Reklama

Dziecko nie chce jeść, a co czuje rodzic w tej sytuacji? Kto rozumie niejadka?

Niejadek (wiem, że to etykietka, jednak umówmy się, że w ramach tego artykułu, używam jej roboczo mając na uwadze dzieci jedzące bardzo wybiórczo). To kłopot – nazywajmy rzeczy po imieniu, bo zamartwiamy się i głowimy, co zaproponować, żeby dziecko nie padło z głodu. Kombinujemy każdego dnia, żeby dostarczyć organizmowi niezbędne witaminy i składniki odżywcze.

Mieć w domu niejadka, to wyzwanie, dlatego zebrałam pomysły na to, jak zachęcić dziecko do poznawania nowych smaków. Wypytałam rodziców, lekarzy, specjalistów, a przede wszystkim doświadczonych rodziców mniejszych i większych niejadków, byłych (czyli już dorosłych) niejadków.

Etykieta niejadka

Od razu też powiem, bo wiem, że wzbudza to wiele kontrowersji, niejadek to określenie, które etykietuje. Tak, używam go do opisania pewnej sytuacji, bo jest potoczne wśród dorosłych i tak też wpisywane w wyszukiwarkach, gdy szukamy pomocy, jak rozwiązać sytuację.

Natomiast nie polecam (odradzam) używać go podczas rozmowy z dzieckiem i przy dziecku. Nawet jeśli wydaje się, że jest za małe, żeby zrozumieć, czy zbyt zajęte zabawą, żeby usłyszeć. Po prostu wyrzucić z domowego słownika to słowo. Wiele sobie tym można ułatwić. Dziecko nie będzie się czuło piętnowane.

Piętnowanie boli. Jakoś bardzo dbamy o to, żeby przypadkiem nie obrazić dziecka z nadwagą, przypinając etykietę grubaska. Mało kiedy myślimy o tym, żeby dziecko niejedzące (tyle, ile oczekuje od niego świat i tzw. normy) nie było etykietowanie jako niejadek. Boli tak samo. Tak samo niepokoi. Tak samo negatywnie brzmi.

Jestem mama niejadka?

Zanim zaczniemy się zamartwiać, że mamy w domu niejadka, weźmy pod uwagę, że dziecko przechodzi w swoim rozwoju przez różne etapy. To, że właśnie teraz przestało jeść (najczęściej je, tylko ma słabszy apetyt), wcale nie znaczy, że tak mu zostanie na zawsze. Jeśli wcześniej ze smakiem zajadało różne rzeczy, to pewnie właśnie przechodzi taki etap niejadkowania. Słabszy apetyt to coś zupełnie normalnego.

Oczywiście pod warunkiem, że dziecko jest zdrowe, a wyniki badań ma w normie. Wtedy naprawdę nic na siłę. Jeśli mamy zdrowe dziecko, które nie chce jeść lub je tylko wybrane potrawy, to tak naprawdę nie należymy do jakiejś uciemiężonej elity. Ponad 40% przedszkolaków uznawanych jest za niejadki. 20% dzieci starszych – również. To całkiem spora grupa, prawda?

Nie lubi i koniec!

Jeszcze większą grupę stanowią dzieci, które nie są nazywane niejadkami, ale niechętnie sięgają po nowości lub po prostu, jedzą małą ilość produktów (monotonna dieta). Jak się uprą, to koniec. Twoja w tym głowa, żeby zachęcić do próbowania nowych smaków.

A na końcu zostawiam też listę ciekawych książek dla dzieci, które mogą wesprzeć w próbowaniu nowości. 

Mało kiedy poprosi o nowości samo z siebie. Łatwiej zjadać to, co się zna i lubi. A jeśli my nie proponujemy (bo i tak wypluje), to pozostanie zamartwianie się, że nic nie je. Albo je, ale mało. Trochę takie zamknięte koło. Mam nadzieję, że zebrane pomysły pozwolą znaleźć sposób na testowanie nowości. Powolutku. Krok po kroku. 

Więcej opowiedziałam o tym w artykule pt. Dlaczego dziecko niechętnie podchodzi do nowych doświadczeń?  >>

dlaczego-dziecko-niechetnie-podchodzi-do-nowych-doswiadczen-i-smakow

Jak jest „norma” u niejadka?

Z niejadkami jest też często tak, że po prostu jedzą mniej niż inni lub niż wydaje się, że powinni. Pewnie, że staramy się nie porównywać dziecka z rówieśnikami, bo wiemy, że każdy ma swoje tempo rozwoju. Swój rytm. Jednak, gdy przychodzi do jedzenia, to różnie bywa.

Ala zjada wszystko w przedszkolu i prosi o dokładkę, a ty ledwo podzióbiesz w pierogu i na tym polega całe jedzenie.

Powiem szczerze, że nawet dietetyczne normy i wytyczne odgórne dotyczące jedzenia kilkuletnich dzieci, uważam za często mocno przesadzone. Bywa, że mały człowiek potrzebuje dosłownie kilku gryzów i dużo picia dziennie. To wystarczy. Nie oznacza to, że mamy w domu niejadka. Ale oczywiście nie mieści się to w normach, więc jest powód, by ktoś nas uznał za kiepskich rodziców, bo nie jesteśmy w stanie namówić malucha do jedzenia.

