Reklama
Nie wiem, czy to jest modny pogląd, ale ja wierzę, że porządek w otoczeniu sprzyja uporządkowanym myślom. Czytam dyskusje na forach o tym, jak to świetnie mieć bałagan, ale za to szczęśliwą rodzinę. I zaczynam się zastanawiać, czy ze mną coś jest nie tak, że lubię mieć wokół siebie porządek? Wiem, że są osoby potrafiące pracować twórczo w kompletnym chaosie albo żyć po prostu w brudzie. Być może tak się da. Nie jestem pedantką, ale też nie ukrywam, że lubię mieć wokół siebie ogarnięte. Mało tego, właśnie sprzątanie uważam za jeden ze sposobów na rodzinną komunikację i budowanie pozytywnych nawyków na przyszłość.

Nie chodzi o idealny błysk

Zakładam, że lubisz porządek. Nie mówię o błysku i teście białej rękawiczki każdego dnia, ale o w miarę sensownym uporządkowaniu całości, kiedy wiadomo, gdzie czego szukać. I kiedy wiadomo, że niosąc herbatę z kuchni do pokoju, nie potknę się o dziesięć rzeczy. Tylko góra o trzy 😉 O takie uporządkowanie mi chodzi. Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji» Wiadomo, że im mniejsze dzieci, tym większy bałagan. W ogóle, jak są dzieci, to robi się bałagan. Każda mama doskonale o tym wie. Ale też bez przesady w tym byciem cool w brudzie i wcinaniu wyłącznie parówek. Trochę mi się już przejadły facebookowe mądrości typu: jak masz porządek w domu, to masz nieszczęśliwe dziecko albo mam brudno, ale za to spędzam czas z rodziną. Niektóre to oczywiście zabawne memy z przymrużeniem oka, ale część to tak zupełnie na serio!

A jednak…

Zawsze miałam przeczucie, że z tym odkładaniem rzeczy na miejsce coś jest. Coś dobrego, bo potem nie tracę czasu i nerwów na niepotrzebne szukanie. Wiedzieć to jedno, robić to drugie (zwłaszcza przy dzieciach), ale mieć udokumentowane w badaniach, to jest właśnie to coś! A są takie badania, które mówią, że dzieci przyzwyczajone do wykonywania obowiązków domowych (w tym sporo dotyczy sprzątania, a właściwie porządkowania przestrzeni), lepiej radzą sobie w życiu, jako dorośli. Przeprowadziła je Marta Rossmann z University of Minnesota (dowiedziałam się o nich z artykułu Why Children Need Chores). Są one dość rozbudowane, ale skupię się na czynnościach (obowiązkach domowych), dopasowanych trudnością (i odpowiedzialnością) do wieku dziecka. Jeśli się zastanawiasz, co ma odkurzanie do rodzinnych relacji, to powiem tylko, że właśnie te badania dowiodły: dzieci przyzwyczajone do pomagania rodzicom od 3-4 roku życia w tzw. codziennych obowiązkach, jako dwudziestolatki (i nastolatki) miały z rodziną lepszy kontakt, były otwarte na rozmowę, argumenty innych i ogólnie kontakty społeczne. Przebadano ponad 80 osób. Więc nie ma wymówki, że jeszcze za małe. Na pewne rzeczy za małe, do innych już na pewno dorosło.

