Reklama

Poranne wstawanie może być dramatem w wielu odsłonach. Od płaczu, przez marudzenie, po histerię. Dzieci też miewają ciężkie poranki. My – dorośli – jeszcze od biedy, poratujemy się kawą (tak, wiem że najczęściej zimną). Ale to się da zrobić dopiero po oddelegowaniu dziecka do szkoły lub przedszkola.

Skupię się dzisiaj na dobudzaniu o poranku i samym poranku, bo okazuje się, że to problem pojawiający się w wielu domach. A przecież nie od dziś wiadomo, że kiepski poranek, to nerwy przez większość dnia. Podrzucam kilka pomysłów do zmodyfikowania i wykorzystania pod własnym dachem.

Poranek zacznij wieczorem

Ciężkie powieki, ciepła kołdra i odrobina agresji. To mieszanka, której nie lubi żaden rodzic. Wiele dzieci po prostu nie znosi porannych pobudek i wybuchają. Być może dlatego, że czują się zmęczone. Jeśli przypuszczasz, że twoja pociecha jest niedospana, to spróbuj podarować jej odrobinę więcej snu. Przelicz dokładnie, ile to powinno być.

Jasne, że nie wszystkie dzieci zachowują się książkowo i nie każdy organizm w ten sposób funkcjonuje. Ale warto znać ogólne normy, żeby w ich ramach manipulować długością snu.

Ruch bez wymówek

Zmęcz dziecko w ciągu dnia. To wymaga wyjścia na spacer i po prostu aktywności fizycznej. Bo nie chodzi mi o zmęczenie zadaniem domowym (zerknij na wpis Zadanie domowe. To trudniejsze niż myślałam) czy jakimś absurdalnym obowiązkiem. Chodzi o możliwość dotlenienia mózgu i spożytkowania (w ruchu) nagromadzonej energii.

Chcesz porozmawiać z pedagogiem on-line? Kliknij po więcej informacji»

Złośliwość natury polega na tym, że trudniej wyjść na spacer jesienią i zimą, bo przecież szybko robi się ciemno. Trudniej wtedy też wygrzebać się spad ciepłej kołdry, kiedy wiadomo, że trzeba za chwilę wyjść na deszcz, czasem mróz. Jednak ucieczki nie ma. Choćby półgodzinny spacer (czy inna aktywność sportowa) są sposobem na dobry sen dziecka.

Przygotuj wcześniej

Filozofia dobudzania polega na tym, żeby robić to spokojnie i powoli (ale nie na raty, czyli zapomnij o ustawianiu budzika na tzw. drzemki). Żeby jednak tak się dało, trzeba mieć głowę obciążoną jak najmniejszą ilością obowiązków. Zwłaszcza rano, kiedy wspomniana głowa, nie funkcjonuje jeszcze na pełnych obrotach. Ani twoja, ani – tym bardziej – dopiero rozbudzonego dziecka.

W ramach zmniejszania ilości czynności koniecznych do wykonania o poranku, spakuj wszystko potrzebne do wyjścia wieczorem. To samo z ubraniami. Naszykuj wieczorem. Żeby rano dało się na tzw. dżipiesie, dotrwać do godziny wyjścia.

Konieczność pakowania się o poranku jest zwyczajnie stresująca. Tak to jakoś jest, że właśnie wtedy wszystko ginie i jasne, że człowiek spiesząc się z tym szukaniem, nie zdąży zrobić innych rzeczy. To samo z ubraniem. Nagle o poranku okazuje się, że biała bluzka ma plamę po truskawkach, a rajstopy pełne dziur.

Na sen

Jakość snu (oprócz odpowiedniej długości) także ma znaczenie. I tym samym, wpływa na samopoczucie o poranku. Dziecko miewa różne etapy, jednak zawsze ważna jest bliskość rodzica podczas zasypiania. Wspólne opowiadanie bajki lub czytanie, to świetna okazja do tego, by jeszcze przez chwilę pogadać o tym, co się wydarzyło w ciągu dnia. Co męczy? Co niepokoi, a czego pociecha nie może się doczekać. Sposób zasypiania ma ogromny wpływ na to, czy wstajemy wypoczęci.