Bywają takie dzieci, które nie potrzebują dużo pożywienia albo są zafiksowane jedynie na kilku (jednym!) produktach. Pewnie, że wygodniej i zdrowiej byłoby, gdyby jadły wszystko, jak leci. Ale nie jedzą i już. Jeśli mamy zdrowe dziecko, które roboczo możemy sobie nazwać niejadkiem, to najbardziej skupić się na zadbaniu o to, żeby wszyscy dookoła nie wpędzili go (i przy okazji nas) w jakieś fobie związane z niejedzeniem. Bo ono je, tyle ile potrzebuje. Niech to będzie wybór dziecka, a nie tych, którzy wiedzą, co jest dla niego najlepsze. Ale

Między wyborem a odpowiedzialnością

Rodzic niejadka doskonale wie, że te wszystkie teorie o wyborze i decydowaniu przez dziecko, trzeba jeszcze przepuścić przez własne obawy o zdrowie, prawidłowy rozwój, porady lekarzy, babć, pań w placówkach i wszystkich świętych.

Opiekun niejadka drży o niego praktycznie cały czas, bo jasne jest, że prawidłowo odżywiony organizm, rozwija się dobrze. To, co zjadamy, ma wpływ na to, jak się zachowujemy, jak funkcjonujemy. Głodnemu człowiekowi trudniej skupić się na myśleniu np. w przedszkolu czy szkole.

Tak samo zresztą będzie trudno dziecku decydującemu, że smakują mu jedynie potrawy z cukrem. I wizja cukrzycy za rogiem. Nie jestem zwolenniczką całkowitego pozostawienia decyzji w tej kwestii, dziecku. Choćby dlatego, że dla niejadka, zawsze zabawa będzie ważniejsza niż posiłek.

Rodzic niejadka najczęściej przechodzi fazy (czasem one się ze sobą przeplatają), podczas których na różne sposoby zachęca dziecko do jedzenia.

  • Np: szantaż (Jak nie zjesz obiadu, to zapomnij o deserze!),
  • sztuczki (Leci samolocik do buzi Stasia!),
  • kombinowanie (przemycanie zmiksowanego kiwi w budyniu).

Często już sama myśl o zasiadaniu do wspólnego posiłku jest udręką.

Wybierz i działaj

Dobrze rozumiem szukanie metod i porad na temat rozszerzenia monotonnej diety albo po prostu zachęcenia dziecka do jedzenia.

Jeśli na nasze (już bardziej świadome i uspokojone) oko pociecha je za mało, powinniśmy działać. Jesteś odpowiedzialna za jego zdrowie, choć być może nie mamy w domu niejadka. Nie mogę zagwarantować, że wszystkie porady będą skuteczne akurat w przypadku każdej pociechy. Warto jednak wypróbować te, które uznamy za dobre dla nas i dziecka. Zebrałam ich tutaj tak wiele właśnie po to, żeby dać wybór i możliwość manewrowania informacjami.

Zapytałam zaprzyjaźnione mamy niejadków, zmiksowałam z własnymi doświadczeniami (także pedagogicznymi) i podrzucam garść pomysłów na to, jak zachęcić dziecko do jedzenia. Sięgnęłam też do badań, bo one czasem rozjaśniają w głowie i odpędzają niejadkowe kompleksy.

Zanim jednak do nich przejdziemy, zostawię też moje osobiste źródło inspiracji na smakołyki – Przepisy.pl. Już zwłaszcza dział Dania i przekąski jest tym, który warto odwiedzać, mając w domu wybrednych smakoszy.

Mam w domu niejadka czy przesadzam?

Zanim jednak zaczniemy cokolwiek sprawdzać i wdrażać, ustalmy realne, racjonalne porcje dla naszego konkretnego dziecka. Nie te, które doradza babcia, ciocia czy pani kucharka w przedszkolu. Raczej te, które doradzi pediatra, dietetyk, mądra książka o odżywianiu dzieci i własna obserwacja. Można do tego dojść, znając swoje dziecko. Jego wzrost, wagę, sposób spalania energii, codzienną aktywność i ulubione smaki.

1. Picie na końcu

I na pewno nie w dużej ilości przed posiłkiem. Niejadki często domagają się picia w ramach posiłku. A przecież mały brzuszek z dodatkowym płynnym balastem, zapełni się szybko. To nie sprzyja zjadaniu sensownych porcji. Wyróbmy w dziecku nawyk picia po posiłku.

2. Nie zmuszamy

To nic nie daje. Może zamiast szantażować i wymuszać (nikt nie lubi takich akcji, nam pewnie też by się nie podobało, gdyby ktoś wciskał na siłę wątróbkę, której nie znosimy), cieszyć się nawet kilkoma kęsami zjedzonymi przez niejadka.

Maluchy mają o wiele mniejsze żołądki niż dorośli. To jasne. Jeśli mamy zdrowe dziecko, widocznie te dwa kęsy wystarczą (wiem, łatwiej powiedzieć, niż się nie zamartwiać).

3. Nie dokarmiajmy niejadka

Zwłąszcza w czasie zabawy. To bardzo ważne, żeby dziecko znało miejsce, w którym spożywamy posiłki. Żeby miało skojarzenie z jedzeniem np. przy stole w kuchni. Jeśli dokarmiamy podczas zabawy (lub snu – butla, oglądania bajki w telewizji), dziecko tak naprawdę nawet nie zauważa, że je. Nie poczuje też głodu, bo podkarmiając, nie dajemy na to szansy.

4. Nie karmimy niejadka

W ogóle nie karmimy dziecka, jeśli jest w takim wieku, że powinno jeść samodzielnie. Wiem, znowu łatwo powiedzieć, trudniej wytrzymać. Ale warto spróbować, nawet jeśli robi to nieporadnie, długo i brudząco.

