Reklama

Kiedy pokazałam w styczniu na blogu, że będę testować kurs języka angielskiego, dostałam bardzo wiele pytań o to żebym  n a p r a w d ę powiedziała, jak to jest i jak się na tym pracuje. I tyle samo dostałam pytań na temat mięśnia silnej woli, bo skoro go można wyćwiczyć, to jak mi idzie? Przy okazji testowania kursu okryłam dodatek.

O tym mięśniu i moich początkach z kursem przeczytasz w tym artykule. Tu też przeczytasz, dlaczego sięgnęłam po kurs ESKK w ramach kampanii W wolnej chwili – angielski dla mamy.

„Mięsień silnej woli”… masz go?

Jak mi  n a p r a w d ę  idzie?

Powiem szczerze, odkryłam coś, czego w żadnym opisie kursu nie ma. A szkoda, bo może warto właśnie od tego zaczynać. Chodzi o ćwiczenie asertywności i większą pewność siebie w kontaktach z innymi ludźmi. Czasami może się wydawać, że nasze dzieci są aż za bardzo asertywne. I w dużej mierze maluchy takie są, bo bez ogródek komunikują o swoich potrzebach. I to na różne sposoby.

Jednak to się zmienia z czasem i dorastaniem. Nie zawsze jesteśmy – jako rodzice – na to przygotowani. Szkoda, bo dzięki kilku ważnym elementom do wprowadzenia w codzienne życie, można wesprzeć dziecko w nauce asertywność, której można się nauczyć. Jak?

  • Daj poczucie bezpieczeństwa. Chodzi o stworzenie takich warunków od pierwszych dni życia, w których maluch wie, że zawsze może na ciebie liczyć. Na początku to tulenie, dotyk, zabezpieczanie podstawowych potrzeb. A potem budowanie bliskiej relacji z małym człowiekiem. O tych początkach napisałam więcej tu: Czego niemowlak oczekuje od mamy?
  • Asertywność to umiejętność komunikowania o swoich potrzebach i to w sposób, który nie jest ani histerią, ani agresją. Dziecko uczy się tego najczęściej w domu rodzinnym dzięki zasadom, które zna. Przychodzi taki moment, w którym chce je nagiąć, złamać, przekroczyć pewne granice. To bardzo dobry, choć męczący moment, jednak bez tych prób, maluch nigdy nie stanie się asertywnym dorosłym. Dobrze, jeśli może ćwiczyć to w domowych, bezpiecznych warunkach. Więcej o tym napisałam tu: Podążam za potrzebami czy spełniam zachcianki?
  • Naucz malucha jak mówić o własnych potrzebach i wyrażać zdanie tak żeby reszta świata rozumiała. Czasami bywa i tak, że jako dorośli oczekujemy zrozumienia, ale nie do końca jasno potrafimy wyrazić to co czujemy i czego chcemy. Jeśli my nie potrafimy, dziecko też nie będzie umiało, bo uczy się obserwując rodziców. Więcej na ten temat napisałam tu: Pytania typu „ty”. 
  • Bycie asertywnym sprowadza się też do umiejętności obrony swojego zdania i trwania przy nim. Nie chodzi oczywiście o głupie upieranie się kiedy nie ma się racji, ale o konsekwencję. Wiem, że ona wiele ułatwia w budowaniu relacji rodzinnych. Wiem też, że to nie jest prosta sprawa. Więcej o tym opowiadam tu: Czy warto być konsekwentnym rodzicem? 
  • Pokaż dziecku, że bycie asertywnym nie zawsze jest tą łatwiejszą drogą, ale warto, bo wtedy człowiek lepiej rozumie siebie, lepiej czuje się we własnej skórze. Agresja w „obronie własnego zdania” nie jest dobrym pomysłem na szukanie kompromisów w komunikacji, ale tego trzeba się nauczyć i trwa to latami. Więcej o tym znajdziesz tutaj: Co by się stało, gdyby dziecko wzięło odpowiedzialność za swoje emocje? 
  • Wreszcie coś, o czym mówię od samego początku i co przy wspomnianym kursie, bardzo przydało się mi, Karolinie i wiem, że przyda się mamie, której identyczny kurs dam w prezencie (pisałam o niej w poprzednim artykule). Oprócz wytrwałości jest jeszcze jeden ważny element – motywowanie dziecka do podejmowania kolejnych prób i ćwiczeń. Nie każdy rodzi się z wewnętrzną motywacją, dzieci często szybko się poddają i wycofują, co kompletnie nie sprzyja ćwiczeniom asertywności i generalnie edukacji. Napisałam o tym sporo tu: Nie uda mi się! Co zrobić z małym nerwusem, który szybko się poddaje?

A co z kursem?

Odpowiem teraz na pytania, które padały w sprawie kursu najczęściej. Decydując się na kurs angielskiego wiesz właściwie na co się piszesz.

  • Masz potrzebę – chcesz się nauczyć, podszkolić język.
  • Masz narzędzie – kurs.
  • I coś jeszcze – dostajesz większą pewność siebie i poczucie dumy (o ile faktycznie ćwiczysz mięsień silnej woli). Nie wiem czy znasz to uczucie niepewności, kiedy jesteś w obcym miejscu i niby wiesz jak się zachować, ale brak ci odwagi żeby się odezwać, zagadnąć? Ja tak często miewam mieszkając w Anglii, choć właśnie teraz coraz rzadziej.