To oklepana rada, ale i tak napiszę. Bajki, komputer czy gry na telefonie, to jest kiepski pomysł przed snem. Nie tylko dla dziecka, ale dla dorosłego również. Niebieskie światło ekranu zwiększa czujność (mózg zamiast odpoczywać, pracuje na pełnych obrotach) i zmniejsza wydzielanie melatoniny, a tym samym utrudnia zasypianie.

Naucz mózg i ciało

Jeśli chcesz przyzwyczaić dziecko do porannego wstawania, trzeba zadbać o to, żeby pobudka odbywała się codziennie mniej więcej o tej samej porze. Oznacza to również weekendy. I to jest chyba najtrudniejsza do zastosowania porada. Bo przecież weekendy to chwile wytchnienia od tych uciążliwych poranków, prawda? Cóż, ja tylko przekazuję informację, a decyzję pozostawiam tobie 🙂

Motywacyjne coś

To coś, czego dziecko nie może się doczekać (rozmawialiście o tym przed zaśnięciem), zawsze jest twoim asem w rękawie. Jest przecież szansa, że dla tego czegoś, dziecko szybciej wstanie z łóżka. Nawet o poranku.

Dlatego wspólne planowanie kolejnego dnia, konkretnej przyjemności np. zabierzemy się za czytanie nowej książki, ułożymy ten zestaw Lego, wybierzemy się do parku na rolki itd. to jest atut do wykorzystania przy budzeniu.

Ukradnij minuty

Jeśli chcesz żeby dziecko budziło się w dobrym humorze, musisz za to zapłacić. Ceną jest kilka minut twojego snu. Sobie urywasz, ale dajesz dziecku możliwość dłuższego budzenia się. Zrównoważona, spokojna pobudka, jest kluczowym elementem poranka.

Od jej wyglądu (przebiegu) zależy powodzenie całej operacji. Pamiętam jak moja babcia budziła nas do szkoły stając na środku pokoju i krzycząc: Pobudka! Krótko i na temat. Sama nie byłam dzieckiem, które miało jakieś szalone problemy ze wstawaniem, ale ta pobudka sprawiała, że budziłam się wkurzona. Źle wspominam ją do dzisiaj, dlatego obiecałam sobie, że nigdy takiej nie zaserwuję swojemu dziecku.

Na muzę

Spokojnie i łagodnie. Tak powinno się wybudzać dziecko ze snu. Zawsze, nie tylko kiedy ma problemy ze wstawaniem. Dobrym pomysłem jest włączenie, jakiś kwadrans przed właściwą pobudką, ulubionej muzyki dziecka. Nie każdy śpioch usłyszy dźwięki, ale jest szansa, że tak. Wtedy można sobie powoli otwierać oczy i zacząć kojarzyć, co się dzieje w rzeczywistości. A w rzeczywistości słychać ulubioną piosenkę. To dobry pomysł na pobudkę.

Na masaż

Równie dobrym jest dotyk mamy. Tych kilka minut, które poświęciłaś wstając wcześniej, podaruj dziecku przy łagodnej pobudce. Dotyk mamy potrafi wspaniale przywoływać człowieka z krainy snu do rzeczywistości. Masażyk pleców, głowy, dłoni, policzków. Ale delikatnie.

Nie że od razu łaskotki, choć to na pewno dobudzi. Jednak łaskotki o poranku są tym samym, co wrzeszczenie do ucha: Pobudka! Mogą wkurzyć, ale raczej nie zadziałają, jak delikatny budzik. Będziesz miała dziecko obudzone, ale i zdenerwowane, czyli poranek jak każdy. A nie o to chodzi.