Jasne, że sami byśmy nakarmili szybciej. Jednak właśnie odrobina samodzielności często przekonuje do zjedzenia tego, co na talerzu. Kiedy karmi rodzic, to jest nudno. I często nerwowo. I mniej świadomie. Mniej więcej tak: Mama robi coś za mnie lub przy mnie, bo jestem na to za mały. Jakby nie wierzyła, że dam sobie radę z tym jedzeniem.

5. Zadawajmy pytania

Pytajmy dziecko, czy jest głodne, ale nie co kwadrans. Tylko miej więcej w porze posiłku (znamy swoje dziecko, wiemy, kiedy to jest). Niektóre dzieci trzeba nauczyć komunikować o tym, że chciałby coś zjeść. Każdy ma swój rytm. Nawet niejadek. Zaobserwujmy ten rytm i proponujmy posiłki o tych konkretnych porach.

6. Cieszmy się z odpowiedzi niejadka

Jeśli twój niejadek poinformuje, że jest głodny (tak, zdarza się, zwłaszcza jeśli zaczniemy dziecko o to pytać), nie szalemy z radości, nie dziwmy się, nie dawajmy mu za to nagrody. Informacja o głodzie to zupełnie normalna sprawa i tak ją traktujmy.

Uważając też przy tej okazji z porcją. Często z radości, że dziecko głodne, ręka jakby sama nakłada tyle (trochę na zapas, bo już prędko nie powie znowu, że głodny), że na sam widok odechciewa się jeść. 😉

7. Regularność

To dość ważna sprawa dla niejadka, w zasadzie dla każdego dziecka. Małe ilości, ale przyjmowane regularnie, to już jest jakiś postęp. I wcale nie musi to być pięć posiłków dziennie. Sami sprawdźmy, jaka ilość wchodzi u nas w grę. Jeśli dziecko pije soki, traktujmy je jak normalny posiłek.

8. Wołajmy niejadka częściej do stołu

Jeśli wiemy, że jedzenie kończy się po dwóch kęsach, to wołajmy na nie dziecko cześciej niż o zwykłej porze posiłków. Ale pilnujmy, żeby jedzenie odbywało się przy stole. To dla dziecka oznacza przerwanie ciekawej zabawy i konieczność przyjścia do stołu. Tłumaczymy wtedy, że jedzenie odbywa się przy stole i dlaczego tak jest. Tłumaczymy, że je mniej i my to rozumiemy, ale właśnie dlatego wołamy je co jakiś czas. Gdyby jadło więcej, to byśmy tak często nie wołali.

Nie, to nie jest szantaż. To wyjaśnienie sytuacji. Może za którymś razem maluch dojdzie do wniosku, że jeśli zje przy stole więcej niż dwa kęsy, nie będzie musiał tak często tu wracać. A może taki układ mu odpowiada?

9. Dajmy zgłodnieć

Szczególnie przewrażliwieni rodzice niejadków, zawsze są gotowi do podsunięcia dziecku pod nos czegoś pysznego. Jeśli tylko potrafimy, powstrzymajmy się na kilka dni i zobaczmy, czy nasze dziecko poprosi o jedzenie. Samodzielnie. Może do tej pory nie miało szansy poczuć się głodne? (Badania na ten temat: Fisher JO, Birch LL. Eating in the absence of hunger and overweight in girls at 5 and 7 years. American Journal of Clinical Nutrition. 2002.)

10. Odstawienie soków

Zazwyczaj rodzice niejadków pilnują odstawienia przekąsek i słodyczy. Ale soki to co innego – zdrowe i takie wspaniałe. Ehe, dziś już wiemy, że to nie jest do końca prawda. Przeciez soki (zwłaszcza te kupowane) zawierają mnóstwo cukru, który zwyczajnie zapycha żołądek i nie pozwala dziecku zgłodnieć. Jeśli niejadek pije soki, to tak naprawdę jest najedzony. Zamieńcie soki na wodę, a zobaczycie różnicę właściwie w ciągu kilku dni.

11. Nie zmuszajmy niejadka

Informacja od dziecka o tym, że jest najedzone, to ostateczna informacja. Szanujmy ten komunikat. Oczywiście pod warunkiem, że coś zjadło podczas posiłku. Nawet jeśli ten komunikat zupełnie nie jest po naszej myśli, bo pociecha trochę zjadła, ale na talerzu została połowa. Trudno!

Zmuszanie, przekonywanie i ostatnia łyżeczka za babcię, naprawdę mogą spowodować bunt i blokadę. Po co sobie utrudniać na przyszłość? (Udokumentowane w badaniach: Batsell RW, Brown AS, Ansfield ME, Paschall GY. You will eat all of that!: A retrospective analysis of forced consumption episodes. Appetite. 2002.)

12. Szantaż

Emocjonalny (i każdy inny) przynosi odwrotny skutek. Wiem, że w desperacji i do tego się człowiek posuwa. Prawda jest taka, że zwłaszcza nasze babcie w tym przodują. Wspaniale gotują, kochają wnuki ponad życie i chciałyby im nieba przychylić. To pokolenie często okazuje miłość przez gotowanie potraw.

Kiedy dziecko nie ma ochoty na drugą dokładkę lub cokolwiek, a babcia tak się starała, to się zaczyna: Ale chociaż łyżeczkę, bo będzie mi przykro. Tak się napracowałam przy lepieniu tych pierogów. Kolejnym etapem tej scenki jest często udawanie, że babcia płacze. No, bo przecież jej przykro.