Inwestycja w ich przyszłość

Badania pokazują czarno na białym, że wykonywanie (regularnie) obowiązków domowych dopasowanych do wieku, sprawia, że dziecko lepiej odnajduje się w relacjach rodzinnych, ale też potem lepiej radzi sobie w szkole (potrafi się zorganizować) i w przyszłości – w pracy. Rodzice bardzo często traktują temat na zasadzie: jasne, kiedyś do tego dorośnie. Jednak właśnie 3-4 latki zaangażowane (wyłącznie przez zabawę) do czynności związanych z obowiązkami domowymi, mają najlepszy start i udokumentowanie wyniki. Są bardziej pewne siebie, rozumieją rzeczywistość, potrafią planować czas, współpracować i reagować adekwatnie do potrzeb w konkretnej sytuacji. A już tak biorąc sprawę na chłopski rozum, jasne jest, że dziecko przyzwyczajone do robienia posiłków, sprzątania najbliższego otoczenia (i zdające sobie sprawę, ile to zajmuje czasu i energii), po prostu lepiej radzi sobie w życiu. Nie jest zdziwione, że talerze same się nie myją, a te kanapki na stole same się nie robią. I nie sprząta się samo ze stołu. Kolejny wniosek jest taki, że właśnie te dzieci szybciej stają się niezależne. Nie muszą – jako dorośli np. studenci – dopiero dowiadywać się o pewnych sprawach i uczyć się organizować rzeczywistość. Nie są więc zależni od innych osób np. restauracji, bo potrafią ugotować sobie (choćby prosty) posiłek. Są też mniej sfrustrowani, bo prowadzenie tzw. gospodarstwa domowego (choćby mieszkali sami) ich nie przerasta.

