc.
W dzisiejszych czasach jest trochę łatwiej, bo każdy ma telefon komórkowy więc jeśli tylko dziecko zna twój numer, może zaczepić kogoś dorosłego i poprosić o zadzwonienie do mamy. Jednak przecież taki maluch, nie dość że w stresującej, to jeszcze zupełnie nieoczekiwanej i nowej sytuacji, może nie mieć śmiałości lub siły nikogo zaczepiać. Tu wkraczasz ty. W bezpiecznych warunkach, naucz dziecko tego zaczepiania. Przećwiczcie taką rozmowę.
Jak z każdą nową sytuacją, warto taką przerobić w domu i po prostu porozmawiać o tym, że zagubienie w tłumie może się każdemu zdarzyć. Powiedz dziecku żeby w tej sytuacji spokojnie się rozejrzało i najlepiej zagadnęło mamę z dzieckiem/dziećmi. To wydaje się być najbezpieczniejszym wyborem, skoro i tak trzeba się przemóc i zaczepić obcą osobę. Mama z dziećmi kojarzy się z tobą. I zapewne nie wygląda groźnie.
Wiersz o telefonie
Najprostszym z możliwych pomysłów jest nauczenie dziecka na pamięć, numeru telefonu do mamy. Tak mi się przynajmniej wydawało do pewnego momentu. Nauczyłam moją (wtedy) trzylatkę swojego numeru telefonu. Jak? Najpierw wymyślałyśmy rymowanki do cyferek w nim zawartych. Innego dnia, zapisywałam te cyfry na kartce i sobie je śpiewałyśmy. Bywało i tak, że rysowałam je patykiem na piasku, a Karolina po nich skakała w odpowiedniej kolejności. Nieważne jak, ważne żeby to była zabawa. Coś w rodzaju wierszyka do wyklepania.
Sama pewnie wiesz, że trzylatki są w stanie zapamiętać naprawdę skomplikowane informacje. Kombinacja kilku cyfr, dla większości nie jest wielkim wyzwaniem. I byłam bardzo dumna, że po kilku dniach, dziecko potrafiło ten numer wyrecytować z pamięci. Po prostu go znała. Starałam się zachęcać ją do podawania go w miejscach publicznych np. w sklepie przy zakładaniu karty lojalnościowej, w przychodni itd.
Problem polegał na tym, że większość dorosłych nie wierzyła trzylatce. To prawdziwy numer telefonu do mamy? Eeee zmyślasz. O ile stałam przy niej, kiwałam głową i potwierdzałam, to wszystko grało. Nawet robiło wrażenie. Jednak kiedy dziecko dyktowało go poprawnie samo, jakoś nikt nie brał tego na serio.
Nadal uważam, że to ważne by dziecko znało ten numer. Im starsze, tym bardziej serio będzie przez dorosłych traktowane. Jego znajomość daje maluchowi poczucie bezpieczeństwa. Jest czymś w rodzaju koła ratunkowego, które wisi i wcale nie musi być używane. Ale jest.
Opaska na rękę
Kiedyś w galerii handlowej podeszły do mnie (byłam z Karoliną) dwie dziewczynki i poinformowały, że zgubiły z oczu mamę. Znają numer telefonu i proszą żebym zadzwoniła i powiedziała, że tu razem stoimy. Siostry były spokojne, a mama zjawiła się dwie minuty po wykonaniu telefonu. Ich zachowanie zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
Dlatego zależy mi na tym żeby dziecko znało ten numer. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy maluch podczas takiej akcji będzie spokojny jak te dziewczynki. Nie każdy też w stresie potrafi sobie przypomnieć cyfry w odpowiedniej kolejności. Czasem zanosząc się płaczem, nie ma możliwości wypowiedzieć nawet jednego słowa. I tak się zdarza.
Dlatego zgodziłam się na współpracę, dzięki której mogę wam pokazać te opaski na rękę. Życie płata różne figle i czasem sekunda nieuwagi kosztuje sporo nerwów. I dziecko, i rodzica. Zauważyłam też, że numer telefonu zapisany na opasce, mimo tego, że dziecko potrafi go wyrecytować z pamięci, ma większą moc. Jakoś lepiej działa na wyobraźnię dorosłych. Wierzą, że jest prawdziwy i dziecko nie wymyśla go na poczekaniu. Dlatego pokazuję drobiazg, bez którego nie wyruszamy z domu na wycieczki.
Zabezpieczenie
U nas jeszcze doszedł jeden element. Dzieci mieszkające za granicą, chodzące do szkoły gdzie nikt nie mówi w ich ojczystym języku, czują się pewniej mając numer telefonu do rodzica. Jest sobie po prostu zapisany na ładnej opasce. Nie wspomnę o tym, że rodzice też czują się pewniej mając świadomość, że dziecko i w ten sposób jest zabezpieczone.
