Reklama

Wiem, że dzieciństwo kojarzy się głównie ze spontaniczną zabawą. Jednak bywają i takie momenty, w których wymagamy od dzieci pewnej organizacji i planowania czasu. Nawet od tych, które jeszcze nie do końca znają miesiące czy dni tygodnia, a już na pewno nie znają się na zegarku.

Przygotowując ten artykuł, przez chwilę zastanawiałam, czy takie planowanie nie jest przypadkiem kolejnym elementem „odbierającym dzieciństwo” naszym pociechom? Poszperałam w badaniach, różnych źródłach i się uspokoiłam. Umiejętność zaplanowania własnego czasu, nie wyklucza spontaniczności. Jest też elementem wprowadzającym w życie dzieci (całej zresztą rodziny) pewien ład i spokój. Poczucie bezpieczeństwa.

Nie wspominając o tym, że dzieci zaangażowane w życie rodziny i planowanie wspólnego czasu, wyrastają na dorosłych, którzy dobrze sobie radzą w życiu. Możesz więcej na ten temat przeczytać w tym artykule pt. Obowiązki domwe. Dawać czy nie dawać? >>

Obowiązki domowe. Dawać czy nie dawać?

Nie raz mam do czynienia z rodzicami, którzy sami dochodzą do wniosku, że chaos nie sprzyja dobrej komunikacji z dziećmi. Chaos często mylony jest ze spontanicznością, a to dwie różne sprawy. Spontaniczność ma wiele wspólnego z kreatywnością, a chaos raczej z destrukcją.

Jasne, nie każdy lubi działać z kalendarzem u boku, zapisywać, notować, planować. Dla niektórych siedzenie w zagraconym pokoju to przyjemność, tzw. twórczy chaos. Dla mnie to stres i zwyczajny bałagan, dlatego dzisiejszy artykuł kieruję do tych, którym twórczy chaos raczej przeszkadza, a nie pomaga w pracy, komunikacji i organizowaniu życia rodzinnego.

Nie, nie będzie o sprzątaniu. Będzie o planowaniu i zarządzaniu swoim czasem. Niby wszyscy mamy go tyle samo (24 godziny wciągu doby), a jednak kiedy rozmawiamy ze znajomymi, to często miewamy wrażenie, że moja doba jest jakby krótsza. Co zrobić żeby ze wszystkim zdążyć i jeszcze nauczyć dziecko panowania nad upływającym czasem?

Naucz dziecko planować czas

Kiedy pracowałam w szkole, nie dało się nie zauważyć, że są dzieci, które wszystko zostawiają na ostatnią chwilę i takie, które lubią być przygotowane wcześniej. Widać to zresztą nie tylko w szkole (również po nauczycielach), ale też w każdej pracy. Ludzie po prostu są różni.

Jednak kiedy kolejny raz przychodziło do mnie dziecko, które wyraźnie nie radziło sobie ze stresem z powodu spóźniania się, braku zadania, książki na matmę itd., zabierałam się za uczenie planowania własnego czasu. Bo można się tego nauczyć i to bardzo ułatwia życie. Jak? Oto kilka moich sposobów dla najmłodszych.