Obowiązki dostosowane do wieku

Dwu i trzylatki
  • Ścieranie kurzu z niskich mebli, może być też z podłogi jeśli mają ochotę.
  • Sprzątanie po sobie jeśli np. coś się rozleje lub rozsypie (niekoniecznie od A do Z, ale przynajmniej pomoc rodzicowi przy zbieraniu rozsypanych paluszków).
  • Układanie skarpetek parami (zabawę na zachętę opisałam poniżej).
  • Karmienie domowych zwierząt. Tu też bez przesady, jeśli macie ogromnego labradora czy silnego boksera, to dziecko nie musi być jedyną opiekującą się nim osobą. Ale karmy do miski – pod twoim nadzorem – może chyba nasypać? Ucząc się przy tym operowania miarką do odmierzania odpowiedniej ilości.
  • Sortowanie rzeczy do prania i zanoszenie ich do pralki. To dodatkowo znakomita aktywność dla 2-3 latka, który powinien ćwiczyć koordynację ciała właśnie przez przenoszenie rzeczy z miejsca na miejsce (zerknij na wpis Cała prawda o dwulatku). Może też ćwiczyć układanie na osobne kupki (matematycznie możesz je nazwać zbiorami) jasnych i ciemnych ubrań.
  • Podnoszenie rzeczy z podłogi i układanie na niższych półkach np. zabawki lub lekkie książki. Odstawianie w jedno, wyznaczone miejsce lub wrzucanie do wyznaczonych pudeł, to też znakomite ćwiczenie koordynacyjne dla dziecka.
  • Makulatura, czyli segregowanie śmieci. Inaczej – mała niszczarka. Jeśli masz do ogarnięcia stertę papierów np. zebrało się trochę ulotek lub tzw. kserówek, to zaproś dziecko do zgniatania papierów w kulki i wyrzucania do odpowiedniego pojemnika. Zanim wrzucicie, możecie te kulki policzyć albo celować nimi do jakiegoś pudełka.
  • Wybór ubrania na drugi dzień. To bardzo ważna czynność, która daje szansę na ograniczenie w przyszłości awantur na temat w co się ubrać, które zdarzają się kilkulatkom. Jeśli dasz dziecku wybór ograniczony. Wiem, że są obecnie różne teorie na temat samodzielnego decydowania przez dwulatka i trzylatka o własnej garderobie (i nie tylko). Ja jednak wolę iść na łatwiznę i dać do wyboru białą lub czarną koszulkę. Nie oznacza to, że nie kocham swojego dziecka i że przez ten ograniczony wybór w wieku dwóch lat, czeka je kozetka u psychologa w wieku lat dwudziestu. Serio.
Cztero i pięciolatki
  • Przygotowane posiłków to ogromna radość, o ile oczywiście weźmiesz pod uwagę, że raczej potrwa to dłużej i skończy się dodatkowym bałaganem. Dlatego ja na tę czynność planuję zazwyczaj kolację lub weekendowe śniadanie, kiedy nikt się za bardzo nie spieszy. Nie wszystkie czynności związane z przygotowaniem jedzenia kilkulatek może zrobić, to jasne. Jedne polubi bardziej inne mniej. Zazwyczaj fascynujące jest smarowanie masłem i bardzo kuszące jest układanie na kanapkach produktów w różne wzorki i stworki. Na początek to wystarczy. Im bardziej sprawne dłonie, tym więcej czynności mogą wykonać np. obieranie jajek na twardo, mieszanie sałatki, dodawanie składników, nalewanie wody z dzbanka do szklanek. Tak, czasem się wyleje, ale jak nie poćwiczy w domu, to gdzie ma to zrobić?
  • Sprzątanie po posiłku to jest żmudna nauka. O ile jeszcze szykowanie kanapek czy sałatek wydaje się być ciekawe, tak już sprzątanie po jedzeniu często jest po prostu nudne. Przypominaj za każdym razem, tak samo jak o używaniu serwetki i podstawowych zasadach obowiązujących przy stole. Nie chodzi mi o to, żeby siedzieć sztywno i – broń Boże – nie mlasnąć, ale o to, żeby pięciolatek nie jadł kolacji z nogami na stole. I żeby w ogóle ją jadł przy stole, a nie np. przy telewizorze. Ale to już rozważania, które przerobiłam we wpisie 47 sposobów na niejadka.
  • Ubieranie się to już zupełnie samodzielna czynność. No, może jeszcze z odrobiną pomocy, zwłaszcza rano, kiedy mały śpioch – nieprzytomny – musi się szykować do przedszkola. Samo ubieranie się jest ważne, jednak nie jest to, jako taki, obowiązek domowy, prawda? To raczej samoobsługa, bardzo istotna dla przedszkolaka. Wciąż jednak obowiązuje szykowanie ubrań. Teraz jeszcze dodatkowo, możecie rozmawiać o pogodzie, wspólnie sprawdzać prognozy i planować, w co się najlepiej ubrać przy takiej i takiej aurze.
  • Rozkładanie zakupów, ale zawsze pod twoim nadzorem. Maluch szybko nauczy się gdzie, co trzymacie w kuchni i innych pomieszczeniach. Będzie bardzo zadowolony, że biegając po domu, szperając w szafkach i różnych zakamarkach, jednocześnie pomaga ci w obowiązkach domowych. Z czasem staraj się coraz mniej wskazywać palcem: Mąka w tej szafce, ale zachęcaj do samodzielnego określania miejsc różnych produktów. To ci bardzo ułatwi rozmawianie z pociechą o obowiązkach już w przyszłości np. kiedy dziecko będzie chciało sobie samo zrobić kanapkę. Wtedy nie będziesz musiała (siedząc z gazetką i delektując się popołudniową herbatką) co chwilę krzyczeć: Masło w lodówce, a pomidory na parapecie! Wtedy sobie poradzi.
  • Sprzątanie własnych zabawek obowiązuje od wcześniejszych lat. Teraz przyszedł czas na pierwsze próby ich samodzielnej segregacji np. mazaki do pudełka zielonego, kredki świecowe do żółtego a ołówkowe do niebieskiego. Nie oczekuj jednak, że dziecko samo sobie to wszystko zorganizuje. Ta organizacja jest na twojej głowie. Wystarczy jednak (też dla własnej wygody) przemyśleć pewne pudełkowo-szufladkowe rozwiązania, żeby pociecha była zorientowana, co gdzie ma leżeć i naprawdę, sprzątanie nie będzie tak wielkim wyzwaniem.
Hasło Posprzątaj pokój!, jest jednym z najczęściej generujących konflikty rodzinne. Ty się wkurzasz, że za posprzątaj dziecko uważa upchnięciu ubrań pod kołdrą oraz klocków pod łóżkiem. Jednak, jeśli nie wytłumaczyłaś (nie raz, ale wiele razy) ze szczegółami, co dla ciebie oznacza posprzątany pokój, to nie miej pretensji, że dziecko robi po swojemu. Ustal z pociechą, co dla ciebie oznacza to hasło. Porozmawiaj z dzieckiem, co ono przez nie rozumie i stwórzcie jakiś kompromis, oparty na konkretach np. posprzątanie w pokoju dziecka oznacza:
  • ułożenie równo pościeli na łóżku,
  • zebranie klocków z podłogi do zielonego pudełka,
  • położenie brudnych ubrań w jednym miejscu,
  • starcie kurzu z biurka,
  • podbieranie kredek i włożenie je do odpowiednich pojemników.
Dom to nie koszary, rzucenie hasła nie jest równoznaczne z wykonaniem rozkazu. I to natychmiast. O wiele łatwiej namówić dziecko do sprzątania, kiedy ma ono szansę skończyć zabawę czy oglądanie bajki – czynność, którą akurat wykonuje. Co ważne, słowo proszę, może w tym wypadku zdziałać cuda. Tobie też jest pewnie miło kiedy dziecko przychodzi i mówi: Jestem bardzo głodny, poproszę o kanapkę z serem. A nie np. wpada do kuchni i rzuca w eter: Zróbj mi kanapkę, bo jestem głodny! Tylko, że tego też trzeba nauczyć. Najlepiej własnym przykładem.