Dodatkowo, podoba mi się, że jest to pomysł i projekt w całości przygotowany przez młodą mamę dwójki dzieci. Czyli znowu – rodzic uznał, że jest taka potrzeba i stworzył wspaniały drobiazg. Jeśli twojemu dziecku spodobały się akurat wzory z piłkarzami, to wiem z pewnego źródła, że w ich projektowaniu pomagał syn pomysłodawczyni opasek. Więc jest to naprawdę rodzinne dzieło. I takie lubię najbardziej.
Sama przyznaj, że opaski prezentują się pięknie? Oprócz funkcjonalności, mnie rozczula ich wygląd. Nic dziwnego, bo do współpracy przy ich tworzeniu zaproszone zostały dwie trójmiejskie artystki – Marta Soboń i Magdalena Pomaz Hoppe. Dzięki artystycznemu wkładowi i dziecięcym podpowiedziom, te proste, małe opaski, są radosne i po prostu cieszą oko.
A co z najmniejszymi maluchami?
Wierzę, że tych jeszcze niechodzących, nikt nie spuszcza z oka na tyle żeby mówić o zagubieniu w tłumie. Jednak kiedy roczniak zaczyna tuptać na własnych nogach, sama wiesz, że największą pasją jest wtedy uciekanie mamie i tacie. I ściąganie opaski, to też świetna zabawa.
Dziecko mi ucieka!
Takie uciekanie jest niebezpieczne i naprawdę może się skończyć sukcesem. Co dla rodzica oznacza tyle, że traci dziecko z oczu. Sporo o samej potrzebie uciekania i o radzeniu sobie z nim, opowiedziałam w tym odcinku podcastu Tylko DLa Mam pt. Jak reagować, kiedy dziecko wciąż mi ucieka?
Czy maluch to sam ściągnie?
Z myślą o takich dzieciach, opaski mają specjalnie zaprojektowane zapięcie. Ono jest bardzo sprytne więc nawet jeśli pociecha nie przepada za noszeniem czegoś na rękach, to myślę że wytrzyma jakiś czas, kiedy jesteście w tłumie. Ty też będziesz się czuła nieco bezpieczniej i przede wszystkim – będziesz miała pewność, że opaska nie wyląduje na ziemi.
Mam nadzieję, że te wszystkie zabawy i pomysły sprawią, że wasze wyjazdy i wycieczki w zatłoczone miejsca, zawsze będą się kończyły dobrze. A dzięki współpracy z www.OpaskaTelefonDoMamy.pl nasze pociechy będą jeszcze bardziej bezpieczne.
- Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
- Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
- Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
- Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
- Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.
Bardzo trafiony artykuł. Sama przeżyłam zgubienie dziecka z oczu w jednej z sieciòwek w centrum handlowym. Mòj 3-letni wówczas synek zszedł sobie sam na niższy poziom sklepu. Nie ukrywam, że byłam przerażona, ale spróbowałam sobie wytłumaczyć, że daleko nie odszedł i zaczęłam rozpytywać ludzi czy go nie widzieli. Na szczęście szybko się odnalazł ale co się strachu najadłam to moje. Teraz szykujemy się na urlop i na pewno skorzystam z rad zawartych w artykule. Świetny jest tez pomysł z opaską „telefon do mamy”.
Raz zdarzyla nam sie sytuacja .pojechalismy na zakupy cala rodzina do duzego sklepu odziezowego mlodsza corka po 15 minutach zaczela marudzic ze chce siku powiedzialam jej by chwilke zaczekala gdy sie odwrocilam doslownie na sekunde ona znikla . Ja I maz zaczelismy wolac po sklepie starsza corka I mlodszy brat tez chodzilismy po tym sklepie juz wystraszeni ze ja ktos porwal myslalam ze serce mi zaraz wyskoczy z klatki rece mi sie trzesly nogi jak z waty po 10 minutach wolania patrze a moja corcia idzie z Pania ze sklepu poszla do Pani ekspedietnki sie zapytac czy ja zaprowadzi do ubikacji bo ona chce siku . Jak ja uwidzialam to nie wiedzialam czy ja przytulic czy jej zlac dupsko bylam wystraszona I zdenerwowana to bylo najgorsze kilka minut w mojim zyciu .nie zycze nikomu tego strach nie do opisania
Zlac dupsko? Serio? Nie mam słów.