  • Nazywaj pewne odcinki czasu w trakcie wspólnie spędzanego z dzieckiem dnia. W wielu sytuacjach wychodzi to zupełnie naturalnie np. Czas na popołudniową drzemkę, na spacer, na obiad. Warto pilnować nazywania tych odcinków dnia w połączeniu ze słowem „czas”. Wtedy pociecha, dla której odliczanie minut jest pojęciem abstrakcyjnym, będzie miała to jakoś usystematyzowane.
  • Opowiadaj co po czym następuje. Przedstawiaj krótki plan na najbliższe godziny np. Dzisiaj po śniadaniu pobawimy się klockami, a po zabawie przygotuję owoce. Zabierzemy je ze sobą na spacer. Najcześciej dzień z maluchem przebiega dość rutynowo i pewne czynności są dla ciebie oczywiste. Ale nie zawsze są oczywiste dla dziecka, mimo tego, że uczestniczy w nich każdego dnia.
  • Takie uprzedzanie o tym, co się wydarzy ma też jeszcze jedną pożyteczną (z punktu widzenia rodzica) cechę. Dziecko wiedząc, że gdzieś tam po zabawie jest zaplanowany spacer, chętniej się do niego przygotuje i zakończy zabawę klockami, jeśli będzie wcześniej uprzedzone. Nie musi znać dokładnie godziny tego spaceru. Wystarczy, że przy śniadaniu o tym nadmienisz. Potem naprawdę idzie już łatwiej. Zawsze też można do malucha powiedzieć: Pamiętasz, przy śniadaniu mówiłam, że po zabawie klockami przygotuję owoce i zabierzemy je na spacer? To jest ten czas.
  • Nauka planowania czasu to też zakończenie pewnej czynności przed rozpoczęciem kolejnej. Wiem, że niektórzy rodzice mają taki system, że dzieci bawią się cały dzień wszystkim, a wieczorem jest wielkie sprzątanie przed snem. Jeśli komuś to odpowiada, to w porządku. Ja wolę pokazywać dziecku małe kroki, czyli raczej sprzątamy po zakończonej zabawie. Zatem przed spacerem, klocki powinny wylądować na swoim miejscu.
  • Z jednej strony to po prostu mniej pracy podczas sprzątania. Z drugiej łatwiejszy sposób na utrzymanie jakiegoś porządku w domu i znalezienie tej czy tamtej rzeczy. Tak, zabiera to chwilę w ciągu dnia. Jednak kiedy się to poćwiczy z maluchem, pewnie w przyszłości będzie tak, że ty będziesz już szykować owoce do zabrania na spacer, a dziecko w tym czasie posprząta klocki. Bo jakiś odcinek czasu (etap dnia) w ten sposób jest zakończony. I nie jest to suche hasło, to widać.
  • Oczywiście po jakimś czasie dziecku wejdzie to w nawyk i wtedy już utrzymanie porządku w pokoju czy na biurku, nie będzie aż takim wielkim wyzwaniem. O samym sprzątaniu pokoju nagrałam jeden cały odcinek podcastu. Posłuchaj w wolnej chwili. Tam też kilka informacji na temat planowania swoich działań.
  • Planowanie czasu można też ćwiczyć podczas większych zakupów w markecie. Warto wspólnie z maluchem przygotować listę i umówić się, że działacie zgodnie z tym planem. Jeśli dziecko ma ochotę możesz te zakupy zamienić na zabawę w tropienie produktów w Sklepowej Krainie. I tak wspólnie odczytujecie, co jest do wytropienia i wrzucenia do koszyka. I tropicie, ale tylko te zaplanowane. Nie tracąc czasu na żadne inne.
  • Tyle się mówi o pułapkach w sklepach i sztuczkach marketingowych, które mają skłonić klientów do spontanicznych zakupów. I tyle się mówi o tym, że trzeba się przed tym bronić. Całkiem dobrym upominkiem jaki możesz sprawić maluchowi w sklepie jest lekcja o tym, jak kupować świadomie. Zastanawiając się nad tym, co jest zapisane na liście i nie trwoniąc czasu na szwędanie się między półkami i promocjami. Ta lekcja zostaje na całe życie, a tak naprawdę nic nie kosztuje. Maluchy naśladują (także w decyzjach i zachowaniach zakupowych) rodziców. To żadna tajemnica. Jeśli dziecko widzi, że rzucamy się na każdą promocję albo chodzimy do sklepu w celach spacerowo-rekreacyjnych, też będzie to robiło przy każdej okazji.

Jak wesprzeć ucznia w planowaniu?

Kiedy dziecko jest już starsze, to planowania nie da się uniknąć. Choćby zadania domowe, którym trzeba poświęcić sporo czasu w ciągu dnia. Jednak zanim one, to jeszcze odpoczynek po szkole, który też należy zaplanować. Pewnie jeszcze jakieś zajęcia dodatkowe i inne obowiązki rodzinne. Sporo się tego zbiera.

Wiem, że większość rodziców dobrze zna porady w stylu: Przygotuj ubrania dla dziecka wieczorem, żeby rano ni było szukania czy prasowania. Dopilnuj, żeby spakowało plecak przed zaśnięciem, bo o poranku nie ma na to czasu itd.To są bardzo dobre rady.

Ja dorzucam jeszcze jedną: Obrazuj dziecku plan dnia. Pokazuj graficznie dzień/tydzień/miesiąc. Nawet jeśli pociecha nie zna się na zegarku, staraj się jakoś plastycznie przedstawić, co kiedy i po czym następuje.

To nie jest przypadek, że uczniowe mają zawsze pod ręka plan lekcji. Po pierwsze – człowiek jest zarzucony taką ilością informacji, że naprawdę ma prawo nie pamiętać co powinien zrobić godzina po godzinie. Po drugie – nie każdego dnia jesteśmy w życiowej formie i czasem pewne sprawy zwyczajnie wylatują nam z głowy. Dotyczy to zarówno dorosłych jak i dzieci. Plan lekcji porządkuje życie szkolne dziecka i zwyczajnie informuje, jak będzie wyglądał dzień/tydzień. Zerkamy na niego sprawdzając odrabiane lekcje, przygotowany plecak, bo nam ułatwia życie.