Sześcio, siedmio i ośmiolatki

Pewnie cię trochę dziwi ten rozstrzał wiekowy, ale ma to sens (zresztą zbadany). Nie każde dziecko jest gotowe do wykonywania konkretnych czynności zgodnie z zaleceniami podręcznika i oczekiwaniami społecznymi. Niektóre nabierają wprawy w wiązaniu butów na kokardki jako sześciolatki, a inne jako siedmiolatki. Niektórzy, nawet jako dorośli, mają z tym problem.
  • Nakrywanie do stołu i zbieranie naczyń po posiłku.
  • Załadowanie brudnych naczyń do zmywarki.
  • Samodzielne umycie niektórych naczyń np. garnek, miska.
  • Wynoszenie swoich brudnych ubrań do kosza na pranie.
  • Składanie wypranych ubrań i układanie swoich wypracowanych (przez dorosłego) ubrań do odpowiednich szafek i szuflad.
  • Rozwieszenie prania na niskiej suszarce.
  • Samodzielne suszenie włosów po kąpieli.
  • Podlewanie kwiatów w domu, ale też wężem ogrodowym np. krzewów przy domu czy w ogrodzie.
  • Sprzątanie swojego pokoju i wyznaczonych pomieszczeń np. duży pokój: ścieranie kurzu, odkurzanie niewielkich powierzchni, mycie szyb.
  • Całkowicie samodzielnie przygotowanie posiłku np. kanapka, sałatka owocowa. Oczywiście nie ma mowy o gotowaniu, chodzi o proste dania.
  • Ścielenie własnego łóżka (często zapomina, często przypominasz).
  • Pakowanie plecaka do szkoły. Jednak tu rodzicielskie oko jest wskazane, bo młody uczeń bywa roztrzepany, zmęczony (pakowanie zazwyczaj wieczorem) lub po prostu nieuważny. Taki przywilej wieku.
  • Dbanie o zwierzęta domowe np. czyszczenie klatki, zmiana wody w małym akwarium, regularne karmienie zwierząt.
Fot. Adrian Black | Flickr.com