Mam nadzieję, że przeczytałaś to ponownie, bo może zobaczysz z perspektywy jaka niemądra była reakcja na potrzebę dziecka. W pierwszej kolejności powinnaś mieć pretensje do siebie i męża. Czym ci dziecko zawiniło, że piszesz o „zlaniu dupska” (pomijam, że co by to nie było nie powinnaś nikogo lać! Swoich nerwów również nie powinnaś tak wyżywać) – bo chciało jej się siku? Mądre dziecko poszło szukać pomocy u ekspedientki, bo rodzice w ferworze zakupów olali prośbę.
Swietny artykul.ja nauczylam mojego wtedy 3,5latka naszego adresu ale nie wpadlam na pomysl zeby nauczyc nr tel.od jutra zaczynam.przedemna wyzwanie moja corka ma 18miesiecy i ucieka z predkoscia swiatla.
A co bym zrobila gdyby mi zgubilo sie dziecko,przedewszystkim zachowalabym spokoj (chcialabym chociaz ten spokoj zachowac )zaczela bym wolac jego imie,pytac ludzi czy go nie widzieli,postaralabym sie nie odchodzic za daleko od miejsca gdzie sie widzielismy ostatni raz.jesli jestesmy gdzies gdzie latwo sie zgubic zapisuje moj nr tel na nadgarstkach moich dzieci markerem.tak na wszelki wypadek.na szczescie jedzcze nigdy nie zdazyla sie nam taka sytyacja.pozdrawiam i dziekuje za przydatne info z artykulu
Każdy na pewno napisze, że w sytuacji zaginięcia dziecka zachowa spokój, ale wydaje mi się, że jak przychodzi co do czego to tak czy inaczej zaczyna się panika. Będąc jeszcze nastolatką, w środku miasta, zaczepił mnie kilkulatek z zapytaniem gdzie się znajduje dana ulica, odprowadziłam go wtedy pod ten adres, na szczęście był na tyle duży, że adres znał.
Mój prawie 3letni syn nie mówi wyraźnie, więc obecnie nauka adtesu czy numeru tel mogą nie poskutkować. Na razie bawimy się w opisywanie co znajduje się niepodal domu, uczymy go też swoich imion i nazwisk.
Opaska super sprawa!
Jasne, ze każdy panikuje, ale są dorośli którzy w stresie działają bardzo automatycznie i sprawnie (mimo duszy na ramieniu). Dla dziecka, któ®e słabo mówi, numer do mamy zapisany gdziekolwiek, to świetna sprawa.
Mi jeszcze się nie przy trafiła taka sytuacja ..ale ja byłam kiedyś takim zagubionym dzieckiem na dworcu w Katowicach. Długie czekanie spowodowało chęcią na siusiu nie doslyszalam mamy że też idzie do kabiny obok i wyszłam nie czekając poszłam na peron gdzie miał być pociąg w drodze słyszałam że jakiegoś dziecka szukają ale nie myślałam że o mnie mowa ..
Opaska jaka mi się spodobała to zielona ze zwierzakami.
Dworzec to klasyk, bo dorśli najcześciej jeszcze rozkojarzeni szukaniem perwonów i ogólnie podróżą.
Kilka lat temu miałam sytuację, gdzie wówczas mój 4-letni syn zgubił się na Wawelu. Myślałam, że jest z mężem a mąż był pewny, że ja obserwuję syna. Jak się zorientowaliśmy wpadliśmy w panikę. Na szczęście dziecko znalazła kobieta, która zaprowadziła synka do mnicha. Cała sytuacja trwała może 5 minut, ale dla mnie jakby całą wieczność, miałam najgorsze myśli i serce w gardle. Jakiś czas wcześniej uczyłam syna, że na kurtce i czapce ma mój nr telefonu, ale niestety w tej sytuacji synek nie był w stanie nic przekazać tylko płakał. Szymon do dzisiaj pamięta jak zgubił się w Krakowie..ja zapamiętam to do końca życia. Myślę, że opaska na rękę to świetny pomysł żeby dziecko czuło się bezpiecznie, jest w widocznym miejscu więc osoba dorosła będzie potrafiła pomóc w sytuacji kryzysowej.
Ojej, na Wawelu, takie przestrzenie, tylu turystów… dobrze, że napisałaś, że pięciolatek w stresie nie potrafił powiedzieć o numerze na czapce. Jednak dla dziecka to naprawdę trauma.
Super pomysł z taką opaską. Moja córeczka właśnie zaczęła chodzić a we wrześniu wybieramy się na wakacje i właśnie myślałam jak ją zabezpieczyć na taką ewentualność zwłaszcza że do września myśle że będzie biegać jak szalona. Pewnie gdyby mnie spotkała taka sytuacja to wpadłabym w panikę i pytała ludzi czy jej nie widzieli i wolałabym ją po imieniu (oby nigdy się nie zdarzyła). W każdym razie opaski to super pomysł i ślicznie wyglądają 🙂 może uda mi się wygrać 😀
Tym zaczynającym chodzić najtrudniej coś wytłumaczyć więc faktycznie oczy trzeba mieć szeroko otwarte 🙂
Moje maleństwo ma dopiero 1,5 roku ale jest tak ruchliwym dzieckiem że oczy muszę mieć na około głowy. Opaska na rączkę to na pewno fajny pomysły ale na pewno zacznę z nauczaniem numeru telefonu. Ale zawsze jestem trochę w stresie jak tylko stracę mojego maluszka z oczu.