Budzik

Bywają i takie dzieci, dla których twoje gesty i twój głos są ostatnią rzeczą, o której marzą przy pobudce. Jeśli przypuszczasz, że tak jest, to podaruj dziecku budzik. Możecie go wspólnie wybrać. Może być jakiś bajerancki, ze śmieszną melodyjką czy muzyczką. Stawiaj go tak, żeby do wyłączenia trzeba było wstać.

Wtedy, to nie ty jesteś winna, że trzeba wstawać, że noc taka krótka, że sen taki słodki, że codzienność wciska się pod powieki. Winny jest budzik. A jeśli będzie przy okazji zabawny, rozśmieszający i budzący, to misja wykonana.

Podarowanie dziecku budzika to też lekcja odpowiedzialności i samodzielności: Wstajesz kiedy zadzwoni. Ale taka, na którą maluch koniecznie musi się zgodzić lub nawet sam zaproponować. Wiem, że codzienna walka o wstanie i te wrzaski są bardzo męczące. Ale to jest dziecko, które ma prawo jeszcze trochę nie panować nad emocjami. Fajnie byłoby kupić budzik i po sprawie. Nie zawsze działa, ale czasem tak.

Atmosfera

Jeśli wiesz, że maluch o poranku jest wkurzony, to wiesz też, że może być niemiły. Zatem za pozytywną atmosferę odpowiadasz ty. Wiadomo, że dziecko może być poirytowane, bo nie lubi wcześnie wstawać. Ale czy to jedyny powód?

Czy przypadkiem nie jest tak, że co chwilę pociecha słyszy:

  • Szybciej, przez ciebie spóźnimy się do przedszkola.
  • Pospiesz się z tym myciem zębów, bo się guzdrzesz, jak mucha w smole.
  • Ile można jeść płatki z mlekiem?
  • Szybciej, szybciej, szybciej.

Słysząc głównie takie komunikaty, można uznać, że się nie lubi poranków. Nawet jeśli to wszystko prawda, może nie serwuj dziecku dodatkowego stresu. Poganianie jest stresujące. Atmosfera o poranku ustawia cały dzień.

Wiem, że to trudno tak po prostu, z uśmiechem na twarzy, zaciskać zęby i liczyć sekundy dzielące was od spóźnienia. Wrzaski, upominanie pomagają tobie. Ale nie pomagają dziecku. Raczej rozdrażniają jeszcze bardziej i wtedy człowiek, choć wie, że nie powinien, guzdrze się jeszcze bardziej. Skoro mama i tak krzyczy, to co mi zależy. Niech się wkurza bardziej.

Zamiast szybciej, szybciej, informuj dziecko, ile ma czasu na konkretną czynność. Normalnie pokazuj zegarek. Nawet jeśli jeszcze nie umie odczytywać godzin, to widzi, że duża wskazówka zmierza w szybkim tempie w kierunku konkretnej godziny. Możesz pokazać, ile to jest 5 minut na zegarku. A potem informować np. Zostało ci jeszcze 5 minut do końca śniadania.

Możesz się umówić z dzieckiem, że wykonuje poszczególne czynności w określonym czasie. Nie wszystkie dzieci to lubią, ale wiele tak. Poranna rutyna dość szybko się klaruje. Jeśli jesteście dopiero na początku jej ustalania, to dosłownie z zegarkiem w ręku policzcie, ile konkretne czynności dziecku rano zajmują czasu np.:

  • mycie zębów i twarzy 5 minut,
  • śniadanie 20 minut,
  • ubieranie się 10 minut,
  • czesanie (w przypadku długich włosów to może być wyzwanie) 10 minut itd.