Zabawa w porządki

Przygotowałam kilka pomysłów, które twoje codzienne obowiązki mogą zamienić we wspólną zabawę z dzieckiem (2-6 lat). Przy okazji pokażesz, jak się wykonuje poszczególne rzeczy i spędzicie wspólnie czas. Odkurzanie Czy odkurzanie może być fajną zabawą? Jeśli pociecha widzi (i słyszy) ciebie lub tatę wyłącznie narzekających na odkurzanie (albo raczej głównie przed odkurzaniem lub przy podejmowaniu decyzji kto ma to zrobić), to uwierzy, że to czysta udręka. Jednak można przecież pokazać, że to zabawa. Na początek przygotujcie kilka paprochów do zjedzenia przez odkurzacz. Bo on się właśnie zamienił w słonia lub smoka. Mogą to być skrawki papieru, łupinki od orzechów, co tam macie pod ręką. Zawsze coś jest. Następnie samą rurą od odkurzacza, zjadajcie pojedyncze śmieci. Jeśli zaczniecie odkurzać z opowieścią o smoku znajdującym brudy, to dziecko z pewnością tak będzie postrzegało tę czynność, a niejako przykry obowiązek. Zwłaszcza mniejsze dziecko. Dawaj też do poodkurzania mniejszą powierzchnie. Jeśli oddelegujesz sześciolatka do odkurzenia 50 metrów kwadratowych, to na pewno się znudzi. Przy mniejszym przydzielonym areale, z pewnością oszaleje z radości i zrobi to dokładnie. I nagroda – wyścig z kablem lub tzw. wciąganie kabla. Rozwijasz kabel na taką długość, na jaką pozwala pomieszczenie i wciągasz do odkurzacza. Dziecko ściga się z kablem, kto pierwszy do ciebie dobiegnie. Może też spróbować łapać ten kabel zanim odkurzacz go całkowicie wciągnie. Jeśli nie jesteś za bardzo przeczulona na punkcie czystości i wyglądu samego odkurzacza, to może zgodzisz się na przyklejenie papierowych oczu. To jeszcze bardziej pozwoli wczuć się w rolę i wyobrazić sobie, że odkurzacz to jakiś stwór, słoń lub inne dziwo. Ręczniki w rulony Naleśnikowe ręczniki czas zwijać lub składać (zależy od techniki w waszym domu). I warto to pokazać dziecku. Bo czynność nie jest trudna, za to bardzo zajmująca. Weź pod uwagę, że dziecko będzie potrzebowało do tego przestrzeni na podłodze. Pokaż kilka razy jak to zrobić i niech zwija. Przydziel kilka ręczników, ale nie wszystkie zebrane z domu. Żeby dziecko widziało efekty i mogło być dumne zanim się zmęczy i znudzi tą czynnością. Po jakimś czasie będziesz wiedziała, jaka jest optymalna liczba ręczników, które możesz zlecić maluchowi do poskładania. I nagroda – hamak z ręcznika lub koca. Oczywiście do tego potrzebna jest pomoc drugiej dorosłej osoby. Po prostu robicie hamak z ręcznika, a dziecko leży w środku. I bujanie. Niby nic, a ile frajdy, bo to przecież nie jest codzienna sytuacja. Skarpety Żadna filozofia, trzeba znaleźć parę. Na początku tratujcie to jako zabawę w poszukiwania par. Potem może dojść wyścig z czasem, czyli np. znalezienie zielonej skarpety i zwinięcie w kulkę w mniej niż 30 sekund. To zawsze urozmaica. Nie dawaj dziecku do znalezienia jednej z dziesięciu czarnych skarpetek, które zawsze, ale to zawsze gubią swoje pary. Daj raczej bardziej charakterystyczne, z konkretnym wzorem lub kolorem. Ich zwijanie w kulkę to też niezła zabawa (i przy okazji ćwiczenie dłoni). Każdy ma jakąś tam swoją technikę. Pokaż dziecku, jak ty to robisz i trzymaj kciuki, żeby zapamiętało. Ale nawet jeśli przedszkolak ma trudności ze zwinięciem skarpet po twojej myśli, to przecież tak naprawdę wszystko jedno jak to zrobi, jeśli są do pary. Nawet jak zwinie po swojemu, to będzie dumny, że się udało, a ty zadowolona, że nie są pogubione, tylko wygodnie leżą w szagładzie. I nagroda – skarpetkowe kukiełki (trzeba się do tego wcześniej przygotować, chowając na czarną godzinę stare lub nie-do-pary skarpety). Wystarczy stara skarpeta (może być dziurawa), trochę waty, jakiś sznurek i po wypchaniu skarpety masz już tułów kukiełki. Co zrobicie dalej, to już wyłącznie od was zależy. Można takiej kukiełce