Świetnie to rozumiem 🙂
Fajny artykul:) Tym bardziej, ze dzis akurat uczylam 3,5letnia coreczke numeru alarmowego 112-robilysmy rozne”proby” i bardzo mnie rozbawila dzwoniac „na niby” i po podaniu swoich danych (wiek, imie i nazwisko, adres) informujac mnie, czyli „Pania od pomocy”, ze „potrzebna karetka, bo chlopiec sie przewrocil i wbila mu sie drzazga w kolano” 🙂 a tak na serio-do dzis pamietam uczucie przerazenia, gdy w wieku 5 lat zgubilam sie na „odpuscie” – tata trzymal mnie za reke, puscil na chwile i nagle zniknal… moja reakcja, gdy Panowie policjanci (wtedy milicjanci) zabrali mnie do nyski – probowalam im uciec z radiowozu myslac, ze mnie porywaja 🙂 na szczescie wprost w ramiona mamy, ktora szla tam zglosic moje zaginiecie… drugie moje przezycie- plaza nad Baltykiem, ludzie nagle zrywaja sie po kolei z recznikow, pada haslo, ze zniknela 6letnia dziewczynka, wszyscy biegaja w roznych kierunkach, widze przed soba udreczona twarz ojca dziecka… podeszlam do niego; przekazujac komunikat z baru na plazy; gdzie przez mikrofon ktos mowil, ze dziewczynka tam czeka na rodzicow; ojciec w panice nie slyszal, ze sie znalazla… biegnac w tamta strone, gdy dotarlo do niego; co mowie, pobil chyba rekord swiata szybkosci-pomysl z opaska-rewelacja
Nad wodą to już najgorsze myśli człowieka ogarniają jak dziecko traci z oczu…
Dzięki za artykuł.
Miałam parę tygodni temu sytuację . Pierwszy raz mi się zgubiła
Byliśmy na wakacjach za granicą . Córka 4 lata zgubiła się między kompleksem sklepów.
W moim przypadku dostałam ataku paniki i zaczęłam biegać naokoło szukając jej, mąż szukał w każdym sklepie.
Pomogły jej turystki , wchodziły do każdego sklepu trzymając ją za rękę i szukały mamy.
Jak je zobaczyłam podbiegłam szybko rozpłakana i zaczęłam dziękować za pomoc.
Chyba nigdy tak mocno nie przytuliłam swojej córki.
Skończyło się na płaczu.
Na pewno skorzystam z rad podanych w artykule 🙂
Za granicą to chyba jeszcze gorzej, bo obce miejsce, język. Dlatego zalezy mi też na udostępnianiu tego artykułu, żeby nawet bezdzietni ludzie zwracali uwagę na dzieci szykające rodziców.
Ostatnio zwróciłam uwagę w centrum handlowym dość sporo dzieci, które odbiegały od rodziców. To dało się zauważyć, bo po chwili biegania dziecko zaczynało się rozglądać. Czasem minął dłuższy moment zanim rodzice (niesamowicie rozluźnieni ) pojawiali się w zasięgu wzroku. Ja wiem, że może nie od razu trzeba panikować ale byłam z moim 3 letnim Synkiem, który ostatnio zaczął właśnie tak odbiegać … Działa póki co zawołanie „Masz czerwone światło!” ☺ niemniej jednak nauczyłam go już adresu i nazwiska, teraz pracujemy nad numerem telefonu. Tym bardziej, że zbliża się wakacyjny wyjazd. Świetny artykuł- trafiony temat i pomysł z bransoletką. Pozdrawiam
To masz synka dobrze przygotowanego do wyjazdu 🙂 Tak, wakacje to dodatkowe wyzwanie.
Ponieważ moj dwulatek lubi bardzo szybko uciekać mamie, przed każdym wyjściem robię mu fotkę, na wypadek zaginięcia, przynajmniej będę miała dokładne odzwierciedlenie jak wyglądał/co mial ubrane jak miał uczesane włosy. Co mam nadzieję pomoże w poszukiwaniach.
Ooo nie wpadłam na pomysł z fotką, a jest dobry, bo gdybym miała sobie przypomnieć w co moje dziecko jest ubrane, to miałabym problem, zwłaszcza w wielkuch nerwach.