Mając policzony czas potrzebny do ich wykonania, możesz zaplanować też pobudkę. Bez stresu o poranku, że z czymś nie zdążysz. Zaplanuj też kilka zapasowych minut. Dziecko ma prawo do gorszego dnia, poguzdrania się z niektórymi czynnościami, wylania herbaty przy śniadaniu. Mając czas jedynie na styk, od razu skazujesz siebie (i dziecko) na stres. Mając zapasowe minuty, żadne plamy czy marudzenie, nie wyprowadzą cię z równowagi

Zerknij na pomysłowy film, w którym mama przygotowała karty-przypominajki. O poranku, kiedy człowiek zaspany, łatwo zapomnieć o pewnych czynnościach. Z takimi kartami łatwiej ogarnąć rzeczywistość i nauczyć się codziennej rutyny.

Jesteś „zen”

To chyba jest najtrudniejsze i najbardziej niesprawiedliwe, że trzeba trzymać nerwy na wodzy. O poranku każdemu jest ciężko. A kiedy jeszcze dziecko gra na nerwach swoim marudzeniem, to tym bardziej.

Trzeba być ponad to. Spróbuj być jak ten mnich w klasztorze, którego nie wzrusza nic. Dosłownie nic. Nie to, że zaraz trzeba milczeć przez cały ranek, ale z pewnością odpowiadanie atakiem na atak, nie sprawi, że ta część dnia będzie przyjemniejsza. Ani dla ciebie, ani dla dziecka.

To się tylko tak wydaje, że się człowiek wywrzeszczy i nie da sobie w kaszę dmuchać. Niech młody wie, że każda cierpliwość ma swoje granice. Tylko, że w taki układzie nakręcamy koło, którego nie znosimy. Rodzic krzyczy, to dziecko też się nie hamuje. Potem rozstajemy się z tym niesmakiem poranka i nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy, to gorzej funkcjonujemy w ciągu dnia.

Ćwiczenia o poranku

Jeśli twoje dziecko lubi wyzwania i lubi się ruszać, to może umówicie się, że każdego dnia będziecie wspólnie wykonywać małą rozgrzewkę. Znam wiele dzieci, dla których jest to motywacja do wstania bez marudzenia. Bo dla dziecka takie ćwiczenia są naprawdę wielką przyjemnością. Można rozciąganie zaczynać nawet leżąc jeszcze pod kołdrą. Ustalcie jakiś kilkuminutowy schemat np.:

  • przeciąganie się i mruczenie jak kot,
  • wyciąganie rąk jak najdalej nad głową,
  • napinanie palców u stóp,
  • kręcenie głową – już na siedząco itd.

Powolna, leniwa rozgrzewka, to sygnał dla ciała do całkowitego obudzenia się. I dla mózgu. Przyjemna czynność, przyjemnie zaczynamy dzień.

Zbawienna woda

Ustalając rutynę o poranku, zaplanuj wszystko tak, żeby dziecko pierwsze kroki kierowało do łazienki. Siku, wiadomo, ale potem mycie twarzy. Sama pewnie wiesz, że szybki poranny prysznic stawia człowieka na nogi. Dzieci nie kąpią się rano, ale przemycie twarzy wodą może być także dobrym sposobem na obudzenie się.

Na początku może być opór, ale forsuj tę metodę. Woda ma zbawienny wpływ na nasz organizm. Dobrym pomysłem jest też szklanka wody tuż po przebudzeniu się. Od razu krew inaczej zaczyna krążyć. W przypadku dziecka oczywiście nie musi to być szklanka. Wystarczą dwa łyki wody i jest w porządku.

Światło

Może być także czymś w rodzaju budzika. Znowu, najtrudniej zimową porą, bo ciemno o poranku więc odsłonięcie zasłon raczej nie przyniesie skutku. Kiedy za oknem ciemno, to zapal lampkę. Nikt nie lubi być budzony mocnym światłem w oczy, to jasne. Jednak organizm podatny na światło – chąc nie chcąc – zaczyna się budzić kiedy jest jasno. Delikatne światło może w tym pomóc.

Latem to nie problem. Korzystaj z dziennego światła (ale nie syp słońcem po oczach każdego ranka). Łagodność, to jest słowo klucz. Także w zimie. Mała lampka gdzieś z boku, to sygnał dla dziecka, które budzisz, że noc się skończyła.