doszyć guzikowe oczy albo je po prostu dorysować flamastrem. Tak samo z włosami, rzęsami, uszami, nosem. Przebieranie pościeli To dzieci bardzo lubią. Najpierw zrzucanie brudnej pościeli z łóżka, potem zdejmowanie poszewek. Dziecko ćwiczy odpinanie zamków lub guzików. A potem największa frajda – wydobywanie kołdry z poszewki. Poduszka i jaśki przy tym to pikuś. Przedszkolak spokojnie może sam rozbierać swoją pościel. Ubieracie już wspólnie. Dorosły kołdrę, ale dziecko poduszkę i jaśki. Tak, zajmuje mu to pięć razy więcej czasu niż dorosłemu, ale jakie to ma znaczenie? Nie musisz przecież stać nad nim i nadzorować, prawda? I na koniec nagroda, czyli zabawa w duchy, w brudnej pościeli. Dziecko ubiera się w poszewkę od kołdry i zaczyna straszyć resztę domowników. Pościel i tak idzie do prania więc nie ma obawy jeśli duch się odrobinę poturla po podłodze czy wczołga pod łóżko, w celu znalezienia optymalnej kryjówki. Mycie okien Kiedy jest ciepło, to w zasadzie jest to czysta (no właśnie!) przyjemność. Oczywiście przedszkolakowi nie daję płynu do szyb. Myje samą wodą, ale i tak ma z tego wiele frajdy. Jasne, że nie zrobi tego dokładnie, ale też nie na tym mi zależy. Kiedy mam do umycia masę okien, to zależy mi na tym, żeby dziecko się czymś zajęło. A pucowanie szyby to bardzo zajmująca czynność. Żeby nie zwariować (czyli nie myć od nowa wszystkich okien po tego rodzaju pomocy), wyznacz jedno okno dla dziecka, a resztą sama się zajmij. Najlepszą nagrodą jest potem chuchanie na szybę i malowanie palcem po zamglonej powierzchni. Jak pociecha pójdzie spać, to machniesz szybko to jedno okno i już, po sprawie. A dziecko będzie dumne, że mogło ci aktywnie pomagać. Układanie w szafkach Wiele zależy od tego, co jest w tych szafkach i szufladach, ale np. Jeśli chodzi o szafkę z garnkami (którą też od czasu do czasu myję), to sprawa jest wręcz idealna. Nie dość, że dziecko ma zajęcie z wykładaniem (a potem wkładaniem) garnków do szafki, to jeszcze ja mam darmowy koncert podczas pucowania. Maluch nie przepuści takiej okazji i na pewno zagra ci na domowej perkusji jakąś wspaniałą solówkę. To też okazja do układania od największego do najmniejszego. Wkładania mniejszych garnków do większych. Jest z tym dużo roboty i zabawy na długi czas. Tu nie potrzebna jest nagroda, bo zabawa garnkami (czy innymi mniejszymi i większymi drobiazgami z szafek i szuflad) jest czystą przyjemnością dla dziecka. Jeśli jednak czujesz potrzebę, to możesz pobawić się w losowanie: pod którym garnkiem znajduje się buziak? Umawiacie się, że buziakiem na niby będzie np. jabłko, klocek, wykałaczka itd. Potem mieszasz garnkami i maluch zgaduje, pod którym garnkiem znajduje się buziak. Oczywiście, zgadywanki trwają aż do skutku (i odbioru nagrody w postaci buziaka). Wielkie przemeblowanie Dzieci bardzo lubią mieć wpływ na to, co dzieje się w ich życiu. W pewnym momencie potrzebują samodzielnie podejmować decyzje. Na początku jest to wybór miedzy zielonymi i niebieskimi rajstopkami, ale potem idzie to w coraz większe roszczenia. Idźcie na całość (od czasu do czasu) i zróbcie przemeblowanie w dziecięcym pokoju. Tak, wiem że ustawienie obecnie jest optymalne, ale daj dziecku szansę na zmianę, choć na kilka dni. Przedszkolak może sam zaplanować, gdzie co przestawić, a ty poprzesuwaj meble. To nic, że łóżko w takim dziwacznym miejscu, a biurko daleko od światła dziennego. Na kilka dni, pamiętaj. Zobaczysz, że pociecha w ferworze przemeblowania pokoju zechce posprzątać na półkach i wśród zabawek. I niech to robi. Może na początku nie będzie to wyglądało idealnie, ale dzięki takiej kilkudniowej zabawie, dajesz poczucie, że samo decyduje o sobie, że potrafi zrobić coś tak ważnego jak przemeblowanie i że dzięki temu jest też na tyle duże, by zadbać o porządek w całym pokoju. Do dzieła.