Naprawdę korzystasz ze wszystkich narzędzi? Tak i jeśli o mnie chodzi, to takie narzędzia lubię najbardziej. Mam wszystko czego potrzebuję, ani za dużo, ani za mało.

  • 20 lekcji w specjalnie opracowanych zeszytach

  • Wszystko w zawodowym segregatorze, nic mi się nie miesza, nie myli, wszystko dokładnie opisane.

  • Dźwięki do lekcji na płytach CD lub on-line.
  • Kurs online dostępny na platformie w dowolnej porze.
  • Audiobook z kursem do słuchania.
  • Zadania domowe zarówno w zeszytach ćwiczeń jak i on-line.
  • Kontakt z nauczycielem on-line.

Tak wygląda lekcja on-line

Mówiłam, że chcę przetestować ten kurs żeby potem kupić taki sam znajomej, która (tak mi się wydaje) bardzo się z niego ucieszy. Testuję każdego dnia i to z Karoliną. Obie mamy frajdę i wspólnie spędzamy czas.

Jak się motywujesz do codziennej dawki angielskiego, skoro na głowie dom i praca? Ustaliłam sobie minimalny czas dzienny 15 minut. Tyle zawsze jakoś zdołam wygospodarować. Mając ten kwadrans jestem spokojna. Bo nie o to chodzi żeby narzucić sobie zawrotne tempo i odpaść na pierwszym zakręcie. Nie ścigam się z nikim poza sobą. Zazwyczaj okazuje się, że skoro już siadłam na tych 15 minut, mogę posiedzieć jeszcze 5-10 dłużej. Świat się nie zawali. Jeśli sprawia mi to przyjemność to siedzę. Jeśli mam czas, to siedzę i się uczę. To też ma związek ze wspomnianą asertywnością.

Jest satysfakcja? Nie wiem czy tak bym to nazwała, ale przerabiając ten kurs wiem, że robię coś dla siebie. Coś, co przyda mi się w życiu zawodowym i prywatnym. Wiem też, że testując jego skuteczność mogę z czystym sumieniem opowiedzieć o nim znajomej. Tak, to daje ogromne poczucie satysfakcji. Nawet się nie spodziewałam, że wytrwanie w postanowieniu noworocznym jest takie miłe, po prostu czuję, że daję radę. Mam nadzieję, że gdy to powiedziałam głośno, nie wydarzy się kataklizm i wciąż będę dawać radę. W każdym razie, jest to powód do dumy.

Odpuszczasz czasem? Bywa, że mi się nie chce, ale wtedy myślę sobie, że już tak długo wytrwałam, szkoda to marnować. I znowu przypominam sobie, że jak odpuszczę, to „siądzie” mi mięsień silnej woli, a on odpowiada za poczucie szczęścia w życiu. Nie wiem jak ciebie, mnie to najczęściej motywuje. Choć najczęściej wcale nie znaczy, że zawsze. Zdarzyło mi się parę razy odpuścić. Nie jestem cyborgiem, nie jestem też w szkole, nikt mnie nie ocenia, do niczego nie zmusza, odpowiadam sama przed sobą. Jak nie mam czasu to trudno, choć bardzo staram się go mieć.

Ale podrzucę pomysł, na który wpadła Karolina. Ona jest zdecydowanie bardziej wytrwała i obowiązkowa niż ja. Jej ciocia zawodowa trenerka sportowa mówi, że Karola ma duszę zawodowego sportowca, oni są o wiele bardziej wytrwali niż cała reszta. W każdym razie wymyśliła, że za każde odpuszczenie z lenistwa, ona dostaje do skarbonki drobniaki na słodycze. To jest genialny pomysł, bo ja nie chcę żeby kupowała sobie słodycze i tak naprawdę nie chcę odpuszczać. To jest więc rodzaj motywatora!

Jakie są efekty? Nie wiem czy jest to kwestia tego, że prawie codziennie ćwiczę, czy może tego, że po prostu mieszkam tu już dłużej i nie wszystkie sytuacje są dla mnie nowe lub zaskakujące. W każdym razie, nie mam zamiaru przerywać. Im dalej w las tym więcej pewności siebie w konkretnych komunikacyjnych sytuacjach, fajnie spędzać czas razem z dzieckiem na nauce i zabawie. No i chcę sprawdzić czy wytrwam żeby wszystko ze szczegółami zrelacjonować znajomej, od której to wszystko się zaczęło.

Artykuł powstał przy współpracy z ESKK, w ramach kampanii W wolnej chwili – angielski dla mamy. Szczegółów na temat tego konkretnego (mojego wyzwania) kursu dowiesz się tu – klik – a jeśli masz jakieś pytania to śmiało, pisz. Na wszystkie chętnie odpowiem, bo przy okazji sprawdzania jak to działa, chcę poćwiczyć tę najważniejszą cechę w dążeniu do szczęśliwego życia. Trzymaj za mnie kciuki!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.