Jest nagroda

Właśnie, bo przecież nic lepiej nie motywuje niż jakaś nagroda. Nie twierdzę, że trzeba dawać dziecku coś materialnego każdego ranka. Jednak pokaż mu, że warto się zmobilizować, bo wtedy zyskuje się kilka minut na: zabawę, oglądanie bajki, czytanie itd. To te zapasowe minuty, o których pisałam wyżej. Jak się okazuje, bardzo ważne dla wielu dzieci. Bardzo motywujące.

Wspólne śniadanie

Jest kilka porannych czynności, które człowiek po prostu musi wykonać. Zjedzenie śniadania do takich czynności należy. Bezwzględnie, choć nie wszyscy lubią jeść o poranku. Warto. Jedna z wielu spraw, za które będę mojej mamie zawsze wdzięczna, to właśnie nawyk jedzenia śniadania, choć nie przepadam za jedzeniem wcześnie rano.

Jeśli twoja pociecha lubi pomagać w kuchni, to szykowanie śniadania może być atrakcją, dla której chętniej wstanie. Nawet jeśli jest sporym śpiochem. Oczywiście to nie musi być skomplikowane śniadanie. Czasem płatki z mlekiem albo jakiś tost z ulubionymi dodatkami. Dziecko nie musi też szykować sobie drugiego śniadania. Ale przygotowanie czegoś szybkiego o poranku, daje poczucie dorosłości i samodzielności. Jeśli tylko pociecha wykazuje chęć, to dlaczego nie?

Nie zawsze się da, ale kiedy jest możliwość, warto zasiadać do wspólnego śniadania. To moment kiedy można wybadać, w jakiej formie jest dziecko. Ustalić jeszcze ostatnie wytyczne dotyczące planu dnia i dopytać o humor. Czasem takie śniadanie przebiega w milczeniu, ale to nic. Dla rodziny ważne, że jesteście blisko. Nie każdy lubi paplać o poranku.

Rozmowa

Jest też taki tajny sposób rodzicielski jak… zwykła rozmowa. 😉 Ona czasem przynosi zaskakujące rezultaty. Jeśli masz wrażenie, że przetestowałaś już wszystkie porady i wcieliłaś w życie wskazówki, to zapytaj dziecko, co możecie wspólnie – jako rodzina – zrobić, żeby ułatwić sobie te poranki. Wstawanie i całą resztę.

Być może pociecha będzie potrafiła ci powiedzieć, jakie konkretne uwagi, zachowania czy działania ją najbardziej stresują albo wkurzają z rana. Ty też będziesz mogła powiedzieć, co jest dla ciebie irytujące, a co ważne. I wspólnie spróbujecie wypracować jakiś lepszy model poranka.

Nie zawsze taka rozmowa przynosi skutek, ale warto spróbować. Jasne, że czasem przedszkolak wypali po prostu, że chce dłużej spać więc irytujące jest to, że każesz wstawać. Jeśli liczysz na bardziej konstruktywną odpowiedź, to nie pytaj o poranku, tylko np. pogadajcie przed zaśnięciem. Rzuć temat raz i drugi. Zwracaj uwagę na pewne zachowania dziecka podczas porannej walki z czasem. I na swoje też.

Wróć do tematu za jakiś czas. Nawet jeśli pierwsza rozmowa nie przyniosła żadnych konkretów. Dziecko jest przecież coraz starsze i ma coraz więcej przemyśleń. Pewnie rozumie, że wstawanie do szkoły czy przedszkola, bywa nieprzyjemne, ale jest konieczne. Zamiast obrażać się na rzeczywistość, pewnie prędzej czy później, zaproponuje jakieś ulepszenie porannej rutyny. Podążaj za wskazówkami pociechy.

Jeśli masz jakieś pomysły na lepsze poranki, koniecznie zostaw w komentarzu. Wiesz, że są na wagę złota!

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.