Umiejętności społeczne

Nie ukrywam, że cieszą mnie też wnioski Richarda Rende’a, współautora publikacji Raising Can Do Kids: Giving Children the Tools to Thrive in a Fast-Changing World. Przekonuje, że zaangażowanie dziecka (nie mylić ze zmuszaniem) w obowiązki domowe od najmłodszych lat, ma także wydźwięk społeczny.
Dzięki temu zaangażowaniu (wspólnym zabawom), dziecko potrafi:
  • współpracować z grupą, bo rozumie swój wkład w dobro większego ogółu,
  • łatwiej organizuje sobie dzień: zadania, plany, kalendarz,
  • jest bardziej empatyczne,
  • jest bardziej odpowiedzialne.
Nie trzeba być geniuszem, by wydedukować, że kombinacja tych umiejętności, daje więcej możliwości radzenia sobie dobrze w szkole oraz sprawniejszego dogadywania się z nauczycielami i rówieśnikami.

Jak zachęcić dziecko do udziału w obowiązkach domowych?

Tu już jest naprawdę wiele szkół. Każdy rodzic może sobie wybrać, co – jego zdaniem – jest do przeprowadzenia w domu. Wiele zależy od wieku dziecka, relacji rodzinnych, obecności rodzeństwa itd. Wiele też zależy od przykładu płynącego z góry i nastawienia do wykonywania konkretnych czynności. Dlatego właśnie przygotowałam te zabawy, żeby dziecko wiedziało, że ogarnięcie domowej przestrzeni, to nie jest kara. To jest naturalna sprawa, a może to też być fajny sposób na wspólny czas. Część rodziców uważa, że dziecko coś musi, bo skoro jesteśmy rodziną, to ja nie będę bujać się co chwilę z miotłą, kiedy ty leżysz przed telewizorem. Z tym, że dziecko nie jest rodzicom winne tej współpracy. Nie musi, ale fajnie, jeśli chce. A zechce, jeśli będzie widziało, że robi coś, co dotyczy bezpośrednio j e g o. Zatem kiedy maluch przychodzi z prośbą o kanapkę, to nawet jeśli jest jeszcze za mały żeby ją samodzielnie zrobić, zaproś do pomagania przy jej szykowaniu. Jeśli chce przebrać bluzkę po raz piąty dzisiaj, to nie leć za każdym razem po nową, ale wspólnie tę kolejną wybierzcie. Tę starą maluch składa, wkłada do szafki lub zanosi do prania. Przy kolejnym praniu powinien widzieć (może zechce pomóc), że jego bluzka wędruje do pralki (czyli pomaga segregować). Ale też nie z pretensjami: Zobacz ile jest teraz roboty, bo tobie się zachciało zmieniać co chwilę bluzkę. Tylko bardziej na zasadzie akcja-reakcja, poglądowe zbadanie sytuacji, doświadczenie. Dziecko głupie nie jest i przy tym pomaganiu samo zrozumie, że dwie bluzki dziennie oznaczają więcej prania, wieszania, składania i prasowania. Bez wskazywania tego umęczonym głosem jako skuchę. Po prostu tak jest.