Taka opaska to niesamowity pomysł. Przyznam szczerze, że nie wpadłabym na taki pomysł! Moja 20miesięczna córeczka uczy się mówić, ale do nauki pełnego numeru telefonu jeszcze trochę, chociaż już zabawą uczymy się cyferek. Bawimy się również w znajdywanie przedmiotów, a w domu mamy swoją „tajną” bazę, w której zawsze jesteśmy, jeśli chcemy zwrócić na siebie uwagę.
Również mieszkam za granicą i wiem, że brak ojczystego języka wśród rówieśników lub obcych ludzi może być problemem. Z całą pewnością skorzystamy z powyższych rad i powoli będziemy je wplatać w życie.
Jakbym się zachowała, gdybym nagle straciła małą z oczu? Nie mam pojęcia, naprawdę. Mogę napisać, że starałabym się być spokojna, ale znając swój charakter jestem niemalże pewna, że wpadłabym szybko w panikę, a serce chciałoby mi wyskoczyć gardłem. Na pewno starałabym się ją szukać wykrzykując imię. Co jeszcze? Nie wiem, mam nadzieję, że nigdy nie będę do tego zmuszona.
Nie miałam na szczęście takiej sytuacji, ale przy okazji podzielę się zabawną historią. Miałam 4 latka, kiedy urodziła się moja siostra. Tata zabrał mnie do szpitala. Zanim poszliśmy zobaczyć malutką, tata musiał wypisać jakies dokumenty. Był tak podekscytowany, że poszedł do nich zostawiając mnie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą coś podpisywał. Ja byłam grzecznym dzieckiem i jak powiedziało mi się „poczekaj chwilę, tata musi coś podpisać”, to stałam i czekałam, a kiedy widziałam, że się oddala… czekałam dalej 😉 W pewnym momencie jedna z pielęgniarek zawołała za tatą: „Przepraszam pana, czy to nie pana dziecko?” 😉
Świetny wpis, pozdrawiam!
Haha ta ostatnia historia rewelacja 🙂 tatusiowie na porodówce to jest jednak niekończące się źródło opowieści. Fajnie, że uczysz malutką cyferek. O wiele łatwiej potem idzie z tym telefonem.
Gratulacje, jedna z trzech opasek pojedzie do Ciebie 🙂
Świetnie napisane????jestem mamą 3 chłopaków … młodsza 2ka jest wygadana i wybiegana..
Jak najmniejszy Franek miał niecałe 2lata w pościg za nim wysyłam starszego brata????tylko on był na tyle szybki. Teraz jest trochę lepiej ale to odkrywcy więc często rozglądam się z niepokojem… a i oni czasami z wystraszoną miną szukają mnie wzrokiem… Więc na pewno opaski są SUPER????Mnie samej zdarzyło się pomóc dziewczynce która zagubiła się na lawendowej farmie… mama zajęła się lawendą a dziecię placem zabaw z rosnącymi budowlami… plac duży na szczęście przestrzeń ogranoczona więc zapłakana o niezdolną do wykrztuszenia słowa zaniosłam w stronę kawiarenki gdzie już biegała spanikowana mama… na szczęście tylko się przytuliły ????
O trójka, to dobrze, że trochę starsi młodszych pilnują, bo faktycznie jest kogo pilnować 🙂
Mój synuś dopiero się wyrywa, więc aż włos mi się jeży na głowie, kiedy myślę o tym, ze mógłby mi kiedyś zniknąć. Ale cała moja rodzina zna historię z mojego dzieciństwa, kiedy to w kościele zniknęłam rodzicom podczas mszy z oczu i znaleźli mnie po mszy na plebani u księdza 😉 mama opowiadała, ze dzisiaj co prawda jest z tego dużo śmiechu, ale wtedy było to dla niej traumatyczne przeżycie. I jak znam moją mamę – wpadła w panikę, czego ja chciałabym uniknąć. Super jest ta opaska, jeśli jakimś cudem trafi w moje ręce, na pewno założę synkowi od razu w każdej sytuacji, kiedy potencjalnie będzie ryzyko, że mi gdzieś zniknie.
No tak, nie pomyślałam o kościele, a tem przecież tez tłumy.