Koniecznie interweniujmy. Ten sposób „zachęcania” do jedzenia wywoła w dziecku poczucie winy, a nie chęć rzucenia się na pierogi. Wytłumaczmy babci, o co w tym chodzi. Bywa i tak, że babcia naprawdę się na odmawiające jedzenia dziecko obraża. I co ma wtedy taki maluch zrobić?

13. Nie porównujmy niejadka z innymi

Motywacja w stylu: Zobacz, tatuś już kończy swój obiad, a ty zjadłeś dwa makarony, nie jest żadną motywacją. Wręcz przeciwnie. Przykład idzie z góry, to jasne, ale to przecież jak porównywanie słonia do mrówki. Zresztą, żadne porównywania nie mają sensu. Do rówieśników także. Mały niejadek poczuje się gorzej w swojej skórze, jeśli go będziemy wiecznie porównywać. Złe samopoczucie nie wzmacnia apetytu. Przeciwnie.

14. Dorosłe nerwy

Nie uzależniajmy swojego nastroju (i podejścia do dziecka) od tego, czy wszystko zjadło (czasem robimy to nieświadomie). Tak, rozumiem, że człowiek wciąż w stresie i nawet w nerwach. Jednak dziecko właśnie to widzi. 2-3 latki często przestają jeść, nie dlatego, że nie są głodne, ale po to, żeby postawić na swoim. I tyle.

Przeczytasz o tym więcej w artykule: Dlaczego 3-latek chce rządzić dorosłymi? >>

dlaczego-dziecko-chce-rzadzic-doroslym-podcast-nie-tylko-dla-mam

Jeśli wpadniemy w histerię, to pewnie akcję powtórzą po raz kolejny. Jeśli nie damy po sobie poznać, jak bardzo zależy nam na czystym talerzu, to być może, po jakimś czasie, dziecko zrozumie, że zjada posiłek dla siebie, a nie dla obserwowania twoich zachowań. (Udokumentowane w badaniach: Birch LL. Psychological influences on the childhood diet. Journal of Nutrition. 1998.).

15. Nie nagradzajmy słodyczami za posiłek

Zwłaszcza niejadka, ale w sumie żadnego dziecka. Wiem, że deser to świetna motywacja, jednak… i pod tym kątem robione były badania. Wyniki nie są jednoznaczne. Na pewno jednak nagradzanie słodyczami za posiłek wyrabia negatywne nawyki i uzależnia mózg od cukru.

Jeśli natomiast chcemy wykorzystać jakąś materialną motywację, lepiej wybrać naklejkę czy inny tego typu gadżecik. Jednorazowo. Nie po każdym posiłku. Na przykład, kiedy dziecko zdecyduje się na spróbowanie nowości.

Dzieci mające przed sobą wizję nagrody w postaci naklejki „za dzielność”, chętniej decydowały się na próbowanie nowości podczas testów. Jednak – jak dla mnie – to wciąż bardzo dyskusyjne sposoby na niejadka. (Badania: Facilitating or undermining? The effect of reward on food acceptance. A narrative review. Cooke LJ, Chambers LC, Añez EV, Wardle J.).

16. Ograniczenie przekąsek

Wiem, że są też te zdrowe i że kuszą, bo przecież tak mało dziecko je w ciągu dnia. Jeśli jednak poważnie podchodzimy do akcji ustabilizowanie pór posiłków, to po prostu z przekąsek rezygnujemy. Nie za karę dla niejadka (bo nic nie chcesz jeść), tylko ze świadomością, że ich zjadanie, nie wpływa dobrze na regulowanie apetytu.

Niestety, dotyczy to wszystkich domowników. Mały niejadek ma jakiś radar, którym rejestruje, że po kryjomu coś podjadamy. Poczuje się oszukany i zawiedziony, że inni mogą, a on nie. Może odstawienie przekąsek między posiłkami, wszystkim wyjdzie na zdrowie? 🙂

Chyba, że w swej niejadkowej desperacji, traktujemy przekąskę (np. owsiane ciastko, garść orzechów, kabanos) jak posiłek. Wiem, że i tak się zdarza, bo kiedy dziecko zjada jedynie suchą bułkę i nic więcej, każdy inny element, wydaje się być cenny. Tu trochę wapnia, tam śladowa ilość białka i jakoś do przodu. Nie zachęcam, ale też w jakiś sposób rozumiem. To indywidualny wybór każdego rodzica świadomego i odpowiedzialnego za zdrowie swojego dziecka.

17. Pozwólmy zadecydować

Pytanie otwarte: Co chcesz zjeść?, pewnie odbije się od ściany głośnym echem, powtarzającym dźwięcznie: Nic, nic, nic… Jednak kiedy w porze posiłku zapytamy, czy dziecko woli kanapkę z szynką, czy może z serem?, to już jest jasne, że kanapka będzie. Do malucha należy wybór dodatków. Poczucie decydowania o posiłku, czasem może zdziałać cuda.

Więcej o pozytywnej komunikacji napisałam w artykule pt. Jak się dogdać z małym uparciuchem? >>

18. Samodzielnie przygotowane

Już podczas krojenia i mieszania można próbować wielu rzeczy i smaków. Każdy wie, że samodzielnie przygotowane jedzenie smakuje wyśmienicie. I ta duma z wykonania przepysznego śniadania też jest ważna. Czasem właśnie dla tej dumy dziecko jest gotowe spędzić czas w kuchni i zjeść nawet mniej lubiane rzeczy.