Ten artykuł powstał dzięki współpracy z Familiowo.pl. Testowałam ich pomysł na planer dnia dla całej rodziny. Stworzony został przez zabieganą, przedsiębiorczą, lubiącą planowanie mamę.

Ale tak naprawdę nie chodzi mi wyłącznie o dzieci. Jeśli są narzędzia, dzięki którym ja, jako mama, mogę lepiej ogarnąć i tak zwariowaną codzienność mojej rodziny, to chętnie z nich korzystam, bo chcę mieć dla nich więcej wolnego czasu.

Nasz Planer

– Bardzo uniwersalny – tak sobie o nim na początku pomyślałam i faktycznie taki jest. Nie muszę kupować każdego roku nowego, bo mam jedną dużą magnetyczną, suchościeralną tablicę z rozpisanym miesiącem. Kiedy mija miesiąc, ścieram co niepotrzebne i notuję od nowa.

Zachęcam dziecko do wypełniania go razem ze mną i nawet jeśli coś się gdzieś źle zaznaczy (np. nie ta data) to żaden problem. Nic nie kreślę tylko wycieram i wpisujemy od nowa. Taki planner powinien być czytelny jeśli ma się w nim dobrze orientować cała rodzina, zwłaszcza dzieci.

Od ogółu do szczegółu, bo to dziecku ułatwia planowanie najbliższej przyszłości. Kiedy więc mam wypełniony dany miesiąc, zabieram się za tydzień. Miesiąc to bardzo długi czas dla dziecka. Żeby uświadomić mu na czym polega planowanie najbliższej przyszłości, planujemy też krótszy odcinek (małymi krokami, pamiętasz?).

Ja się już dawno uzależniłam od planowania najbliższego tygodnia. Zwłaszcza kiedy pracuje się „na swoim”, wiele spraw musi znaleźć swoje miejsce w kalendarzu. Inaczej łatwo o nich zapomnieć. Tego się też staram nauczyć dziecko. Dlatego pomysł na umieszczenie w planerze zakładki Tydzień Naszej Rodziny bardzo mi odpowiada.

Osobno są Zadania i Obowiązki domowe. Do tego najchętniej z Karoliną wykorzystujemy znaczki-magnesy, które mamy w zestawie. Wystarczy wpisać domowników i oznaczyć kto kosi trawę, kto odkurza, kto opróżnia zmywarkę.

Piktogramy dołączone do zestawu są oczywiście wielką atrakcją dla dzieci. Jest ich całe mnóstwo i do tego są podzielone na konkretne zadania.

Tu znajdziesz m.in. wykrzyknik (ważne), tort (uroczystość), koszyk z zakupami i kopertę z rachunkami. Niektóre wiszą przez cały miesiąc w jednym miejscu (rachunki), ale inne są u nas ruchome np. imprezy.

To jest właśnie plastyczne pokazanie zarządzania czasem, o którym wspominałam wcześniej.

W całym zestawie jest jeszcze mnóstwo innych udogodnień np. Menu naszej rodziny, notatnik Ważne, notatnik Zapiski i coś za czym część dzieci przepada, czyli Motywator Malucha. Wiem, że dla niektórych takie tablice motywacyjne to wyzwanie. Ja nie mam z nimi problemu i już nie raz na blogu pisałam, że je lubię, o ile dziecko samo je sobie wypełnia i samo wybiera zadania.

Ta tablica to krótka wycieczka po niebie i możliwość przydzielania sobie magnesików za konkretne wyzwanie. To dziecko wyznacza sobie takie wyzwanie i samo pilnuje, czy uda mu się sprostać. U nas to było pamiętanie o włożeniu naczyń do zmywarki po posiłku. Drobiazg, a ile frajdy kiedy można sobie samodzielnie przyczepić magnesik do tablicy.

Mocno się napracowałam przy tym wpisie, teraz liczę na Ciebie, bo chciałabym żebyśmy zostały w kontakcie. Jak? Jest kilka możliwości, mam nadzieję, że skorzystasz:

  • Zostaw proszę komentarz, bo dla mnie każda informacja zwrotna na temat mojej pracy, jest bardzo ważna.
  • Jeśli uważasz, że piszę z sensem i o ważnych sprawach, podziel się wpisem ze znajomymi.
  • Polub Fan Page na Facebooku, jest tam już mnóstwo mam, zapraszamy!
  • Koniecznie zajrzyj na stronę Podcasty, gdzie czeka cała masa krótkich porad wychowawczych do odsłuchania.
  • Obserwuj profil na Instagramie, tam znajdziesz kulisy bloga i moją codzienność.