Pierwsza myśl po usłyszeniu informacji, że dziecko się zgubiło, to „gdzie byli rodzice” „co ci rodzice mają w głowie”, ale po przeżyciu czegoś takiego na własnej skórze już tak nie myślę… Uważam się za odpowiedzialną mamę. W miejscach publicznych, zatłoczonych bardzo dokładnie pilnuję swoich dzieci. Na plaży nie puszczam z gołymi pupami, bo „tak dzieciom wygodniej”.Teraz na podobnych rodziców mówi się „helikoptery” bo krążą nad dzieckiem ???? Gdy są z nami dzieci to nigdy nie piję alkoholu( zresztą prawie nigdy nie piję) tym bardziej na plaży pełnej ludzi i parawanów zasłaniających cały świat. Kilka lat temu byliśmy w Stegnie ze znajomymi ( o tym wkrótce wpis). Miejscowość polecana dla rodzin z dziećmi. Byliśmy w 4 osoby dorosłe i 3 dzieci. Nie piłam piwa, nie leżałam plackiem opalając się i nie czytałam w skupieniu książki. Córka bawiła się przy wodzie ze starszym bratem, kolegą i innymi dziećmi. Przez chwilę nie obserwowałam jej. Nie wiem może się gdzieś zagapiłam. Mąż przez tą jedną chwilę też nie zerkał w jej stronę. To była minuta, może dwie… i wystarczyło żeby córka zaginęła wśród tysiąca ludzi i parawanów. To było straszne uczucie. Ja stałam na naszym kocu, żeby w razie czego mnie widziała, a reszta biegała i jej szukała. Później znajomy przyznał, że z duszą na ramieniu szukał głównie w wodzie… Na szczęście mała, albo już ma kobiecy instynkt, albo ratowników sponsorowanych przez Plus skojarzyła z pracą taty i stała przy ich stanowisku kilkadziesiąt metrów dalej. Skończyło się na strachu. Na drugi dzień poszliśmy już dalej na prawie pustą plażę. Nigdy więcej tłumów z parawanami.
Na plaży to zawsze podwójny stres, bo woda… Ale faktycznie pomysł żeby nauczyć dziecko kierowania się do budki ratownikó∑ tez jest bardzo dobry. Widać ją z daleka i do nich też biegną rodzice w przypadku takiej sytuacji.
witam. super rady. moj synek teraz ma 3.5 latka. ale jeszcze rok temu to myslalam ze zawalu dostane 2 sytuacje. z czego 1 w duzym sklepie. zaczal bawic sie dla babci w chowanego miedzy polkami. jak ja cos wybieralam i zniknal. pierwsze co obejrzalam alejki dookola mnie i pobieglam do wyjscia sklepu gdzie stoi ochroniarz czy nie widzial chlopczyka czy on nie wybiegl. modlilam sie tylko zeby byl w sklepie. i za min widze go usmiechnietego biegnacego kolo stoiska z warzywami. zawolalam i mocno przytulilam. i mialam lzy w oczach. powiedzialam zeby wiecej tak nie robil. nawet ochroniarz podszedl i spytal czy wszystko ok. bardzo dobrze sie to skonczylo. ale myslalam ze oszaleje. w domu mielismy rozmowe jak juz ochlonelam
Najdłuższe 20minut mojego życia. GUSTAW 2 lata i 9 miesięcy. Pole namiotowe. Blisko morze i las. I obóz harcerski. Odnosilismy naczynia na stołówkę. Guciu robił to samodzielnie kilka razy. Pozwolilam mu odnieść kubeczek. I.skręcił do harcerzy. Cały ośrodek go szukał. U harcerzy tez byliśmy Ale przy wejściu na obóz nikt co nie widział więc nie wchodzilismy dalej. A trzeba było. Guciu zorientowal sie ze nie ma mamy i zatrzymał się przy jednej Pani i powiedział ” jestem Gustaw M…. szukam mojej mamy…” Pani przeprowadziła go do naszego ośrodka… ja oczywiście sto siwych włosów więcej. Nie polecam nikomu takich rozrywek… 🙂
Aniu, gratulacje, do Ciebie pojedzie jedna z trzech opasek.
To ja się podziele moim doświadczeniem i spostrzeżeniem.Jak byłam młodą dziewczyną pracowała w galerii jako hostessa, któregoś razu zauważyłam kilkuletniego wystraszonego chłopca błąkającego się między regałami. Podeszłam do niego okazało się ze się zgubił więc powiedziałam mu ze zaraz pojdziemy do kasy i pani przez mikrofon zawoła jego mamę tylko niech powie jak się nazywa i uwaga padło: URWIS! jak się nazywasz:urwis, jak mama do ciebie mówi?-urwis…na szczęście mama urwisa bardzo szybko się odalazła ale tak sobie myślę, że taka opaska to super wynalazek, mozna napisac imię, nazwisko i nr telefonu 🙂
Świetny artykuł i bardzo ns czasie( wakacje) wielu rodziców w nie bierze pod uwagę takiej sutuacji ze to może przydarzyć się im(zgubienie dziecka). Mi osobiście taka sytuacja nigdy sie nie przydarzyła(odpukać) ale kiedyś gdy byliśmy ze znajomymi nad morzem, my bez dzieci oni z dwójką. Siedzieliśmy w kawiarni przy plaży dzieciaki biegaly wkoło aż tu nagle trach i dzieci nie ma. Panika strach i bałagan w oczach, no przeciez tu przed chwilą były…
Człowiek biega jak poparzony i szuka zaczepia obce osoby czy nie widziały dwojki malych dzieci…
Nie byly to moje dzieci ale strach dopadł i mnie, nie chcialabym przeżywać tego ze swoimi maluchami.