Motywujące metody lubiane przez dzieci

  • Słoik guzików – to jest słoik, do którego wrzucacie pompon, guzik, zmiętą kulkę papieru, orzechy włoskie, szyszki, czy co tam macie pod ręką, w sporej ilości, za każdym razem kiedy dziecko wywiąże się z ustalonego obowiązku. Po wypełnieniu słoika towarem, dziecko wybiera sobie nagrodę. Oczywiście wcześniej wspólnie te nagrody ustalacie np. gazetka z jakimś gadżetem, dodatkowe wyjście do kina, dodatkowy czas przed komputerem itd.
  • Odhaczanie z listy – wiele dzieci po prostu lubi samodzielnie zaznaczać, co już zostało zrobione, a co zostało do zrobienia. Lista pomaga w zapamiętaniu obowiązków domowych. Oczywiście można je narysować jeśli dziecko jeszcze nie umie czytać.
  • Tabelka motywacyjna – wiele maluchów za nimi przepada, choć dorośli mają co do nich czasem obiekcje. Najczęściej są to tabelki z wypisanymi (narysowanymi) obowiązkami i naklejki za ich wykonanie. Myślę, że jeśli dziecko lubi taki rodzaj motywowania i samodzielnie będzie sobie przyznawać te naklejki (dom to nie szkoła, żebyś ty oceniała z tabelą dłoni), to w porządku.

Czasem dziecko nie chce, bo…

  • Stawiasz za wysokie wymagania (obowiązki niedopasowane do wieku i możliwości).
  • Sama nie wymagasz od siebie.
  • Traktujesz jak służącego, a przecież dziecko nie jest ci nic winne.
  • Nie widzi sensu, czyli obowiązki nie dotyczą bezpośrednio jego.
  • Za mało rozmawiacie o tym, dlaczego wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego jest ważne.
  • Nie pozwalasz wykonywać tych obowiązków po swojemu, ale wyłącznie tak, jak uważasz za odpowiednie.
  • Krytykujesz sposób ich wykonania np. Ale się guzdrzesz z tym ścieleniem.
  • Nie dajesz wystarczającej ilości czasu na ich wykonanie i dziecko czuje się zestresowane.
  • Nie chwalisz za wyniki, ale też za starania w wykonywaniu danej czynności.
  • Stoisz nad dzieckiem i gapisz się czy dobrze robi.
  • Na oczach dziecka poprawiasz to, co przed chwilą zrobiło (i może – co gorsza – za coje przed chwilą pochwaliłaś).
  • Uważa te obowiązki za nudne.
  • Nie ma motywacji do ich wykonywania.

Bądź fair

Jednak uzgadniając (tak, wspólnie z dzieckiem i całą rodziną) obowiązki domowe, warto być w porządku. Co mam na myśli? To, że już najmłodsze przedszkolaki mają zazwyczaj dzień wypełniony po brzegi. Od zrywania się o poranku, przez wszystkie tzw. zajęcia dodatkowe. Uczniowie mają do odrobienia lekcje i także zajęcia dodatkowe. Znając w a r t o ś ć obowiązków domowych, nie można nimi jednak dziecka zarzucić, dla jego dobra. Chyba nie tędy droga. Z czegoś trzeba zrezygnować, coś wyważyć, coś poprzestawiać. Każdy oczywiście decyduje o swoim dziecku, nic nikomu do tego. Bardzo ważne jest także, żeby te obowiązki były postrzegane przez dziecko bardziej jako nawyk, naturalna sprawa, a nie kara, którą bezdyskusyjnie należy odbyć (wykonać). Osobiście mogę powiedzieć, że wolę nauczyć Karolinę gotować i dobrze się przy tym z nią bawić, niż zapisać na dodatkowe lekcje włoskiego. Nie wspominam już nawet o czasie zmarnowanym na dojazdy i godzinnym czekaniu pod drzwiami klasy raz w tygodniu. Choć wiem, że czasami, ta spokojna godzina pod drzwiami, bardzo by mi była na rękę. Tu jednak, nie o mnie tym razem chodzi. A u ciebie, jak to wygląda?
Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:
  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.