Jasne, że nie na każdego malucha to działa, ale bywa, że tak. Moje dziecko właśnie w takich sytuacjach najczęściej daje się skusić na nowości. Więc dużo spędzamy czasu w kuchni.

Jeśłi jesteście ze mną dłużej, pewnie wiecie, że lubię gotować. Zostawiam więc nasz domowy przepis na prostą babkę z żórawiną i migdałami do wspólnego przygotowania z dziećmi.

Składniki

  • masło 150 gramów
  • cukier 150 gramów
  • jajka 4 sztuki
  • mąka pszenna – 150 gramów
  • mąka ziemniaczana – 50 gramów
  • proszek do pieczenia – 1 łyżeczka
  • ektrakt migdałowy – 1/2 łyżeczki
  • sok wyciśnięty z połowy cytryny
  • cukier puder – 80 gramów
  • żurawina suszona – 10 gramów
  • płatki migdałów – 2 łyżeczki

Wykonanie

Masło roztapiamy w rondlu 

W dużej misce ucieramy jaja z cukrem na puszystą masę.

Dodajemy do niej przesianą mąkę, mąkę ziemniaczaną, sok z cytryny, ekstrakt migdałowy, proszek do pieczenia i miksujemy na niskich obrotach. 

Dodajemy do masy roztopione masło, migdały i żurawinę, delikatnie mieszamy. 

Tradycyjną formę na babkę wysmarujemy masłem, następnie wypełniamy masą. 

Pieczemy w 170 st. C przez 45 min.

Posypujemy ostudzone ciasto cukrem pudrem, przesiewając go przez sitko bezpośrednio na ciasto. 

A tu jeszcze kilka pomysłów na pyszności do wspólnego upichcenia np. przekąski na Przepisy.pl.

19. Smakołyki dla niejadka

Najczęściej jednak podsuwajmy to, co dziecko lubi. Wciskanie niejadkowi smaków, za którymi nie przepada, to w zasadzie strzał w kolano. Przecież wiadomo, że nie zechce. Jeśli codziennie domaga się makaronu, dajmy mu makaron. Codziennie kładźmy też na wyciągnięcie ręki (lub wręcz na laterzu) coś innego, ale wszystko w ramach dodatku do ulubionego makaronu. Znany smak połączony z propozycją nowości, może przekonać do spróbowania. Wytrwałość to podstawa, ale nic na siłę.

20. Tylko jedna potrawa

Upodobanie do konkretnego jedzenia bywa bardzo silne np. tylko ziemniaki, tylko ser żółty. Rodzice dzieci jedzących tylko jeden rodzaj potraw, często boją się, że źle to wpływanie na nawyki żywieniowe w przyszłości. Ile można jeść ser? To tuczące i tłuste.

Jednak badania wskazują, że otyłość dzieci (7-9 lat) nie wynika z upodobania do konkretnego rodzaju jedzenia. Wpływają na to inne czynniki np. sposób życia, spędzanie czasu przed telewizorem lub w ławce szkolnej. (Badania: Adiposity is not associated with children’s reported liking for selected foods, Hill C, Wardle J, Cooke L.)

Kulinarne książki dla dzieci

Przy okazji, podrzucam też kilka tytułów książek kulinarnych dedykowanych dzieciom.

21. Nie wmawiajmy smaków

Nie wmawiajmy dziecku, że coś lubi lub powinno jeść. Każdy z nas ma swoje upodobania kulinarne. Jeśli wyraźnie widać, że nie przepada za nabiałem czy mięsem, podawajmy inne produkty. Pewnie też mamy takie potrawy, po które za żadne skarby nie sięgniemy. Choćby miały najlepsze walory odżywcze.

A do tego dochodzi często po prostu głos natury. Czasem niezbadane alergie odrzucają organizm od konkretnego produktu. Natura robi swoje.

22. Neofobia

Jest coś takiego jak neofobia, czyli niechęć do próbowania nowych posiłków. Dość często zdarza się u dzieci między 2 a 5 rokiem życia. Ale to wcale nie znaczy, że można poddać się, bo tak jest i już. To taki stan, kiedy dziecko odmawia poznania nowego smaku, tylko dlatego, że jest nowy.

  • Sprawmy więc, żeby to nowe zostało oswojone.
  • Zachęcajmy do próbowania z możliwością wyplucia.
  • Podawajmy małe kawałki do codziennej porcji przy jednym z posiłków.
  • Rozmawiajmy o tym. Oglądajmy. Hodujmy jedzenie i badajmy. W ten sposób coś, co było jeszcze kilka dni temu nowością, stanie się starocią.

Zostawiam artykuł napisany przez specjalistkę: Neofobia żywieniowa czy naturalny etap rzowju? >>

dziecko nie chce jesc neofobia zywieniowa podcast nie tylko dla mam

23. Oswajanie nowości

Istnieją badania naukowe mówiące o tym, że dziecko oswaja nowość jedzeniową przez mniej więcej 2-3 tygodnie. Oznacza to tyle, że jedząc tę nowość (nie zmuszając do niej dziecka, ale powinno widzieć, że jest i wciąż pojawia się na stole, a my ją ze smakiem zjadamy), oswajmy ją na tyle, że po jakimś czasie dziecko sięgnie po nią bez obrzydzenia czy lęku.