A dzieciaczki znalazły się oczywiscie i byly bliżej niż my ich szukali, naprzeciwko kawiarni stały takie samochody co wrzuca sie pieniażki i autko jedzie. Była tam ciuchcia i oni do niej weszli i tam sobie siedzieli i tak jakoś usiedli ze nie było ich widać☺ dzieciaki miały zabawę a rodzice przeżyli chwilę grozy…
Racja, o tym się mniej myśli póki czegoś takiego się nie przeżyje. Dobrze, że dzieci nawet się nie zorientowały, że się zgubiły 🙂
Świetny wpis i doskonały pomysł z opaską. Moja 4-latka jeszcze mi się nie zgubiła ale raz na chwilę zniknęła mi z oczu w sklepie między półkami z zabawkami. Pamiętam to ukłucie paniki które wtedy poczułam. Od tamtej pory zaczęłam dziecko edukować co zrobić jak się zgubi w sklepie. Bardzo dobrze służy nam książeczka z wydawnictwa Mądra Sowa – Zuzia się zgubiła. Jest tam opisana dokładnie podobna sytuacja i to jak Zuzia sobie poradziła idąc za radą mamy która ustaliła z nią że w takim przypadku zawsze powinna iść do kasy w sklepie i poprosić panią aby przez mikrofon zawołała mamę. Często czytamy tą książkę a potem córka opowiada mi ją własnymi słowami przez co utrwala sobie to zachowanie. A co do opaski – z pewnoscia znajdzie się w naszym wakacyjnym niezbędniku.
Też na tej książce pracowałam i polecałam ją ostatnio nawet na grupie kisążkowej 🙂
Zdarzyło nam się. Zabawa w chowanego w dużym markecie ze sprzętem AGD (nasz 3latek w alejkę obok, ja za nim i tak kolejno) skończyła się zwyczajnym nagłym zniknięciem dziecka. Zupełnie jakby wyparował, a pilnowałam, nie widziałam go przez 3 sekundy, jak słowo daję. Nie życzę żadnemu rodzicowi tego uczucia kiedy w całym sklepie nie możesz nagle znaleźć dziecka, serce masz w gardle, nogi jak z waty i pierwsze co sobie wyobrażasz to porwanie (ja sobie wyobrażałam). Zwyczajnie wszczęłam alarm. Obsługa, kasa – od razu wszyscy wiedzieli, że zginął nam syn. Na szczęście pani z kasy szybko poinformowała mnie, że mały chłopczyk przed chwilą wyszedł sam ze sklepu w kierunku świecącego dużego autka na środku galerii handlowej. Gdy tam pobiegłam, już się na nie wspinał. Od tamtej pory przerobiliśmy ten temat chyba z trzysta razy. Książki typu „Zuzia się zgubiła” są na naszej półce. Opaski jeszcze nie mamy – jakoś o niej nie pomyślałam. Mam nadzieję, że ani książki, ani opaska nigdy nie spełnią swej roli
Też mam taką nadzieję, ale warto mieć. Swoją drogą…zabawa w chowanego w dużym markecie to dość odwazna decyzja 😉
Tak, przyznaję się, mało odpowiedzialnie, wydawało mi się to dość niewinne. Jako rodzice też się uczymy.
Trafił do mnie ten fragment o poczuciu bezpieczeństwa dzieci „zagranicznych”… muszę to wykorzystać u swojego 4latka, często mi opowiadał, ze dzwonił do mnie z przedszkola 🙂 a to z klocków duplo, a to z jakiegoś patyka… raz nawet w plecaku przyniósł telefon zabawkę.
