Reklama

Nie mam czasu na zabawę! Tak, ja też jestem rodzicem, którego zabawa męczy. Choć oczywiście jako rodzice, mamy świadomość, jak wspólna zabawa ważna jest to do budowania poczucia bezpieczeństwa dziecka i pewności siebie.

Zacznę może od „rozgrzeszenia” z poczucia winy związanego z tym, że nie każdy dorosły lubi się bawić. Jeśli jesteś takim rodzicem i masz wyrzuty sumienia, przeczytaj artykuł: Nie lubię się bawić ze swoim dzieckiem. Czy jestem złą matką? >>

Nie mam czasu na zabawę

Do nagrania tego odcinka zainspirowała mnie książka pt. Playful Parenting Rodzicielstwo przez zabawę. Odczarowujemy samo słowo „zabawa”, co niekoenicznie musi oznaczać domek dla lalek czy tor wyścigowy. Wspomniane wyżej poczucie winy przekuwamy na nieco inną komunikację z dziećmi. Tymi starszymi i nastolatkami też!

Podpowiadam też, jak wykorzystać zabawę do budowania sensownej relacji i polecam w tym odcinku także świetną książkę dla dzieci do aktywnego czytania i „przerobienia” z 3-5 latkami. 

Podcast Tylko dla Mam

Teraz mam chwilę na zabawę!

Jest jednak pewna postawa rodzicielska, o której wspominam pod koniec tego odcinka i rozwinę temat jeszcze tutaj, bo wydaje mi się, że to dość ważne. Ona – ta postawa rodzicielska – sprawia, że dziecko czuje się niekochane i niepotrzebne. Nazywam ją ofertą „teraz albo nigdy”.

Pewnie każdy zna ten moment, w którym maluch woła: „Maaaamo, pobawisz się ze mną?”. I wtedy, zależnie od zastanej sytuacji, bawimy się albo tłumaczymy, że później. Nie w tej chwili. I właśnie na tej dogodnej chwili chciałabym się zatrzymać, a konkretniej – na sposobie informowania o niej. 

Oczywiście, że nie zawsze i nie za każdym razem, na prośbę dziecka dotyczącą zabawy, rzucamy aktualnie wykonywaną czynność i lecimy się bawić. Urocze są te wszystkie memy fruwające po sieci o tym, że dom może być wiecznie brudny, a sterta prania rosnąć w nieskończoność. Nam to nie przeszkadza, bo łapiemy najcenniejsze chwile z dzieciństwa naszych pociech, żeby niczego nie przegapić. Wierzę, że najczęściej tak jest.

Jednak w prawdziwym życiu, coś trzeba zjeść na ten obiad, sterta prania nie znika przez noc, a doba ma 24 godziny. Nie zawsze możemy spełnić prośbę o to, żeby w tej chwili pobawić się z dzieckiem. I nie ma w tym niczego złego. Jeśli ktoś ma zamiar z tego powodu katować się lub odczuwać wyrzuty sumienia, to naprawdę nie trzeba. Memy z internetu nie są prawdziwym życiem. Równowaga, to chyba słowo klucz. Czasem trzeba skupić się na praniu, innym razem można na zabawie. 

Nie lubię się bawić z dzieckiem

Oprócz obowiązków domowych są jeszcze chęci. Nie każdy lubi zabawę, to wcale nie oznacza, że się dziecka nie kocha. Nie oznacza też, że jak się nie lubi, to można po prostu odpuścić. Nie można i nawet nie warto, o czym opowiadam w tym odcinku podcastu. 

Jednak właśnie zatrzymam się na chwili, kiedy już możemy pobawić się z dzieckiem, konkretniej na sposobie informowania o tym: „No dobrze, teraz mam chwilę dla ciebie. Chodź, ułożymy ten zamek z klocków, bo potem kolacja i znowu nie mogę”. Niby nic, normalny komunikat, jednak o wiele lepiej – dla budowania wspierających relacji – ubrać go w nieco inne słowa. Takie, przez które mały człowiek nie pomyśli: „Och, nareszcie mama znalazła dla mnie chwilę między praniem a kolacją”. W tej informacji chodzi właśnie o szacunek, którym nie jest poczucie, że jestem mniej ważna niż wszystko inne, a zmęczona mama (dotyczy to oczywiście też ojców) potem będzie miała jeszcze mniej siły/ochoty na zabawę.

To tak jakby ktoś dorosły powiedział do nas: „Dobra, pozmywałam, poprałam, posprzątałam, teraz mogę posłuchać o twoim problemie”. Niby nic, da się to przemilczeć, ale poczucie, że zmywanie jest ważniejsze niż mój problem, jakoś nie jest miłe.

Teraz albo nigdy!

W tych komunikatach chodzi o postawę rodzica, w której wspólny czas (obojętnie czy chodzi o zabawę, rozmowę, czy posiłek) jest trochę dawany „z konieczności”, na siłę i z pewnością dawkowany: „Mam chwilę to teraz korzystaj, teraz się bawmy, bo szansa ci ucieknie sprzed nosa”. Nawet jeśli to prawda, można to dziecku powiedzieć nieco inaczej. Żeby nie czuło się jak na szalonej promocji: „Jak teraz nie skorzystam, to przepadnie”. Radość rodzica okazana z powodu wspólnego spędzania czasu jest bezcennym wspomnieniem i wsparciem w codzienności. Warto pielęgnować w maluchach poczucie, że my (dorośli) chcemy, możemy i lubimy z nimi spędzać czas. 

Może więc zamiast oferty nie–do–odrzucenia: „Teraz budujemy, bo potem znowu nie będę miała czasu”, powiedzieć to trochę inaczej: „Jeśli masz ochotę na budowanie z klocków, to ja bardzo chętnie”. Zaproszenie do zabawy jest możliwością, która nie stresuje małego człowieka – teraz albo nigdy. Daje dziecku informację, że rodzic jest i cieszy się na wspólny czas. Niby drobiazg, jednak tak wiele zmieniający w relacjach. 

Rodzicielstwo przez zabawę

Wielką inspiracją do nagrania tego odcinka podcastu była książka pt. „Playful Parenting. Rodzicielstwo przez zabawę”. Napisana lekko, czyta się szybko, ale przede wszystkim daje do myślenia o tym, jak inaczej postrzegamy zabawę. Dorośli często uważają, że zabawa to klocki, radosne podskakiwanie czy wcielanie się w role. Okazuje się, że zabawa jako element wychowania to sposób komunikacji, dzięki któremu jesteśmy spokojniejsi.

Wydawnictwo Mamania
Autor Lawrence J. Cohen

Playful parenting rodzicielstwo przez zabawę podcast tylko dla mam

Kliknij zdjęcie, sprawdzisz cenę i dostępność.

Playful parenting rodzicielstwo przez zabawę podcast tylko dla mam

Kliknij zdjęcie, sprawdzisz cenę i dostępność.

Playful parenting rodzicielstwo przez zabawę podcast tylko dla mam

Kliknij zdjęcie, sprawdzisz cenę i dostępność.

Playful parenting rodzicielstwo przez zabawę podcast tylko dla mam

Kliknij zdjęcie, sprawdzisz cenę i dostępność.

Playful parenting rodzicielstwo przez zabawę podcast tylko dla mam

Kliknij zdjęcie, sprawdzisz cenę i dostępność.

książki dla dzieci grupa aktywne czytanie książki dla dzieci

Tytuł
zabawa
Autor