Zachęcajmy codziennie do tego próbowania. Oczywiście z całkowitą akceptacją odrzucenia naszej propozycji. (Badania: Increasing children’s acceptance of vegetables; a randomized trial of parent-led exposure. Wardle J, Cooke LJ, Gibson EL, Sapochnik M, Sheiham A, Lawson M.)

24. Nie poddawajmy się

To, że dziecko odmówiło zjedzenia nowości kilka razy, wcale nie znaczy, że odmówi, kiedy zaproponujemy ją za kilka dni lub tygodni.

Najczęściej po kilku odmowach uznajemy, że dziecko czegoś nie lubi i tyle. Jeśli jednak te odmowy nastąpiły bez choćby liźnięcia proponowanego produktu, to logiczne jest, że dziecko nie wie, jak to coś smakuje. Dlatego wracajmy z rozmowami i propozycjami co jakiś czas. (Badania: Relationship between parental report of food neophobia and everyday food consumption in 2-6-year-old children. Cooke L, Wardle J, Gibson EL.)

 

25. Nie wszystko na raz

Chcąc przekonać dziecko do próbowania nowości, nie stawiajmy przed nim talerza z kilkoma gatunkami owoców morza, które naszym zdaniem są pyszne, a przy tym wyglądają egzotycznie i bajecznie. Może to i prawda, ale dzieci lubią prostotę. Zwłaszcza niejadki odkrywające nowe smaki. Jeśli już proponujemy nowy smak, to jeden. I to stopniowo.

26. Przemycajmy

Jednak z głową lub wcale. Rodzice niejadków często są znakomitymi przemytnikami. Jednak jeśli zostaniemy złapani na gorącym uczynku, to jest duża szansa, że dziecko nie tknie więcej już potrawy, w której przemycaliśĶy świństwo. Takim manewrem można sobie odciąć drogę do jedynego akceptowanego dania.

Jeśli już przemycać, to tak żeby pociecha się po prostu nie zorientowała. To ważne, bo jak dziecko poczuje się oszukane przez dorosłego w sprawie posiłku, trudniej będzie je potem namówić do spróbowania czegoś nowego (lub czegokolwiek).

27. Im prościej tym lepiej

Czasem człowiek spina się, żeby temu niejadkowi zaproponować smaczną gwiazdkę z nieba. A tu okazuje się, że niewdzięcznik gardzi gwiazdką. Pieczemy więc przepyszną domową pizzę, a dziecko zjada jedynie brzegi. Znacie to? 🙂

Po prostu nie pieczmy za każdym razem tej zdrowiej pizzy w całości. Jeśli już, można upiec brzegi, czyli samo rozwałkowane ciasto. Albo zostawić brzeg dla dziecka, a środek dać reszcie rodziny. To jest wybór dziecka. Nie jest przez to poszkodowane ani pokrzywdzone. Taki ma apetyt.

28. Ciekawie na talerzu

Z kolei bywają dzieci, którym ciekawe jedzenie jakoś tak lepiej smakuje. Zbadajmy, do której grupy należy nasz niejadek. Niektórym wystarcza przysłowiowa skórka od chleba rzucona na talerz. Inni zdecydują się ją zjeść pod warunkiem, że będzie ułożona w kształcie kwiatka, autka czy potworka i to na bardzo oryginalnym talerzu.

Jeśli tak jest w przypadku naszego dziecka, nie pozostaje nic innego, jak uruchomić pokłady wyobraźni i wyczyniać cuda w kuchni.

Zerknijmy razem do książek, w których znaleźć można pomysły na ciekawe smakołyki dla niejadka: Mały Kuchcik, Mały Cukiernik >>

29. Je brzydko

Są też maluchy, dla których jedzenie poukładane osobno i ładnie, jest nie do przyjęcia. Dopiero pomieszanie na talerzu surówki z purre ziemniaczanym i sosem, sprawia, że całość jest do przełknięcia. Niech je jak chce, byle jadło, prawda? Co z tego, że bałagan na talerzu? Jeszcze ma czas żeby się nauczyć jeść ładnie. Rodzic niejadka wie, że najważniejsze jest  z j e d z e n i e. Technika jest zupełnie drugorzędną sprawą.

30. Śmieszne nazwy

Powymyślajcie śmieszne nazwy na niektóre warzywa (i inne potrawy). Wyśmiewacie się z nich, żartujcie np. z pękatego buraka czy chudego szczypiorku. Czasem samo słowo brokuł, potrafi zniechęcić do jedzenia. Jeśli jednak brokuł zamieni się w jakieś egzotyczne drzewo, to już zupełnie inna rozmowa. Warto wypróbować i ten sposób, który znalazłam w badaniach. (Attractive names sustain increased vegetable intake in schools, Preventive Medicine, Volume 55, David R. Just, Collin R. Payne, Matthew Z. Klinger).

31. Rozmawiajcie o warzywach i owocach

Im więcej dziecko o nich wie (jak smakują, gdzie rosną, czy mają skorupkę, kiedy owocują na drzewie itd.) tym bardziej będzie się czuło z nimi zaznajomione, oswojone. Dziwna nazwa, dziwny zapach i lądowanie dziwadła na talerzu, to jest trudna sytuacja dla niejadka.