Ja jednego mam upolowanego w wózku, a drugiego zawsze mocno trzymam za rękę. Na szczęście nie jest to typ dziecka uciekiniera. Ten drugi szykuje sie na takiego typa 🙂 🙂 🙂
Pracujac wiele lat w centrum handlowym nadziwic sie nie moglam jak ci rodzice pilnuja( a raczej nie pilnuja) swoje dzieci, ze dnia nie bylo, zeby sie jakies dziecko nie zgubilo- komunikat w weekend srednio co 2h. Niestety wiekszosc takich sytuacji to nieodpowiedzialnosc rodzicow, bo jak mozna zostawic dziecko na placu zabaw bez opieki??? I pojsc sobie na zakupy? Takich sytuacji bylo bardzo duzo, bardzo!!! :0
Pamietam jednak inna sytuacje… Raz starsze malzenstwo z moze czteroletnia dziewczynka. Ona wybrala rzeczy, on poszedl zaplacic. Dziecko chcialo wejsc do mamy do przebieralni, ale ona akurat wyszla z niej w momencie w ktorym mala weszla… zwyczajnie sie minely. Matka od razu zorientowala sie ze malej nie ma i razem z ojcem rzucili sie do drzwi by jej szukac… Wiecie jakie bylo zdziwienie i rozpacz malej na widok uciekajacych ze sklepu rodzicow??? Spokojnie wzielam mala za reke i poszlam w kierunku rodzicow, ktorzy zdazyli juz obleciec centrum handlowe do okola…
Wiec mozna zgubic dziecko wcale go nie gubiac!!!
Najgorsze scenariusze zawsze rozgrywają się w naszej głowie 🙂 Ale nie ma się co dziwić, to jest wielki stres. Dobrze, że widziałaś całą sytuację.
Gratulacje, jedna z trzech opasek pojedzie do Ciebie 🙂
Super tekst, na pewno cos niego wyniosłe. A takiej sytuacji póki co jeszcze nie mieliśmy i mam nadzieje nie będziemy mieć aczkolwiek przydalaby nam się taka opaska podczas Wakacji w zatloczonym mieście.
Zawsze to bezpieczniej 🙂
Och moj komentarz gdzies zaginął… to rax jeszcze… mam 3 chlopakow.. mlodsi to żywe srebro???? szczególnie najmodszy odkrywca i niesamowity szybcioch był moment by go złapać wysyłam starszego… kikla razy zdarzyło się nam już szukać z niepokojem w oczach… na szczęście nic groźnego… szczególnie że mieszkamy w Ire a najmodsi jeszcze nie do końca komunikatywni po angielsku…Więc takie opaski są WIELKIE???? Raz mi się przydarzyło na lawendowej farmie poratować dziecię które poszło w ciekawszą strone gdy mama utknęła w pachnących krzaczkach… na szczęście wystarczyło odprowadzić ją do kawiarenki…
Przy trójce to naprawdę szaleństwo. Chyba nie zaginął Twój komentarz, mam wrażenie, że już go czytałam poniżej 🙂 Ale zobacza jak to jest… dzieci się gubią, komentarze też!
Pomysł z opaskami jest świetny.
U nas dopiero „nędzne” 14 miesięcy, więc jeszcze wszystko przed nami ale już staram się uczyć córkę, żeby czasem zwróciła jednak na mnie uwagę. Od kiedy bowiem poczuła siłę w krótkich nóżkach, dość często zdarza jej się pójść za przechodnim psem, kotem czy innym dzieckiem totalnie nie zważając na moje protesty, prośby i groźby a każda próba zaprowadzenia/zaniesienia jej w naszą (czyt. mniej atrakcyjną) stronę kończy się płaczem. Zmuszona byłam więc parę razy schować się na chwilę za jakieś drzewo czy inny słup, by dziecko totalnie straciło zainteresowanie ciekawszymi rzeczami i zaczęło iść w stronę, gdzie jeszcze mnie przed chwilą widziało wołając -mama. Wiem, że być może nie jest to sposób idealny ale parę miesięcy temu, w ogromnej Ikei, byłam świadkiem dzikiego pędu matki … na oko w ósmym m-cu ciąży, za uciekającym między kasami na zewnątrz ile sił w nóżkach, rozbawionym na maksa 3-4latkiem. Długo nie zapomnę tego widoku.
To prawda, że najlepszą lekcją jest widok akcji kiedy dziecku ucieka lub tej kiedy rodzice szukają malucha. Obu jak najmniej takich!
To nie zawsze jest tak, że dziecko jest gdzieś blisko. Gdy moja córka miała dwa lata byliśmy na wakacjach w dość kameralnym hotelu we Włoszech. W pewnym momencie podczas kolacji na zewnątrz z mężem byliśmy przekonani, że to drugie obserwuje dziecko i straciliśmy ją z oczu dosłownie na kilka sekund. Odnalazła się szybko, wskazali ją nam inni turysci, których zdziwiło dwuletnie dziecko idące samo przez pole golfowe (nie na tyle jednak by je zatrzymać). Młoda kierowała się w stronę lasu i brak rodziców w ogóle jej nie przeszkadzał. Te kilka minut stresu skróciło mi życie o 10 lat. Opaski super pomysł. Zaraz zamawiam dla obu córek. Że starszą ostatnio często czytamy „Gdy Pola się zgubi” i stamtąd wzięłam pomysł na numer telefonu w bucie. Ale opaska chyba lepsza.