Zostawiam też książkę dla dzieci, w której właśnie takie informacje są podane w ciekawy sposób:

Seria „Wiem, co jem”: CZEKOLADA, BANANY, CHLEBEK, POMIDORY, MIODEK, MAKARON >>

32. Hodujcie warzywa i owoce

Jeśli macie możliwość robić to w przydomowym ogródku, to wspaniale. Nawet jeśli tylko w doniczkach na parapecie, to przecież też dobrze. Jest wiele roślin, które możecie sobie w domu wyhodować i zjeść. Czasem trzeba długo czekać na kilka poziomek czy pomidorków, ale w tym wypadku chodzi o pokazanie dziecku skąd się to jedzenie bierze i jaka to frajda obserwować, jak rośnie i dojrzewa. Potem ze smakiem zjeść. Jeśli zasmakują te domowe pomidory, pewnie te ze sklepu też się spotkają z akceptacją.

33. Zabawa jedzeniem

Wiem, że generalnie jedzenie to nie zabawka, ale większość dzieci (jadki i niejadki) mają swoje drobne dziwactwa, które sprawiają, że posiłek lepiej smakuje. Jedne wysysają masło z kanapki, inne rozkładają ją na części pierwsze, jeszcze inne wygryzają kromkę od środka. To dodatkowy brud i bałagan, ale warto na niego pozwolić, jeśli posiłek zostanie zjedzony. Dziecko wie, że tak się nie je normalnie, ale jeśli lubi to robić, można się zgodzić. Akurat z tego na pewno w końcu wyrośnie.

34. Bądźmy kreatywna

Nasza kreatywność ma kluczowe znaczenie. Ten sam produkt można przecież podawać na kilka różnych sposobów. Jeśli dziecku nie zasmakowały pulpety gotowane na parze,  może chętniej zje smażone albo zwykłego mielonego, albo hamburgera, albo to mięso w spaghetti? Czasem nawet sposób pokrojenie jabłka czy szynki ma znaczenie.

Nie jest to fanaberia, ale często mechanizm połączony z sensoryką dziecka. Więc im więcej kreatywności z naszej strony, tym większa szansa na sukces.

35. Wygląd ma znaczenie dla niejadka

Wiele dzieci ma problem z wyglądem lub konsystencją danego produktu. Dlatego odmawiają jedzenia. Im więcej sposobów podania tej samej rzeczy (dokładnie jak punkt wyżej) wymyślimy i przetestujemy, tym większa szansa na to, że któryś dziecku przypadnie do gustu.

Jedno ze zdań często wypowiadanych przez moją córkę przeszło już do rodzinnych anegdotek: Lubię ziemniaki pod każdą postacią, tylko nie pod postacią ziemniaka. To prawda. Zje frytki, placki ziemniaczane, pieczone talarki, ale nie tknie gotowanych ziemniaków. Takich najzwyklejszych. Szanuję to i podaję jej ziemniaki na wszelkie inne sposoby.

36. Pytaj niejadka

Bywa, że dziecko odmawia jedzenia, ale właściwie nie wiemy dlaczego. Wtedy pytajmy. Czasem jest to kwestia samej potrawy, ale często to też wszystko dookoła. Inny kolor talerzyka lub nie ta strona stołu, przy której siedzi. Pozwólmy zdecydować, jak ma wyglądać jego posiłek. Jest szansa, że wspólnie ustalimy jakiś jeden, trwały rytuał.

37. Razem przy stole

Jak już ustalimy rytuał, to dopilnujmy, by pociecha nie siedziała sama przy stole. To zazwyczaj jest nudne i stresujące. Jest taka często sprawdzająca się zasada wśród dzieci – w domu jeść nie chcą praktycznie nic, ale przy innych dzieciach np. w przedszkolu, pałaszują, aż im się uszy trzęsą. I to jest prawda.

Dlatego, jeśli tylko możemy, zasiadajmy do posiłków całą rodziną. Wszyscy jedzą i dziecko też je. To też sposób na budowanie więzi i też sposobność do naśladowania innych. Poczucia się częścią małej społeczności, do której być może nasz niejadek zechce się przyłączyć: Oni jedzą to i ja coś skubnę.

38. Dajmy czas

Co z tego, że wszyscy już skończyli jeść? Jeśli dziecko potrzebuje więcej czasu, niech go sobie zagospodaruje. Bez zbędnych uwag o tym, że nie zdąży się pobawić przed snem, czy o tym, że chcemy już wstawić wszystkie naczynia do zmywarki. Jeśli dziecko wie, że ci się spieszy, to na pewno nie zje wszystkiego do końca.

Odda pełny talerz, żeby tylko już nie słuchać naszych narzekań lub po prostu, żeby nas uszczęśliwić. Skoro tak bardzo chcemy, to mamy.

39. Pusty talerz niejadka?

Z tym zjadaniem do końca, to też ostrożnie. Lepiej, żeby dziecko potrafiło zostawić trochę na talerzu (samo czuje, czy jest najedzone), niż żeby miało wdrukowany nawyk zjadania wszystkiego, do ostatniego okruszka. Ten drugi nawyk jest mniej zdrowy.

Napychanie się, bo nie wypada niczego zostawiać, jest jednym z większych bezsensów, do których zmuszane są dzieci. Przeginając w druga stronę, produkujemy czyste talerze, zadowolonych rodziców i dzieci ze skłonnością do nadwagi.

40. Jedzenie na powietrzu

Stosujmy różne tricki. Jeśli codziennie chodzimy na spacer, zabieramy trochę ziaren dla ptaków i choćby kawałek suchej bułki dla dziecka. Ptaki jedzą swoje (nie chcleb!) to może i nasz mały wróbelek skusi się na przekąskę?

Szukajmy tego rodzaju sytuacji i wykorzystujmy przy zachęcaniu do jedzenia. Pikniki i wycieczki w góry czy do lasu, to zawsze okazja do skubnięcia w trasie tego i owego.

41. Szukajmy sprzymierzeńców smakowych

Wykorzystujmy znane smaki do podania nowych. Jeśli pociecha np. lubi ketchup lub inny sos (nawet jogurt), warto proponowć nowości z możliwością polania ich tym znanym smakiem. Nawet jeśli nam ta kombinacja wyda się dziwaczna np. (słynny w naszym domu) kabanos w jogurcie jagodowym, to i tak przecież sukces, jeśli niejadek na tego kabanosa się skusi. To też sposób na oswajanie nowych rzeczy.

42. Przyprawiajmy

Mało ludzi lubi rzeczy bez soli i pieprzu. Chcąc pokazać nowy smak, jest taka pokusa, żeby nie przyprawiać. Żeby tego prawdziwego smaku niczym nie zepsuć. Jednak czasem właśnie dodanie odrobiny (tej niezdrowej) soli czy (jeszcze bardziej niezdrowego) cukru, może zachęcić do jedzenia. Bo smak będzie podkreślony. Bardziej znany.

Potem, stopniowo można ograniczać ilości soli i cukru, kiedy dziecko bez problemu będzie zjadało daną potrawę. Już nie jako nowość.

43. Słodkie

Miód może być naszym sprzymierzeńcem. Mamy to zakodowane w genach, że smakuje nam słodkie. Mózg uznaje smak słodki za przyjazny dla organizmu. To pozostałość po polowaniach na pożywienie, dziedzictwo naszych praprzodków. Cała reszta smaków np. gorzki, kwaśny, kojarzona jest z ostrzeżeniem: To może być trucizna.

Zatem, jeśli przy pierwszym podaniu nieco osłodzimy pomidora, może dziecko go zje. Oczywiście to wyjście tymczasowe. Kiedy już pociecha przekona się do smaku pomidora (mówimy o śladowych ilościach miodu), będziemy mogli z niego stopniowo rezygnować.

44. To przyjemność 

Pokażmy dziecku, że jedzenie może być wielką przyjemnością. Nawet jeśli niejadek doprowadza nas czasem do szału, to wcale nie znaczy, że nie można go uczyć, że smakowanie i ogólnie posiłki nie są jedynie przykrym obowiązkiem. Cieszmy się nowymi smakami, wychodźmy do restauracji, szukajmy podczas wakacji nowinek kulinarnych. Przeglądajmy książki kucharskie z obrazkami z różnych stron świata. Wciąż zachęcajmy dziecka do próbowania smaków. Może kiedyś zaskoczy prośbą o sushi zamiast placka ziemniaczanego?

45. Informujmy – już czas

Na niektóre dzieci to naprawdę działa. Jakieś pół godziny przed posiłkiem powiedzmy, jaki on teraz będzie: śniadanie, obiad itd. Tych kilkanaście minut pozwoli dziecku przygotować się psychicznie, oswoić. Pozwoli też zakończyć zabawę, czyli nie będzie awantury, że przerywamy bez ostrzeżenia w samym środku. Wiele dzieci potrzebuje tego dodatkowego czasu.

Zresztą to dotyczy nie tylko posiłków, tych 5 minut może uratować cały dzień: Jeszcze 5 minut >>

Jeszcze 5 minut wychowanie dzieci tylko dla mam blogi rodzice

46. Szukajmy alternatywnych pomysłów

Gill Rapley, autorka książki na remat BLW, czyli Baby-Led Weaning mówi o wprowadzeniu dziecka do jedzenia pokarmów stałych w sposób jak najbardziej naturalny. Założenie jest takie, że dziecko (można zacząć od półrocznego) pomija etap karmienia papkami. Pomija zresztą etap karmienia przez rodzica. Je samodzielnie. Tak jak chce i potrafi. Zasiada do stołu z całą rodziną i ma możliwość samodzielnego jedzenia tego, co zostanie mu podane. Rodzina dzieli się z maluchem tym, co sama zjada.

Jednym z założeń tej metody (teoretycznie oczywiście) jest szansa na wyeliminowanie produkcji niejadków. Dziecko ma wybór: ile chce zjeść i co chce zjeść (a co wypluć). Maluch, który nigdy nie był na siłę dokarmiamy czy zmuszany do próbowania nowości, chętnie ich kosztuje i poznaje. Wszystkimi zmysłami rzecz jasna.

To nie jest cudowna metoda. Ma swoich zwolenników i przeciwników. Nie każdy rodzic zgadza się z tym, że dziecko samo potrafi sobie dawkować odpowiednią ilość pokarmu.

47. Zaciekawiajmy przez gadżety

Naprawdę wierzę w ich moc, zresztą nie raz się o niej przekonałam. Przyjemność z jedzania to także zabawa. Nie chodzi mi o podanie do każdego posiłku własnej komórki, żeby zabawić dziecko i odciągnąć uwagę od nielubianych rzeczy na talerzu. Chodzi o produkty dedykowane niejadkom, ale też  wszystkim dzieciom np. zabawne foremki do wycinania kromek chleba, śmieszna podstawka na jajko itp.

Pewnie dla wielu dorosłych jednym z piękniejszych wspomnień dzieciństwa jest wycinanie i dekorowanie pierniczków. O takie „gadżety” i taką zachętę chodzi.

Wasza kolej, jeśli macie jakieś sprawdzone sposoby, podzielcie się nimi w komentarzu.